Poszukując odpowiedzi na pytanie, czy i w jaki sposób rozwijać duszpasterstwo osób niesakramentalnych, postanowiłam zapytać u źródła. Swoimi przemyśleniami i doświadczeniem podzielili się ze mną anonimowo duszpasterze oraz jedna z kobiet, która żyje w związku niesakramentalnym ze względu na przeszkodę.
W czym tkwi problem?
Zacząć trzeba od podstawowego pytania o przyczynę niesakramentalności. Wyróżnić tu można zasadniczo dwa typy osób: ci, którzy z własnej woli nie decydują się, by złożyć przysięgę przed Bogiem i ci, którzy z różnych przyczyn nie mogą tego zrobić, choć chcą. Prowadzone ewentualnie duszpasterstwo zajmować by się miało raczej tą drugą grupą - zważywszy na to, iż pierwsza nie będzie nim zainteresowana. Mamy tu do czynienia bardzo często z ogromnymi ludzkimi dramatami. Współmałżonek decyduje się odejść, ponieważ pojawił się problem alkoholizmu, przemocy, hazardu, zdrady… I choć boli to, że ślubowali sobie przecież „do śmierci”, to nie jest w stanie już dłużej nieść tego ciężaru. Odchodzi. Po czasie spotyka na swojej drodze kogoś innego, z kim, jak się okazuje, można by ułożyć sobie życie. Ale już nie na prawach sakramentu. To oczywiście tylko jeden ze scenariuszy, których w rzeczywistości jest tak wiele, jak takich par. Pokazuje on jednak wielką trudność tej sytuacji, zwłaszcza jeśli osobie pokrzywdzonej zależy na dalszym prowadzeniu życia religijnego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zza kratek konfesjonału
Reklama
Na pytanie których osób jest więcej, zapytani przeze mnie księża odpowiadali bardzo różnie, zależnie także od środowisk, w których posługują. Okazuje się jednak, że do konfesjonału przychodzą przedstawiciele obu grup, wyróżnionych powyżej, choć faktycznie zdarza się to dość rzadko. Często motywacją jest ślub, chrzest lub pogrzeb w rodzinie - w takich przypadkach bywa, że spowiadający się nie mają świadomości, że nie dostaną rozgrzeszenia, nie zdają sobie sprawy, że robią coś „nie tak”, być może nawet o tym nie wspominają. Spowiednicy podkreślają jednak, że mamy również do czynienia ze skrajnością objawiającą się w inny sposób. Polega ona na tym, że osoby mające przeszkodę do zawarcia małżeństwa, całkowicie odcinają się od sakramentu pokuty I pojednania, nie wiedzą, że mogą przyjść, porozmawiać, szukać porady kapłana. Spotkałem kobietę, która zanim poprosiła o spowiedź, to wyjaśniła że wie, iż nie dostanie rozgrzeszenia, ale prosi o błogosławieństwo - opowiada jeden z kapłanów.
Stęsknieni, ale zaangażowani
Jeśli ktoś przez całe swoje życie był zaangażowany w życie Kościoła, to z pewnością będzie w jakiejś mierze o tę aktywność zabiegał, nawet jeśli jego sytuacja nie jest uregulowana sakramentem. Czasem robią to wprost, gorliwie włączając się w życie parafii, czasem nieco w ukryciu, podkreśla jeden z księży: W mojej parafii nie ma wspólnot, w których mogłoby dojść do takiego wprost zaangażowania się osób w związkach z przeszkodą. Natomiast bardzo często angażują się w pewnego rodzaju „partyzantkę”. We wspólnotach dziecięcych, w przygotowaniu I Komunii Świętej - naprawdę można na nich liczyć. Myślę, że to takie podświadome wracanie do korzeni: mnie się nie udało, ale wierzę, że Kościół ma dobry pomysł na człowieka i jego szczęście, więc staram się, żeby moje dziecko nie popełniło moich błędów. Najczęstszą przestrzenią i okazją do rozmów z takimi osobami jest wizyta duszpasterska - kolęda. Wtedy też kapłani dość szybko orientują się, jaki jest powód niesakramentalnego życia. Rozmowy te są niezwykle cenne, ponieważ mogą się stać pierwszym sygnałem dla tych osób: nie jesteście odrzuceni.
Co na to Kościół?
Reklama
Czy i jak Kościół powinien reagować na coraz częstsze zjawisko par niesakramentalnych? Pani Monika (imię zmienione), która sama żyje w takim związku nie ma wątpliwości - Kościół powinien zadbać o te pary: Mimo przeszkód, nie chcemy być z dala od Kościoła. Potrzebujemy jego szczególnej (nie w sensie większej, ale innej) opieki jako „związki specjalnej troski”. Zdania są jednak podzielone, a przynajmniej niejednorodne. Wśród kapłanów pojawiają się głosy niepewności: otoczmy te pary troską, ale czy duszpasterstwem? Do końca nie jestem przekonany co do takiego duszpasterstwa. Pytanie, czy jest sens ich stygmatyzować? Inny ksiądz wypowiada się w podobnym duchu: Wiem, że są takie duszpasterstwa, rekolekcje - ale zawsze obawiam się stygmatyzacji ludzi wierzących... Kościół to wspólnota, w której nie ma jakichś kast, ci są zieloni albo różowi.... We wspólnocie jest różnorodność. Zdrowi i chorzy... Chorzy mogą stać się zdrowymi, a zdrowi mogą upaść...
Poglądy te łączą się jednak w podstawowym punkcie: szacunek. Kościół nie może pozostawać obojętny wobec tego zjawiska i nie powinien też odrzucać tych par. Każdemu przecież należy się szacunek i miłość. W archidiecezji wrocławskiej nie funkcjonuje przestrzeń, w której pary niesakramentalne mogłyby się spotykać, rozmawiać, rozważać Pismo Święte… Część duszpasterzy organizuje tego typu spotkania podczas rekolekcji, misji parafialnych, indywidualnych spotkań. I wciąż szukają sposobu na prowadzenie tych osób drogą wiary. Bez sakramentu to nie duszpasterstwo tylko działalność misyjna. Wydaje mi się, że powinna ona czerpać natchnienie z duszpasterstwa osób uzależnionych, narkomanów czy prostytutek - może to groźnie brzmi, ale i tu, i tu chodzi dokładnie O to samo. Niezależnie, jaki to grzech, jest grzechem i często ludzie nie wyobrażają sobie życia bez tego grzechu. Życie obok nich, świadectwo chrześcijańskie, budzenie sumienia, to wszystko ma prowadzić do wniosku - przecież ja też tak mogę. Owszem seks jest ważny w życiu, ale jeżeli mamy przeszkodę, już mamy dzieci, trochę w życiu zakosztowaliśmy smaku, czemu nie białe małżeństwo? To brzmi abstrakcyjnie, ale tak naprawdę można!
Białe małżeństwo?
Reklama
Czy decyzja o życiu w czystości to naprawdę jedyne rozwiązanie? Jeśli partnerzy chcą być ze sobą w związkach pozasakramentalnych a jednocześnie w pełni uczestniczyć w Eucharystii - tak. Przykłady i świadectwa wielu par pokazują, że to, choć bardzo trudne, jest jednak możliwe. W Polsce media rozpisują się coraz częściej o parach, które decydują się na rzekomy rozwód w Kościele. To bujda. Przede wszystkim dlatego, że rozwód w Kościele nie istnieje i istniał nie będzie. Jest stwierdzenie nieważności małżeństwa i jeśli pary korzystają z tej możliwości częściej, to dlatego że wzrasta świadomość odnośnie do tej drogi. Nie jest ona jednak dla wszystkich, bo żeby uzyskać stwierdzenie, trzeba dowieść, że małżeństwo było nieważne już w momencie zawierania go, a nie miesiąc, rok, czy 5 lat po ślubie. To dwie główne drogi. Rozmawiając po raz pierwszy na poważnie o osobach niesakramentalnych z kapłanami, próbowałam porównać tę sytuację do sytuacji alkoholików, którzy przecież ze swoich kryzysów wychodzą dzięki AA. W odpowiedzi usłyszałam, że trzeba się zastanowić, czego oczekują pary niesakramentalne, przychodząc do Kościoła. Bo przed alkoholikami rysuje się mglista, ale jednak wizja abstynencji. A przed tymi partnerami? Nie można przecież oczekiwać, że Kościół nagle zmieni zasady i przymknie oko na poprzednie sakramentalne związki. Nawet jeśli odegrał się w nich największy dramat - nie może tego zrobić. Z szacunku dla sakramentu, Boga i wolnej woli nas samych.
Praca u podstaw
Kapłani, wśród których pisząc ten artykuł przeprowadziłam miniankietę, zwracali uwagę również na wiele innych sposobów reakcji Kościoła na kryzys małżeństwa i rodziny. Można je zebrać pod wspólnym szyldem „praca u podstaw”. Wymieniali tu potrzebę lepszego przygotowania kleryków do pracy wśród małżonków, lepszej organizacji nauk przedmałżeńskich, nieustannego głoszenia Dobrej Nowiny o Jezusie, a wraz z nią nauki o wierności małżeńskiej i czystości, szczególnie wśród młodzieży. Podkreślali także potrzebę funkcjonowania poradni małżeńskich. We Wrocławiu i na terenie archidiecezji wrocławskiej w poradniach czekają specjaliści, nie tylko kapłani. Spis wszystkich poradni, wraz z godzinami otwarcia znaleźć można na stronie internetowej www.archidiecezja.wroc.pl. W całej Polsce działa również Wspólnota Trudnych Małżeństw „Sychar”. Jej wrocławskie ognisko prowadzone jest przez Ojców Jezuitów w parafii pw. św. Ignacego Loyoli. Być może dzięki tym formom uda się zapobiec wielu kryzysom. Nie od dziś przecież wiadomo, że lepiej zapobiegać niż leczyć.
* * *
Monika
(imię zmienione)
3 lata temu związałam się z mężczyzną, który przed laty zawarł małżeństwo w Kościele, bardziej dla tradycji i „odświętnej” oprawy niż z potrzeby duchowej. Tamten związek rozpadł się po kilku latach. Ja również jako studentka wyszłam za ojca mojej córki, ale przeczuwałam, że nie jest to relacja na miarę sakramentu. To cywilne małżeństwo także nie przetrwało. Obecnego partnera spotkałam jako osoba dojrzała, coraz bardziej zbliżająca się do Boga i szukająca swojego miejsca w Kościele. Kiedy dowiedziałam się o istnieniu tej przeszkody, przeżyłam bardzo trudny okres wahania, rozeznawania, bicia się ze swoimi uczuciami, mocowania z Bogiem. W końcu przeważyła moja wiara w Boże Miłosierdzie. Od 2008 r. jestem na Drodze Neokatechumenalnej. Nie mogę wprawdzie przyjmować sakramentów, ale staram się brać udział w życiu Wspólnoty, czynnie uczestniczyć w Liturgii i Eucharystii. Oczywiście, modlę się sama, a ostatnio także razem z narzeczonym. Jesienią 2011 r. uczestniczyliśmy w weekendzie dla związków niesakramentalnych, zorganizowanym przez ruch Spotkań Małżeńskich. Po ciągłym byciu na marginesie wspólnoty religijnej tam poczułam się wreszcie na swoim miejscu - jako osoba godna szacunku, z którą rozmawia się normalnie, otwarcie, a nie z niechęcią, litością i skrępowaniem. Na portalach katolickich czytałam o stałych duszpasterstwach dla „niesakramentalnych”, niestety nie we Wrocławiu. Bardzo chciałabym znaleźć się pod opieką takiego duszpasterstwa. Oczekiwałabym przede wszystkim świadectw innych małżeństw, dzielenia się problemami codziennego życia bez sakramentów. Bardzo ważne byłoby też kierownictwo duchowe i wsparcie kapłana, który mówiłby nam, jak odnajdywać Boga w życiu, jak zbliżać się do Niego „okrężną drogą”. Wspaniałym przeżyciem jest Msza św. z indywidualnym błogosławieństwem - odczułam to jako wielki wyraz szacunku dla nas - par niesakramentalnych. Bardzo wartościowy, skuteczny i wart kultywowania jest też model dialogu, wypracowany przez Spotkania Małżeńskie.