Stowarzyszenie „Wiosna” rozrasta się: oprócz siedziby przy ul. Starowiślnej ma już drugą przy ul. Wygranej 2, która znajduje się tuż obok powstającego Centrum Kongresowego w Krakowie. Mimo frapującej nazwy ulicy, gdy pytam o ten adres, niewielu mieszkańców osiedla Podwawelskiego ją kojarzy. W końcu, mijając rozkopaną drogę, udaje mi się dotrzeć do celu, by w ostatnią sobotę października wziąć udział w specjalnej konferencji prasowej, na której obecni są m.in.: ks. Jacek Stryczek, prezes zarządu „Wiosny”, wolontariusze, dobrodzieje i darczyńcy, a także gość specjalny minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz.
Szlachetna
Mówiąc o „Szlachetnej Paczce”, ks. Jacek Stryczek przyznaje, że akcja pomaga łamać stereotypy i schematy. Dawniej często mieliśmy do czynienia z tzw. pomaganiem do reklamówki. Wkładało się do niej np. kilka pomarańczy, kawę, czekoladę i sprawa załatwiona. Częste było też zbieranie rzeczy w jednym miejscu, a potem szukanie rodzin, które można tymi produktami obdzielić. Ta paczka jak jej nazwa wskazuje ma być „szlachetna”, zrobiona z szacunkiem, dbałością o godność i potrzeby obdarowanego, a nie z tego, co zbywa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Aktywna
Reklama
Stowarzyszenie wokół swoich działań angażuje osoby, które bezinteresownie dzielą się wiedzą. Jedną z nich jest Sławomir Ptaszkiewicz, przedsiębiorca i radny Krakowa, który stwierdza: Pieniądze to narzędzia; nauczyłem się zarabiać i teraz chcę się tą wiedzą podzielić z innymi. Marcin Mioduszewski z kolei stworzył zespół prawników współpracujących z „Wiosną”. Mówiąc o motywacji swoich działań, przywołuje cytat z Biblii: „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie” (Łk 12, 48). Dzielę się więc czasem, zaangażowaniem w spotkanie z drugim człowiekiem. Ludzie zapominają, że jeżeli coś idzie źle, zamiast narzekać, trzeba coś robić dopowiada. Natomiast Karol Korzycki, lekarz chirurg, który szkoli nowych wolontariuszy „Szlachetnej Paczki”, przyznaje: Ta działalność to czas oczyszczony z motywacji finansowych. Pozwala mi ona także poznać, jaka jest rzeczywistość, w której żyją moi pacjenci.
Cicha
Na konferencji jest obecny również kapłan na co dzień pracujący w Rosji. Dzięki niemu, jak mówi ks. Stryczek, jakaś postać „Paczki” działa także w Moskwie, a ks. Tomasz zauważa: We wszystkich ludziach jest ciche bohaterstwo. Spotykając się z potrzebującymi wsparcia rodzinami, możemy zauważyć, jak wiele one same robią.
Super
W akcji ważną rolę odgrywają wolontariusze, których w tym roku w całym kraju zaangażuje się ponad 9 tys.! To nie są ludzie cierpiący na nadmiar czasu zaznacza prezes „Wiosny”. Mamy okazję się o tym przekonać, gdy ci, o których mowa, wstają: Tomek architekt, Michał inżynier budownictwa, Michał lekarz, Sylwia nauczycielka biologii, Ania prawniczka… Następnie przedstawiają się studenci i studentki, z których tylko jedna mówi, że obecnie szuka pracy.
Ks. Jacek Stryczek informuje: Naszych wolontariuszy, którzy udają się na rozmowy z potrzebującymi rodzinami, nazywamy „Super W” („W” od wolontariusz przyp. red.), bo odważyli się wejść do świata, którego nie znali. Tych historii nigdy nie zapomną. Będą nosić w sobie ciężar życia tych ludzi. „A ja myślałem, że to mnie jest ciężko” mówią potem...
Odważna
Reklama
„A my się pakujemy, jedziemy do rodzin” takie hasło pada na zakończenie konferencji prasowej przy ul. Wygranej. Wraz z dwójką innych dziennikarzy podejmuję wyzwanie. Na os. Jagiellońskim, niedaleko Arki Pana w Nowej Hucie, spotykamy Olę, która prowadzi nas do rodziny otwartej na rozmowę z mediami. Wkrótce poznajemy pana Janusza i jego żonę oraz odwiedzającą ich właśnie parę wolontariuszy.
Rzeczywista
Pan Janusz, wykształcenie ogólnokształcące, przez 17 lat miał prywatną firmę: dezynfekcja i deratyzacja. Całe Miasteczko Studenckie było moje! Szpitale, Polfa, było z czego żyć. Córka studiowała, mieszkanie się wykupiło. Nie chwaląc się, byłem bohaterem! Od 9 lat mężczyzna cierpi na raka skóry. Może po tych środkach chemicznych zachorowałem? zastanawia się. Depresja, długi, niespanie po nocach. Rodzina ma nakaz eksmisji.
W ubiegłym roku w ramach „Paczki” otrzymali piecyk gazowy do podgrzewania wody. Wcześniej musieli ją grzać w garnkach i przelewać do wanny, co było uciążliwe, a pan Janusz ze względu na chorobę powinien szczególnie dbać o higienę. Od razu podłączyliśmy ten piecyk. Dostaliśmy też artykuły spożywcze i detergenty... relacjonuje żona.
Szczera
Reklama
Czy jest coś, co daje państwu nadzieję? pyta małżonków wolontariuszka. Powinienem się bardziej cieszyć z tego życia, które mi zostało mówi pan Janusz. Mnóstwo ludzi się odwróciło. Mamy pięcioro dzieci. Jeden syn mieszka z nami, zrezygnował po cichu ze szkoły, żeby się mną opiekować, obecnie jest chory na depresję. Reszta pojechała do Londynu, nie dzwonią, nie ma z nimi kontaktu... wyznaje. Pan Janusz stwierdza, że największym źródłem jego cierpień jest to, że rodzina nie jest razem, wyrzuca sobie błędy rodzicielskie. Na koniec dodaje: Miło, że ktoś o nas pomyślał, ktoś obcy. Jeszcze córka do pani podobna… zwraca się do wolontariuszki.
Zaangażowana
Paulina Ciupek pochodzi z miejscowości Płaza k. Chrzanowa, studiuje na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Od zawsze chciałam pomagać, już jako mała dziewczynka miałam wyobrażenie, że będę zmieniać świat na lepsze mówi. Zaczynała od wolontariatu w swoim rejonie, była również zastępcą lidera: Miałam okazję spotkać się z kilkoma rodzinami w rejonie Dębniki. Każda z nich podpisuje najpierw zgodę, żeby wolontariusz mógł do niej przyjść na dłuższą rozmowę. Pozyskiwaniem kontaktów do osób potrzebujących zajmuje się lider danego rejonu przy wsparciu swojego zastępcy. Skąd liderzy uzyskują adresy do rodzin? Zgłaszamy się np. do szkół, rozmawiamy tam z pedagogami, pielęgniarkami. Udajemy się również do parafii oraz do osób, które mają stały kontakt z mieszkańcami danego miejsca i mogą nam wskazać faktycznie potrzebujących. Na podstawie rozmowy i spotkania z rodziną wolontariusze kwalifikują ją do projektu albo stwierdzają, że to nie ten czas. Nasze decyzje są przemyślane, ponieważ zdajemy sobie sprawę, iż niepotrzebna pomoc może w danym przypadku nawet zaszkodzić, a nie chcemy przecież nikogo uzależniać od pomocy mówi Paulina.
Radosna
Reklama
Zapytana o największą radość, jaka ją spotkała przy okazji tej działalności, wolontariuszka odpowiada: To było drugie spotkanie z rodziną. Pani w pierwszym odruchu powiedziała, że nie uważa się za osobę potrzebującą wsparcia. W toku rozmowy okazało się jednak, że ma sparaliżowanego syna. Gdy chwilę z nim pobyłam, usłyszałam, że przywracam mu wiarę w piękny świat, w którym ludzie są otwarci na innych. Usłyszałam też, że nigdy nikt obcy nie poświęcił mu tyle uwagi. To był dla mnie, jak dotąd, ten najpiękniejszy moment…
Pouczająca
A największe rozczarowanie? Moja rozmówczyni zamyśla się na chwilę, po czym stwierdza: To rozczarowanie względem świata. Odwiedziłam dziewczynę, młodszą ode mnie, z dwójką maleńkich dzieci, które żyją w naprawdę strasznych warunkach. Pierwsza moja myśl: Dlaczego tak jest? Dlaczego została z tym wszystkim sama? Przecież nie mieszka na pustkowiu! To było największe rozczarowanie, że ludzie mogą być tak bardzo obojętni wobec siebie. Znam historię pozyskania tego adresu: pani pielęgniarka bardzo długo musiała się zastanawiać, kto mógłby z naszej pomocy skorzystać, a chyba nie trzeba tu było aż tyle myśleć. Bardzo doceniam każdą informację, jaka do nas dociera, ale trzeba zwracać uwagę na takich ludzi w ciągu całego roku, nie tylko przy okazji „Paczki”…
Twoja
Może więc warto zostać Bohaterem?