Czereśniowe konfitury to specjalność pani Amelii, smaży je rokrocznie. Wyśmienicie smakują te z odmian jasnych, z rumieńcem. Ów rarytas podaje tak, jak nauczyła ją mama w rodzinnym Chmielniku, gdy podejmowała herbatką przyjaciółki - a więc osobno na maleńkim spodeczku z błękitnego szkła, stawianym obok filiżanki z parującym, herbacianym płynem i talerzem wyjętych z piekarnika ciastek, których aromat wypełnia niewielkie mieszkanie. To tylko pokój z kuchnią w bloku, ale świetnie podtrzymujący klimat rodzinnego domu, pewnej ciągłości pokoleń, z atmosferą ciepła, przytulności i funkcjonalności nagromadzonych przedmiotów.
Jej Chmielnik
Reklama
Jej Chmielnik, czyli 15 pierwszych lat życia, był „miejscem magicznym”, tętniącym życiem, przesyconym klimatem polsko-żydowskiej koegzystencji. Poświęca mu książkę „Chmielnik i ja”. Mama pochodziła ze Stopnicy, ojciec pracował w Magistracie. Stworzyli jej, Amelii, dom o zdrowych zasadach i rodzinę kochających się, acz wymagających od siebie ludzi. W wierszu „List do Mamy” pisze:...karmiłaś słowem czynem/nauką miłością/byłam dzieckiem kochanym/czasem buntowałam się…/pięknie haftowałaś szyłaś/spod twoich palców wyłaniały/się misternie robione serwetki/pelerynki kapelusze sukieneczki/w żadnym żurnalu nie znalazłabym piękniejszych… A w wierszu „Do Taty”: …w mrocznych dniach okupacji/przy karbidowej lampce/uczyłeś historii geografii/jak bajki przed snem/opowiadałeś/Sienkiewiczowską Trylogię…/powtarzałeś/szanuj jeśli chcesz być szanowana/jesteś ze mną/Tato…
Wspominając swój Chmielnik, pani Amelia cofa się w lata 30. i początek lat 40. i jako mała dziewczynka wędruje znanymi sobie uliczkami. Od 1937 r. towarzyszy jej przybrana siostra Basia Strojna, osierocona siostrzenica mamy, którą rodzice przyjęli, jak swoją („życzyłabym wszystkim takiej bliskości, jaką my stworzyłyśmy wzajemnie z Basią, byłyśmy jak bliźniaczki i wciąż bardzo się kochamy”). W tamten przedwojenny czas elementem integrującym był Kościół i wszystkie święta, których celebracji autorka poświęca sporo uwagi, nie zapominając także o świętach żydowskich.
To wtedy, w dzieciństwie, nauczyła się dzielić. Taki oto obrazek. Jest piątek, dzień, kiedy chodzą dziadkowie proszalni i różnej maści żebracy. Mała Amelia zawczasu przygotowuje uzbierane drobne monety, starannie układa je na stoliczku, a sama przysiada na taboreciku, niecierpliwie czekając na tego potrzebującego, bo kto też zapuka do drzwi…? Czy tamto doświadczenie dzieciństwa zadecydowało o późniejszych społecznych pasjach? Zapewne tak. W tamtych beztroskich latach leżą początki znajomości z rodziną Sołtysiaków, w której było dziewięcioro dzieci, starszych i młodszych towarzyszy zabaw (Amelia w przyszłości zostanie żoną Zbyszka, którego starszy brat Marian wejdzie do historii Polski jako słynny „Barabasz”).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W mrokach okupacji
Reklama
Wybuch wojny i okupacja niemiecka ograniczyły świat 10-letniej dziewczynki do minimum, do zabiegania o byt (gdy zdobyty przydziałowy kawałek słoniny dzieliło się na tyle części, ile dni w miesiącu, aby było trochę okrasy do chudziutkiej kartoflanki z zacierkami. Ale co to był za smak!), opał, przetrwanie. Okupacja to także okrutny, niemożliwy do wymazania z pamięci mord na Żydach („szli w ciszy, lżono ich i popychano kolbami… padali zabici, przeważnie starsi i chorzy, zamordowano płaczące dziecko wtulone w matczyną pierś… wyrwał je własowiec, i chwytając za nóżki, uderzał nim o ścianę domu… pozostały kawałeczki mózgu…). To także początki tajnego nauczania i przysięga harcerska. To wszystko, co wtedy się wydarzyło, pamięć o tym - to zobowiązanie na całe życie.
Od pierwszych dni okupacji Niemcy ograniczyli w szkołach powszechnych program do minimum - Polacy natychmiast odpowiedzieli organizacją tajnego nauczania. Jego struktury tworzyły się także w Chmielniku. Bolesław Iwański, Roman Stradowski, Tomasz Gromadzki odważnie organizowali konspiracyjne zajęcia, w akcję spontanicznie włączali się nauczyciele przesiedleńcy. Amelia skorzystała także z kompletów buskiego gimnazjum. Pamięta fartuch z ukrytą kieszonką uszyty przez mamę, wspomina egzaminy na plebanii w Busku-Zdroju albo zabierany na lekcje - dla kamuflażu - patefon czy robótki ręczne. Niemal wszyscy uczestnicy tajnych kompletów należeli także do harcerstwa - ona, Amelia, złożyła przysięgę na ręce „Orkana” - Jerzego Gorgosza (komendanta Szarych Szeregów, prawnika, rozstrzelanego w 1943). Karierę harcerską zakończyła jako przyboczna i choć nie chciała należeć do PRL-owskiego ZHP, harcerką czuje się zawsze, a krzyż harcerski na krajce uważa dzisiaj za jedno z najważniejszych odznaczeń.
„Kinżanka”
Reklama
Czasy nauki w Gimnazjum i Liceum im. bł. Kingi przy ul. Leśnej 16 w Kielcach to dla Amelii Sołtysiak najmilsze dzisiaj wspomnienie, kuźnia charakterów i osobowości, pomimo trudnych warunków, a może właśnie dzięki nim… Lata 1946-49. Być „kinżanką” to nobilitacja, być wychowanką niezapomnianej Marii Elżbiety Opielińskiej - to zaszczyt. Dyrektorka matkowała swoim uczennicom, grono pedagogiczne wiedziało, jak uczyć i jak wychowywać. Należało się do Sodalicji Mariańskiej i harcerstwa, a koła zainteresowań, lekcje języków obcych i tańca rozwijały talenty, kształtowały kulturę bycia, elegancję. - Szkoła uczyła myśleć i formułować myśli, a nie tylko stawiać krzyżyki przy prawidłowej odpowiedzi, szkoła wpajała, czym jest miłość ojczyzny, honor… Jak to się ma do współczesnej edukacji? - zastanawia się Amelia Sołtysiak. Jej zdaniem „Kinga” - to był czynnik miastotwórczy. Z początkiem września 1939 Niemcy zniszczyli szkołę, którą trzeba było opuścić, profesorowie i uczniowie zdołali ukryć część książek, laboratoriów i sztandar, który chyba spłonął na strychu… Już 15 października ruszyły tajne komplety, a największe ich skupisko było właśnie przy „Kindze”.
Nadanie rangi społecznego faktu tamtym historycznym wydarzeniom, wprowadzenie ich w stałe kalendarium miasta, to dzisiaj dla pani Amelii i innych „kinżanek” sprawa priorytetowa. To z ich inicjatywy 15 października br. zostały zorganizowane obchody 70-lecia tajnego nauczania, z Mszą św. w kościele Trójcy Świętej pod przewodnictwem bp. Gurdy, sympozjum naukowym, przypomnieniem zasłużonych nauczycieli, wreszcie apelem do władz miasta o ustanowienie 15 października Dniem Pamięci o Tajnym Nauczaniu w Kielcach.
W 1946 szkoła powróciła na Leśną, klasy zapełniły się „kompletowymi uczniami”, ale funkcjonariusze UB zadbali o to, aby nie wróciła dawna atmosfera. Dziewczęta, szczególnie po pogromie Żydów 1946, który zdyskredytował Kielce na długie lata, były przesłuchiwane, zastraszane, nawet bite, a prześladowana i tropiona po całej Polsce Dyrektorka Opielińska zmarła w dalekim Wrocławiu (uczennice zadbały, by przynajmniej po śmierci wróciła do Kielc, gdzie spoczywa na cmentarzu Nowym). W 1950 r. władze zlikwidowały „Kingę”. O tym wszystkim będzie książka pt. „Kinżanki”, do której przymierza się Amelia Sołtysiak.
Urbanistka
Reklama
To właśnie nauczyciele z „Kingi” podpowiedzieli jej architekturę, która zwyciężyła z planowaną wcześniej medycyną. Inteligenckie pochodzenie i fatalny klimat dla ludzi z Kielc po 1946 zaciążyły na skutkach rekrutacji na studia, pomimo świetnie pozdawanych egzaminów. Ostatecznie skończyła Podyplomowe Studium Planowania Przestrzennego na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. Przez 42 lata pracy zawodowej w Urzędzie Miejskim w Kielcach, w Dyrekcji Inwestycji Miejskich, w Urzędzie Wojewódzkim i w Zjednoczeniu Budownictwa, na stanowiskach kierownika i naczelnika, troszczyła się o rozwój budownictwa mieszkaniowego i komunalnego oraz o powstawanie ośrodków zdrowia i szpitali na terenie Kielc i ówczesnych województw: kieleckiego, tarnobrzeskiego, radomskiego. Zapytana, z którymi punktami z lat pracy identyfikuje się najbardziej, wylicza: z ujęciami wody, służbą zdrowia, planami budynków szkolnictwa wyższego, z miasteczkiem akademickim. „Jestem chodzącą historią inwestycyjną Kielc z tamtych lat” - mówi o sobie. Ze znawstwem objaśnia stare plany miasta (np. ten z 1821, opracowany przez architektów staszicowskich), uporządkowane w skoroszytach - tak jak zdjęcia z kolejnych etapów życia, starannie opisane, spoczywają w albumach, w zasięgu ręki… W jednym z nich - wątek Sołtysiaków, najpierw przyjaciół z dzieciństwa, a potem - gdy wyszła za mąż za Zbyszka Sołtysiaka - już rodziny. To m.in. przez pamięć o szwagrze, „Barabaszu” zabiega o podtrzymywanie etosu oddziału Wybranieckich. Oto zdjęcie pomnika oddziału z Cmentarza Partyzanckiego, z upamiętnionymi datami 43 bitew. Liczymy raz jeszcze, bo czy możliwe, że aż tyle…? Tak, w latach 1943-44 Wybranieccy stoczyli aż tyle potyczek i większych bitew. To jest coś, o tym należy pamiętać! Dlatego m.in. bierze udział w pracach Rady Kombatantów i Pamięci Narodowej przy Prezydencie Kielc, jest także członkiem zwyczajnym Światowego Związku Żołnierzy AK w kole nr 4 w Kielcach.
Patriotka zawsze wierna
Źródeł tej wierności trzeba chyba szukać w dzieciństwie, gdy tato opowiadał małej Amelii o marszałku Piłsudskim, a tym samym o zrębach odbudowywanej polskiej tożsamości, gdy rozbudzał zainteresowania historią. Pani Amelia bezbłędnie recytuje z pamięci wiersz „Dziadek nie żyje”, który mówiła na akademii po śmierci Marszałka, a zaraz potem z wnętrz przepastnej komódki na dokumenty wyłuskuje przedwojenną fotografię reprodukcji tryptyku St. Batowskiego. To trzy zsynchronizowane sceny boju Orląt Lwowskich w zimowej scenerii. Ojciec przekazał jej tę fotografię i w zasadzie zlecił misję odnalezienia zaginionego obrazu, o którym na pewno wiadomo, że jeszcze w 1938 był w Skarżysku-Kamiennej. Pani Amelia wciąż tropi jego losy, angażując w sprawę media i pracowników muzeów.
Z tych piłsudczykowskich idei i zamiłowań wyrosła niejedna wielka sprawa, której ukoronowaniem stała się odbudowa Pomnika Niepodległości przed dworcem PKP, przeprowadzona przy dużym poparciu społecznym. Ach, co to była za chwila, wtedy w 2002, gdy orła w koronie windowano na szczyt kolumny, a całe Kielce zjednoczyła modlitwa za Ojczyznę… Towarzyszył jej wtedy wnuk Michał, z myślą o którym pani Amelia porządkuje historyczne wątki w swojej działalności na rzecz Kielc i Chmielnika. Medal Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej, przyznany za zaangażowanie w sprawę pomnika, ceni sobie - obok krzyża harcerskiego - najbardziej.
Trudno odmówić czegokolwiek damie - a jeszcze takiej! Zatem pani Amelia, świadoma swych atutów, potrafi dotrzeć gdzie trzeba i wynegocjować, co istotne - nieważne czy to u Pana Prezydenta, czy u Księdza Biskupa, czy w którejś z kieleckich redakcji… Kielczanie dobrze znają majestatyczną postać w wykwintnych kapeluszach, wyrazistą na tle tłumu podczas uroczystych Eucharystii, poświęceń, inauguracji...
W następnym numerze sylwetka ks. kan. Witolda Stolarczyka, Sprawiedliwego wśród Narodów Świata
Amelia Barbara Sołtysiak
W jednym artykule nie mam szans zamknąć tak barwną osobowość, trudno. Bo jeszcze przecież jest i KIK, który współtworzyła, którego całe życie była niestrudzonym wiceprezesem i co powoli - z powodzeniem - przekazuje jednej z córek. Te 10 lat z KIK-iem to kolejny czekający opracowania materiał - ot, choćby wszystkie zgromadzone przez nią modlitwy wiernych z tego okresu. Pani Amelii szkoda czasu na bzdury („Jak to się dzisiaj mówi? Bzdety?”); czyta to, co wartościowe - i sama pisze. 18 października br. w Chmielniku odbyła się promocja jej tomiku poetyckiego „Meandry”. Jest autorką artykułów publikowanych w lokalnej prasie, współautorką kilku pozycji książkowych, tomiku poetyckiego „W kręgu poetów”, „Fraszek myślowych i igraszek”, laureatką wielu konkursów poetyckich, odznaczeń i tytułów, choćby Człowieka Roku 2006 Gminy Morawica.
Wychowała trzy córki: bliźniaczki (Amelia jest doktorem nauk medycznych, endokrynologiem, Mariola - polonistką) i najmłodszą Małgorzatę (kurator Sądu Okręgowego w Kielcach). Jest szczęśliwą babcią czworga wnuków i prababcią trojga prawnuków. Wkrótce nauczy je historii, wpoi kindersztubę i może przekaże recepturę na konfitury? Pani Amelia z wdziękiem instruuje, jak samemu zrobić ten smakowity złocisty rarytas. W orzeźwiającej herbatce z konfiturami jest cała ona - z elegancją z innej epoki, z siłą wyrobioną w czasach, gdy umiano hartować charaktery, z aromatem letnich czereśni, Żelazna dama ze spodeczkiem słodkiej konfitury.