Reklama

Renesans Małej Moskwy (1)

Do Legnicy przylgnęła łatka Małej Moskwy. Sowieci byli uciążliwymi sąsiadami, ale dawali też zarobić. Przez kilkadziesiąt lat legniczanie zdążyli się oswoić z krasnoarmiejcami. Potajemnie pomagali im chrzcić dzieci, zaopatrywali w medaliki i krzyżyki, kupowali złoto, kawior. Wypili razem morze wódki, konspiracyjnie, w nocy, gdy ruska bezpieka szła spać

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mała Moskwa przeżywa właśnie drugą młodość. W 2008 r. nakręcono film osadzony w jej realiach - wyciskacz łez, ukazały się dwie książki, zapowiedziano przewodnik śladem czerwonej armii.

Świeże kwiaty

Film „Mała Moskwa” Waldemara Krzystka, z pochodzenia legniczanina, który w 2008 r. wszedł do kin, oparto na faktach. Opowiada o Rosjance, która zakochała się w Polaku. Ale to była zakazana miłość, Rosjanka przypłaciła to życiem. Oficjalnie mówi się, że popełniła samobójstwo, ale nie jest wykluczone, że ktoś jej w tym pomógł. Lidia Novikowa została w Legnicy. Na jej grobie na cmentarzu komunalnym stale są świeże kwiaty, legniczanie palą znicze. Nazwali ją „niewolnicą miłości”. Zaapelowali do władz ambasady rosyjskiej w Polsce, żeby jej grobu nigdzie nie przenosić. Niech choć tu ma trochę spokoju. Tu trzeba wyjaśnić, że w 2007 r. władze Legnicy i Ambasady Federacji Rosyjskiej podpisały umowę o utworzeniu w Legnicy jednego miejsca pochówku obywateli rosyjskich, zmarłych po 1945 r. w Legnicy i w innych miejscach Dolnego Śląska. Tylko na legnickim cmentarzu dotyczy to 500 grobów. Ekshumacje rozpoczęły się w listopadzie 2008 r. (1, s. 15).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zakazana strefa

Reklama

Przez kilkadziesiąt lat funkcjonowały w Legnicy obok siebie dwa miasta: polskie i sowieckie. Przenikały się tylko w jedną stronę - Polakom do strefy sowieckiej wstęp był zakazany. Sowieci mieli w Legnicy własne szkoły, ośrodki kultury, sklepy, szpitale, nawet komunikację autobusową. - Zajmowali jedną trzecią miasta, w tym najpiękniejszą dzielnicę, tzw. Kwadrat, który ogrodzili. Przecięli naturalne ciągi komunikacyjne. W ich gestii były największe obiekty użyteczności publicznej - opowiada Franciszek Grzywacz, autor albumu fotograficznego „Legnica za radzieckim murem”, wydanego w 2008 r. Sowieci umieścili w Legnicy bazę Północnej Grupy Wojsk Radzieckich. Przejęli po Niemcach pięć kompleksów koszarowych, z których tylko jeden był XIX-wieczny. Pozostałe pachniały jeszcze farbą - zbudowali je hitlerowcy, wystarczyło zmienić szyldy. Pod bokiem mieli też poniemieckie lotnisko, dostęp do autostrady i granicę z Niemcami, którą monitorowali. Traktowali Legnicę jak swój folwark. W 1945 r. kazali opuścić Niemcom i pierwszym przybyłym do Legnicy Polakom domy, żeby nie przeszkadzali w grabieży. Identycznie postąpili w podlegnickich wsiach. To od biedy można jeszcze zrozumieć - potraktowali Legnicę jak łup wojenny. - Ale szabrowali też Legnicę po podpisaniu Układu Poczdamskiego, gdy było już wiadomo, że Legnica przypadnie Polsce - mówi Wojciech Kondusza, autor wydanej w 2006 r. książki „Mała Moskwa. Rzecz o radzieckiej Legnicy”.

Dziki zachód

Przed domami stały rzędy pianin i zegarów szafkowych, przygotowanych do wywiezienia do Kraju Rad. To, czego Sowieci nie potrzebowali, niszczyli. Legnica przypominała wielkie pobojowisko, w mieszkaniach wybuchały pożary, także wzniecane celowo. Wszędzie fruwało pierze - Sowieci, którzy potrzebowali czerwonego płótna na flagi, rozrywali poduszki i pierzyny. W pierwszej kolejności wywozili wyposażenie fabryk, ogałacali je do cna, nawet te, które Polacy przygotowali do rozruchu. Czasami udawało się uratować jakieś maszyny, w zamian za wódkę. Interwencje polskiej administracji w sowieckim dowództwie nie przynosiło rezultatów. „Polskie władze administracyjne były ignorowane, niekiedy ostentacyjnie” - pisze bez ogródek Kondusza (2, s. 20-21). Jak bardzo były ignorowane, świadczy zdarzenie z 14 lipca 1945 r. Żeby zrobić Sowietom miejsce na kwaterunek, ludność cywilna i polskie urzędy musiały wynieść się z zachodniej i północnej części Legnicy oraz części śródmieścia na prawy brzeg Kaczawy. Na stopniowy powrót pozwolono im dopiero we wrześniu 1945 r. (2, s. 18-19).

Pożary zwycięstwa

Legnica, którą Sowieci zajęli w lutym 1945 r., była miastem niezniszczonym, dostatnim, nowoczesnym, z nowoczesną, jak na tamte czasy, infrastrukturą. Kiedy w maju tego samego roku oddawali je w ręce polskiej administracji, wyglądało, jakby przeszedł przez nie tajfun. Część śródmiejskiej zabudowy było w gruzach, codziennie wybuchały tzw. pożary zwycięstwa. Starówki nie odbudowano, w Rynku powstały budynki w technologii wielkiej płyty. To wynik nacisków dowództwa sowieckiego, które nie życzyło sobie inwestycji wokół koszar. Nie chciano, żeby z wysokich bloków ktoś zaglądał na ich teren. Okazało się, że jedynym miejscem, gdzie jest odpowiednia infrastruktura na nowe osiedla, to zniszczone śródmieście. Burzono nawet kamieniczki, które nadawały się do uratowania, tak zbudowano nowe miasto. Przesilenie, zdaniem Franciszka Grzywacza, nastąpiło w 1975 r., gdy powstało województwo legnickie. Sowieci oddali wtedy miastu Akademię Rycerską, gmach teatru i niektóre inne wielkie obiekty, ale na tym ich dobroć się skończyła. Jednak Legnica coś zyskała - to ów słynny „Kwadrat”. Dzielnica pełna zieleni, wspaniałych willi - tu można zobaczyć, jak wyglądało przed 1945 r. wiele miast na Dolnym Śląsku. Sowieci nie robili wprawdzie w „Kwadracie” kapitalnych remontów, ale też nie robili generalnych przeróbek, wyburzeń - mówi Wojciech Kondusza (3, s. 15).

Skrucha generała

Generał Dubynin podczas spotkania z prezydentem Wałęsą w sierpniu 1992 r. w Warszawie uderzył się w pierś: „Kiedy będzie wychodził z Polski ostatni żołnierz, rosyjska strona może powiedzieć jedno - dziękujemy wam, drodzy obywatele Polski, że znosiliście nas przez 47 lat. W tym długim czasie były chwile dobre, ale były i tragiczne: wypadki drogowe, przypadkowe wybuchy, upadki samolotów, skażenie ziemi i pożary lasów, mnogo czego było, dlatego dziękuję za wielką cierpliwość”.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: Jestem przekonany, że życie zawdzięczam mojemu Aniołowi Stróżowi

Niedziela Ogólnopolska 39/2024, str. 30-31

[ TEMATY ]

anioł

Karol Porwich/Niedziela

Jedną z pierwszych modlitw, których uczymy się w dzieciństwie, jest ta do Anioła Stróża. W miarę jednak jak dorastamy, zapominamy o obecności aniołów w naszym życiu, traktujemy je jak istoty z bajki. Czy faktycznie jako dorośli nie potrzebujemy aniołów?

Wiele mówi się o cudach zdziałanych za przyczyną świętych, a zapomina się o cudownych zdarzeniach z udziałem aniołów. Nie bez powodu ich interwencje są tak samo dyskretne, jak ich obecność wśród nas. Czuwają nad nami w sposób niezauważalny. Czy zdarzyło ci się usłyszeć jakiś wewnętrzny głos, który ostrzegał cię przed mającym się niebawem wydarzyć niebezpieczeństwem, albo widziałeś tajemniczą postać, która pomogła ci wydostać się z opresji? Nie brakuje osób, które dzielą się takimi doświadczeniami, ich świadectwa przywracają wiarę w Aniołów Stróżów, dają nadzieję, że nawet w największych kłopotach nie jesteśmy sami.
CZYTAJ DALEJ

Kult Aniołów Stróżów upowszechniony w Polsce dzięki paulinom

2025-10-02 12:21

[ TEMATY ]

Polska

Paulini

kult Aniołów Stróżów

Adobe Stock

Anioł

Anioł

Ich liczne przedstawienia, specjalna kaplica im dedykowana czy dzieła duchowe spisywane na ich temat przez paulinów to tylko materialne i liczne dowody na żywy kult Aniołów Stróżów na Jasnej Górze i w paulińskim zakonie. To ważny element duchowości paulinów. W XVII w. powstało pierwsze Bractwo Aniołów Stróżów na Jasnej Górze. A wpisali się do niego m.in. Jan Matejko czy Bolesław Prus. To właśnie wówczas dzięki paulinom i bractwu kult Bożych Posłańców rozpowszechnił się w Polsce.

Z kolei w 2026 r. obchodzone będzie 400-lecie powstania Bractwa Aniołów Stróżów na Skałce w Krakowie. Zostało ono reaktywowane 20 lat temu. Od maja tego roku trwa nowenna przygotowująca do obchodów jubileuszowych, modlitwa dziękczynno-błagalna odbywa się w pierwsze wtorki miesiąca, bo to właśnie każdy wtorek jest w Zakonie Paulinów czasem szczególnie poświęconym Aniołom Stróżom.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję