Reklama

Media

A Niemcy dalej kręcą

Niedziela Ogólnopolska 26/2013, str. 32

[ TEMATY ]

film

Plakat filmu "Nasze matki, nasi ojcowie"

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Najlepiej by było zignorować ten film. Skoro Telewizja Polska jednak pokusiła się, aby go wyemitować, grzechem zaniechania byłby mój bojkot. Udało mi się z czystego obywatelskiego obowiązku przez trzy wieczory wytrzymać przed ekranem telewizora. Zacznijmy jednak od początku.

Chodź, opowiem ci bajeczkę... bo jak zauważył prof. Szewach Weiss, chodzi o chronologię...

Reklama

Było pięcioro niemieckich przyjaciół, jak w bajce, co to jeden drugiemu nieba by przychylił: dwaj bracia, Żyd i dwie dziewczyny. Ich historię opowiada film „Nasze matki, nasi ojcowie”. Są zwyczajni, nawet z wyglądu pospolici, tacy, z którymi każdy może się identyfikować, sympatyczni, ludzcy, normalni, jak może być normalny każdy człowiek - Niemiec, Polak, Ukrainiec czy Rosjanin. Za chwilę muszą się rozdzielić, bo obaj bracia służą w Wehrmachcie i są wysłani na front wschodni. Napad na Polskę jest zupełnie zignorowany, jakby prawdziwa wojna zaczęła się dopiero od konfrontacji z sowiecką Rosją. Na bezbrzeżnych stepach Ukrainy i Rosji bracia razem z kolegami upajają się jakąś wolnością, przygodą, cała wojna jawi im się jako dosyć higieniczna operacja cywilizacji niemieckiej na prymitywnych, pięknych terenach Eurazji. Oczywiście, po drodze zdarzają się przykre doświadczenia, z których młodzi Niemcy wyciągają coraz bardziej gorzkie wnioski. A to jeden z braci (oficer, dowódca oddziału) dostaje rozkaz zabicia jeńca wojennego - sowieckiego komisarza, co wzbudza w nim szlachetny opór, a to esesman zabija żydowskie dziecko, a w tle ukraińscy siepacze gonią całą grupę Żydów. Oczywiście, z każdym miesiącem i rokiem wojna staje się dla nich inna, niż sobie wyobrażali. A wyobrażali sobie, że zanoszą na swoich karabinach wolność. W filmie pada takie stwierdzenie, że Rosjanie witali ich na początku wojny jak wyzwolicieli i tylko zły charakter nazistów, którzy kazali mordować, zmienił ten wizerunek. To co? W innym wypadku, gdyby Hitler nie okazał się fanatycznym mordercą, Werhmacht już w latach czterdziestych ubiegłego wieku zaniósłby orędzie zjednoczonej Europy? Och, jak piękna i pouczająca bajeczka dla ignorantów wszelkiej maści...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Melodramat na usługach propagandy... bo jak zauważył prof. Szewach Weiss, chodzi o proporcje...

Jest to film sprawnie zrealizowany, i to w konwencji bajkowego melodramatu, tak miłego dla przeciętnego widza. No właśnie, jeżeli taki melodramatyczny film wojenny miałby zostać tylko rozrywkowym kinem, byłoby to w porządku. Ale tak nie jest! Ta bajeczka jest groźna. Przypomnijmy sobie słowa cenionego przez Hitlera ministra ds. propagandy III Rzeszy, dr. Goebbelsa, który stwierdził, że kłamstwo wielokrotnie powtarzane w końcu staje się prawdą. Intencją twórców tego filmu jest rozpropagowanie zakłamanego obrazu własnej historii. I oto co proponuje film. Owszem, Niemcy zawinili. Ale jacy Niemcy? Ci młodzi, których losy z sympatią śledzimy na ekranie, czy ci, którzy są pokazani jako niemieccy nazistowscy fanatycy, nieliczni, chociaż groźni i przenikający całe życie przedwojennych i wojennych Niemiec? Odpowiedź jest dla twórców oczywista: winni są Niemcy faszyści, tacy, którzy nie odpuszczą ani zwykłemu Niemcowi, ani Żydowi. Bo jak zauważył prof. Szewach Weiss, chodzi o proporcje...

Reklama

Czworo niemieckich przyjaciół swojego kolegę Żyda szanuje, lubi, jedna z dziewcząt nawet go kocha, i jest jeszcze jeden nazista, który go prześladuje. Jakże symptomatyczne proporcje. Czyli jest tak: Niemcy byli źli, i owszem, ale byli też dobrzy, umoczeni przez przypadek w szambie zbrodniczej historii. A pozostałe narody... Gdzie tam pozostałe narody! Polacy, i tylko oni, są w filmie w haniebny sposób pokazani jako uosobienie ogólnoświatowego odrażającego antysemityzmu, w dodatku - żeby wszyscy widzieli - z opaskami AK na rękawach. Przecież to celowy zabieg, aby zohydzić pamięć o Armii Krajowej, w dodatku pokazując jej żołnierzy jak filmowych zombie. Żołnierze sowieccy natomiast są gdzieś w tle i potraktowani zostali w filmowej narracji z godnością. No bo przecież zwycięstwo Wehrmachtu nad byle kim odarłoby niemieckich żołnierzy z heroizmu...

Nasze polskie antysemickie matki i nasi polscy antysemiccy ojcowie...

...jak dobrze zrozumiałem Szewacha Weissa, Niemcy nie mają prawa wystawiać świadectwa moralności żadnemu ze skrzywdzonych narodów...

- Apeluję do Niemców: dajcie nam, Żydom, prowadzić w tej sprawie dialog z demokratyczną Polską. To nie jest wasza sprawa - powiedział prof. Szewach Weiss w dyskusji, która odbyła się w studiu telewizyjnym po emisji ostatniego odcinka filmu „Nasze matki, nasi ojcowie”.

Można by było całą pofilmową dyskusję rzetelnie zanalizować, ale nie miejsce na to. A zatem pobieżnie tylko. Ktoś powiedział, że film jest tendencyjny, ale dobrze się go ogląda. Ktoś inny dodał, że rzeczywiście ma wydźwięk antyfaszystowski. „Gdybym był widzem niemieckim, piałbym z zachwytu” - podsumował. Inny zauważył, że film jest pokłosiem niemieckiej ignorancji, a jeszcze ktoś inny skonstatował, że niemiecka telewizja wyfasowała niezłe pieniądze na ten antypolski paszkwil... Tak, albowiem Polska jawi się w filmie jako coś nieistotnego pomiędzy Rosją a Niemcami. To wojna tytanów. Rosjanie są przeciwnikami, z którymi można budować po wojnie nowy, wspaniały świat. Tylko Polacy są jacyś tacy niemrawi i głupi, a w dodatku antysemici. Nawet dowódca AK swoją szlachetność wobec Żyda i towarzysza broni okazuje w sposób chamski, rzucając mu pod nogi pistolet na odchodnym. Najnowsze pokolenie Niemców dostaje nieprawdziwy obraz II wojny światowej i utrwala stereotyp Polaka antysemity, Niemca nazisty o nieokreślonej tożsamości, Rosjanina, który stał się bezwzględny tylko dlatego, że dokonano na Rosjanach zbrodni. Niemcy Polaków w filmie wcale nie mordują!

Ten serial należałoby obejrzeć dokładnie jeszcze raz, aby odnieść się do wszystkich przekłamań. Nie mam siły, aby ponownie zmierzyć się z tym sprawnie zrobionym propagandowym filmem. Nie miejmy złudzeń co do stopnia ignorancji twórców. Oni dobrze wiedzieli, co robią i po co. I dobrze wiedział sponsor produkcji, na co wydaje pieniądze. W tej sytuacji ani dyskusja w studiu, ani marsowa mina prowadzącego Piotra Kraśki, ani czujne oko kamerzysty wychwytujące w zachowaniach niemieckich gości niepokój i zdenerwowanie nie przyniosą nam satysfakcji. Bo jeżeli Niemcom chodzi o dobre samopoczucie, to nam również. Tylko nie można tego budować na fałszu i mitologii, na bajeczkach i melodramatach.

2013-06-24 12:49

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Realna obecność, czyli o relikwiach św. Jana Pawła II

W „Niedzieli” na Boże Narodzenie Czytelnicy znajdą wyjątkowy prezent pod choinkę. Będzie to płyta z filmem wyreżyserowanym przez Piotra Dziubaka pt. „Santo subito”. Jego narratorem jest ks. prał. Sławomir Oder, postulator w procesie kanonizacyjnym Jana Pawła II. W poszczególne niedziele Adwentu chcemy zgłębiać wątki, które zawiera film, aby przygotować się na jego obejrzenie w okresie świąt Bożego Narodzenia.
Film „Santo subito” rozpoczyna się w dalekiej osadzie Eskimosów przyjmujących z rąk swojego biskupa relikwie św. Jana Pawła II. Czym one są dla wiernych? Jakie znaczenie mają relikwie dla tych, którzy pamiętają św. Jana Pawła II, i dla tych, którzy Papieża Polaka znają tylko z telewizji? W pierwszym odcinku adwentowego cyklu próbujemy odpowiedzieć na te pytania. Za tydzień napiszemy o listach kierowanych do św. Jana Pawła II.

Z Janem Pawłem II jest zawsze inaczej. Świętych sprzed wieków, nawet przy dobrych chęciach, ledwo znamy. Jakieś stare ryciny, kronikarskie zapisy, hagiografia, wyblakłe malunki na kościelnych ścianach, sztywne portrety w strojach z epoki. Czasem ich życie wydaje się tak nierealne, jak nieosiągalna wydaje się ich świętość. Tymczasem Jan Paweł II jest jednym z nas. Pamiętamy jego głos, jego sylwetkę, to, jak się śmiał, jak mu błyszczały oczy, gdy słyszał ulubione piosenki, znamy jego poczucie humoru i to, że potrafił być twardy, gdy chodziło o ważne sprawy. Dlatego gdy ktoś mówi o relikwiach św. Jana Pawła II, to ogarnia nas innego rodzaju uczucie, niż gdy wspomina się o relikwiach np. średniowiecznych świętych. A ucałowanie ich jest oddaniem czci osobie bliskiej, znanej i kochanej. Jakbyśmy chcieli powiedzieć: „dziękuję”. To chyba główny powód, dla którego ludzie tak garną się do miejsc z relikwiami św. Jana Pawła II.
CZYTAJ DALEJ

Pogrzeb papieski - od tiary do prostoty. Reforma Jana Pawła II

2025-04-25 07:51

[ TEMATY ]

pogrzeb papieża

Vatican News

Ceremonia pogrzebu papieża, będąca jednym z najważniejszych rytuałów w Kościele katolickim, przeszła znaczące zmiany na przestrzeni wieków. Od uroczystości podkreślających majestat i władzę papieża, do współczesnych obrzędów skupiających się na jego roli jako pasterza i ucznia Chrystusa. Znaczących zmian dokonał Jan Paweł II.

Choć Karol Wojtyła jako biskup i kardynał nie wypowiadał się publicznie o pogrzebach papieży, jego wykształcenie filozoficzne i teologiczne oraz podejście do liturgii kształtowały przyszłe decyzje. Jako Jan Paweł II, dzięki głębokiej znajomości tradycji i potrzeb współczesnego świata, zreformował liturgię pogrzebową papieża w duchu prostoty, godności i wiary, wyznaczając kierunek na kolejne dekady.
CZYTAJ DALEJ

Obrzęd zamknięcia trumny z ciałem Papieża Franciszka

2025-04-25 22:15

[ TEMATY ]

śmierć Franciszka

Vatican Media

Wieczorem, o godz. 20:00, przy Ołtarzu Konfesji w Bazylice Świętego Piotra, zgodnie z zapowiedzią, odbył się obrzęd zamknięcia trumny Papieża Rzymskiego.

Podczas ceremonii, której przewodniczył kardynał kamerling, Mistrz Celebracji Liturgicznych odczytano akt, który na zakończenie uroczystości złożono w trumnie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję