Z Toruniem i całą diecezją toruńską czuję się bardzo związany. Doznaję tu wiele życzliwości ze strony bp. Andrzeja Suskiego, kapłanów i ludzi świeckich. Księży pragnę prosić, aby wywiązywali się ze swoich kapłańskich zobowiązań. Serdecznie wszystkich pozdrawiam i zapewniam o duchowej łączności. Życzę, aby diecezja toruńska ze swoimi duszpasterzami i mieszkańcami rozwijała się jak najpomyślniej i żeby Pan Bóg wszystkim błogosławił
Abp Marian Przykucki
Ks. Dariusz Żurański: - 5 marca 2000 r. w katedrze toruńskiej obchodził Ksiądz Arcybiskup 50-lecie święceń kapłańskich i wypowiedział wtedy słowa: „Wiecie, że chociaż jestem daleko od was, ale duchem jestem z wami. Toruń był, jest i będzie mi bliski”. Skąd ten sentyment do Torunia?
Abp Marian Przykucki: - Będąc biskupem pomocniczym w Poznaniu, często bywałem w Toruniu i już wtedy to miasto wywierało na mnie wielki urok. Gdy zostałem biskupem chełmińskim, do Torunia przybywałem przynajmniej dwa razy w ciągu miesiąca na dwa dni. Doznałem i nadal doznaję tu wiele serdeczności i życzliwości, stąd mój sentyment.
- Bp Andrzej Suski podczas tej samej uroczystości przypomniał, że dokonania Księdza Arcybiskupa stanowią kapitał, którym nadal żyją trzy diecezje: gdańska, pelplińska i toruńska...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Domyślałem się, że kiedyś zostanie utworzona diecezja toruńska. Dlatego robiłem wszystko, aby w przyszłości było oparcie dla nowej diecezji. Zabiegałem, by odremontować dom przy ulicy Łaziennej, gdzie obecnie znajduje się kuria diecezjalna, erygowałem nowe parafie. Chciałem w ten sposób otoczyć opieką duszpasterską nowe osiedla.
Reklama
- Biskupem chełmińskim został Ksiądz Arcybiskup w latach 80. XX wieku. Był to czas, kiedy rodziła się „Solidarność”, czas stanu wojennego. Jaką rolę wówczas miał do odegrania Kościół?
- Kościół musiał stanowić oparcie dla prześladowanych, niósł im otuchę. Z ubolewaniem patrzyliśmy, gdy ludzie szlachetni byli internowani. Starałem się być blisko tych osób, odwiedzałem ich w obozach internowania. Poza tym odwiedzałem rodziny internowanych. W toruńskiej parafii Matki Boskiej Zwycięskiej były odprawiane nabożeństwa w intencji Ojczyzny, które gromadziły rzesze wiernych. Z tego powodu miałem pewne problemy, ponieważ chciano, abym przeniósł proboszcza ks. Stanisława Kardasza poza Toruń. Oczywiście, nie zgodziłem się na to, mówiąc, że nie mam kanonicznego powodu, aby to uczynić. Władze odgrażały się wówczas, że nie wydadzą zgody na budowę nowych kościołów.
- Jako biskup chełmiński utworzył Ksiądz Arcybiskup wiele nowych parafii.
Reklama
- Erygowanie nowych parafii stanowiło dla mnie wielką satysfakcję. W tamtych czasach trudniej było zdobyć zezwolenie na budowę kościoła, łatwiej natomiast było budować. Troską duszpasterską chciałem objąć nowe osiedla. Tu, w Toruniu, erygowałem parafię na Rubinkowie I, II, na Koniuchach. Uczestniczyłem ostatnio w uroczystości konsekracji kościoła Miłosierdzia Bożego, co było dla mnie wielką satysfakcją. Jestem już kapłanem, który liczy prawie 81 lat życia. Wyprawa do Torunia jest dla mnie pewnym wysiłkiem. Połączyłem jednak uroczystość odebrania orderu św. Stanisława z konsekracją świątyni. Czułem się zobowiązany do uczestniczenia w tej uroczystości wobec parafii i ks. prał. Stanisława Majewskiego, którego tam posłałem i który tak wspaniale się spisał.
- Wiele lat był Ksiądz Arcybiskup biskupem chełmińskim. Co stanowiło w tym czasie największą radość, a co sprawiało przykrość?
- Radością była wiadomość, że zostałem biskupem chełmińskim. Największą radością było to, że jako biskup chełmiński mogłem w Gdyni przyjąć Jana Pawła II. To był rok 1987. Ojciec Święty wygłosił wtedy kazanie na temat solidarności, wlewając w serca ludzi wiele otuchy i nadziei.
Wielką radością było również to, że mogłem zainicjować budowę kościołów. Ogromnym przeżyciem było też nawiedzenie diecezji przez kopię obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Jeździłem wtedy po parafiach, widziałem tłumy rozmodlonych ludzi. Jeżeli chodzi o chwile przykre, to zawsze czułem smutek, gdy jakiś kapłan odchodził od kapłaństwa - takich przypadków nie było wiele, ale się zdarzały. Bolączką były też skutki stanu wojennego, internowania itp. Pamiętam, że w Gdyni o godz. 19.30 miało odbyć się nabożeństwo. Władze, wiedząc o tym, przeniosły godzinę policyjną z 22.00 na 20.00. Nie wiedziałem, co zrobić, nie mogłem narażać ludzi na to, aby potem ich aresztowano. Przyjechałem więc wcześniej, ludzie byli już w kościele. Nie odprawiłem Mszy św., wygłosiłem tylko kazanie, odmówiliśmy modlitwy i na tym zakończyliśmy. Podsumowując, miałem jednak więcej radości i satysfakcji niż bólu i smutków.
Abp Marian Przykucki
Urodził się 27 stycznia 1924 r. w Skokach. Święcenia kapłańskie przyjął 19 lutego 1950 r. z rąk abp. Walentego Dymka. Prawie przez 20 lat pełnił posługę sekretarza i kapelana arcybiskupów poznańskich, najpierw Walentego Dymka, a następnie Antoniego Baraniaka. 3 lutego 1974 r. otrzymał sakrę biskupią w poznańskiej bazylice katedralnej i został biskupem pomocniczym arcybiskupa poznańskiego. 29 maja 1981 r. Jan Paweł II powierzył mu pasterzowanie w diecezji chełmińskiej. W ciągu jedenastoletnich rządów wystarał się o nominację czterech kolejnych biskupów pomocniczych: Edmunda Piszcza (1982), Henryka Muszyńskiego (1985), Andrzeja Śliwińskiego (1986) i Jana Szlagi (1988). W strukturach Kurii Biskupiej utworzył Wydział Formacji Kapłanów oraz erygował Instytut Duszpasterstwa Sakramentalnego przy WSD w Pelplinie, Caritas Diecezji Chełmińskiej, a także13 dekanatów i 76 nowych parafii. 11 czerwca 1987 r. gościł w diecezji chełmińskiej Jana Pawła II (podczas trzeciej pielgrzymki do Polski). W czasie podziału diecezji w Polsce 25 marca 1992 r. Ojciec Święty mianował go pierwszym arcybiskupem metropolitą szczecińsko-kamieńskim.