AGNIESZKA DZIARMAGA: Gdy przyjął Ksiądz funkcję rektora Wyższego Seminarium Duchownego w Kielcach jakie pytanie sobie przede wszystkim postawił? Jakie dostrzegł Ksiądz najpilniejsze wyzwanie?
Reklama
KS. DR PAWEŁ TAMBOR: Zastanawiam się, czy lepsze będzie rozważenie tej decyzji w kontekście wyzwania, czy może wezwania. Oba określenia wydają się adekwatne. One także determinują odpowiedź. Jeśli jest to wezwanie, oczywistym jest, że w kontekście Kościoła sam Bóg w taki czy inny sposób zadaje mi pytanie lub po prostu wzywa. Pierwszym jest zatem pytanie adresowane nie do siebie, ale do Niego: czego Bóg ode mnie chce? Dlaczego w tym momencie życia? Dlaczego przemawia w taki sposób?
Mówienie o wyzwaniu przenosi rozważania na płaszczyznę ludzką. Tu takiej decyzji towarzyszy z jednej strony pewna ekscytacja, związana właśnie z wyzwaniem, które mobilizuje, twórczo „dewastuje” pewne dotychczasowe poczucie stabilizacji. Z drugiej strony towarzyszy jej lęk, który Biblia nazywa w różnych kontekstach bojaźnią. Pomoc w rozeznawaniu powołania do kapłaństwa, towarzyszenie w procesie formacji, stwarzanie warunków odkrywania i pielęgnowania relacji z Bogiem są zadaniami, w pewnym dobrym sensie, ponad ludzkie siły. To w gruncie rzeczy dobrze, bo człowiek z całym bagażem swoich sił i słabości zdaje się na Boga. Na szczęście nie ma innej możliwości.
Zadaniem najpilniejszym bez wątpienia było nawiązanie takiej relacji z alumnami, by mogło powoli rodzić się między nami zaufanie. Zaufanie jest w istocie fundamentem tego, by stawiać sobie w ogóle jakieś jasne cele; budować przekonanie, że to, co wydarza się w Seminarium Duchownym, jak i samo Seminarium, to w rzeczy samej Boże dzieło.
W jaki sposób przygotować dzisiaj młodego człowieka do święceń i do pełnienia obowiązków kapłańskich? Jak go wykształcić, wyposażyć w określony warsztat, a przede wszystkim, jak formować? Czy program formacyjno-kształceniowy w seminariach jest na tyle elastyczny, że reaguje na bieżąco na wyzwania czasów?
Reklama
Właściwie każdy dokument Kościoła, każda wypowiedź dotycząca formacji do kapłaństwa służebnego zawiera w preambule uwagę, że ma ona cztery wymiary: ludzki, duchowy, intelektualny i duszpasterski. Ten ostatni jest w oczywisty sposób pochodną trzech pierwszych. Na bazie dojrzałego człowieczeństwa, żywej, autentycznej relacji z Bogiem oraz dysponowania adekwatnym bagażem wiedzy i umiejętności można odpowiedzialnie budować duszpasterstwo. Naturalnie wszystko to jest pewnym ogólnikiem, jakimś dezyderatem, który domaga się konkretów.
Ogólnikiem natomiast z pewnością nie jest przekonanie, że formującym (jeśli już używać tego określenia) jest przede wszystkim Bóg, który powołuje. On nadaje kształt temu, co ludzkie, przemawia i tworzy „świat”, który nazywamy duchowością, jest układem odniesienia dla poszukiwań intelektualnych oraz celem w pasterzowaniu. To jest pierwsza odpowiedź na całą grupę pytań typu „jak formować?”; a zatem, dostrzegać podstawową rolę Stwórcy w tym procesie i, na ile to możliwe, poddawać się Jego Duchowi.
Z drugiej strony pytania z rodzaju: „jak formować?”, „jak kształtować?”, „jak przygotowywać?” są o tyle nieszczęśliwe, że mogą prowadzić do przekonania, że w pewnym sensie alumn w Seminarium jest jakimś biernym tworzywem (formowany, zatem bierny), kimś, kto jest przedmiotem procesu wychowania, tworzenia, kształtowania; kimś, kto ostatecznie może poczuć się wyłącznie klientem i odbiorcą tego wszystkiego, co Seminarium może mu dać. Może zabrzmi to jak banał, ale sądzę, że Seminarium Duchowne jest raczej miejscem, gdzie młody człowiek otrzymuje pewne narzędzia ze strony wykładowców, ojców duchownych, wychowawców, ale po to, by sam odkrywał fascynujący świat relacji z Bogiem, wspólnoty Kościoła; by sam, wręcz jak przygodę, traktował poszukiwanie racjonalnych uzasadnień i argumentów na rzecz wiary.
Jest taka ciekawa zasada dotycząca towarzyszenia duchowego, często nazywanego kierownictwem duchowym, którą można podać jako przykład analogii do ogólnego procesu formacji. Mianowicie, to co najważniejsze, a zatem decyzje, postanowienia dokonują się nie podczas rozmowy z osobą, która towarzyszy duchowo, kierownikiem duchowym, mentorem, choćby najmądrzejszym. On nie może wyłożyć wszystkiego „kawa na ławę”. Miejscem rozeznania, wyciągania wniosków, wreszcie decyzji jest osobista modlitwa, samodzielny namysł nad tym, co do mnie dociera. Czytając dialogi Platona, doskonale to widać, jak Sokrates, mówiąc dosadnie, nie „wykłada” wiedzy, ale tak prowadzi słuchacza, że on sam ją odkrywa i doświadcza w związku z tym całej przyjemności „badacza” i „odkrywcy”. Nie jest biernym formowanym przez innych. Uważam, że taki punkt wyjścia jest kluczowy. Świeżym przykładem realizacji tego podejścia w naszym seminarium jest łączenie tradycyjnych wykładów z Pisma Świętego ze spotkaniami w formie kręgu biblijnego, gdzie wspólnota spontanicznie dzieli się owocami własnej lektury Biblii.
Oczywistym jest, że program formacyjno-kształceniowy powinien reagować na to, co przynosi ze sobą dynamiczna rzeczywistość. Dobrym przykładem tej wzajemnej relacji jest etyka reagująca na rozwój technologii. Istnieje cały szereg kwestii etycznych tzw. tradycyjnych, które istnieją, odkąd człowiek świadomie zastanawiał się normatywnie nad własnym działaniem. Z drugiej strony w pewnych obszarach etyka „goni” technologię w tym sensie, że powstają zupełnie nowe problemy domagające się rozważań i rozstrzygnięć, jak eugenika czy transplantologia. Podobnie rzecz ma się z formacją seminaryjną. Część z obecnych wyzwań, które można nazwać światopoglądowymi (jak pewne postaci ateizmu, status rodziny i inne kwestie społeczne) są tradycyjne w tym sensie, że stanowią współczesną reinterpretację historycznych postaw, poglądów czy sporów. Z pewnością względnie nowym obszarem jest natomiast na przykład dynamicznie rozwijający się świat mediów, technologii komunikacyjnej, portali społecznościowych; słowem: „ocean” Internetu. Z jednej strony nowa technologia dostarcza znakomitych możliwości dzielenia się doświadczeniem wiary, z drugiej, niestety często promuje powierzchowność, „łatwość”, „natychmiastowość” odpowiedzi, na które zwykle w Bożej pedagogii potrzeba czasu, milczenia, cierpliwości, lektury i namysłu.
Jak ewangelizować, jak komunikować orędzie Dobrej Nowiny, która z natury „chce” i musi być głoszona w świecie współczesnym nazywanym często swoistym „supermarketem” duchowości? Biorąc pod uwagę formację intelektualną, alumni Wyższego Seminarium Duchowego w Kielcach są studentami Wydziału Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Uniwersytecki program studiów w ramach ogólnych i szczegółowych wytycznych ratio studiorum (programu studiów dla seminariów duchowych) jest na tyle elastyczny, że dopuszcza, przy zachowaniu określonych procedur, mniejsze lub większe korekty odpowiadające na wyzwania, o których mowa. Z drugiej strony istnieje wiele znakomitych form zaangażowania się alumnów w posługę, która pomaga doświadczać radości i trudów dzielenia się człowieczeństwem i wiarą w środowisku ludzi chorych, niepełnosprawnych, dzieci i ludzi w podeszłym wieku.
Czy Seminarium Duchowne potrzebuje tzw. promocji czy musi dbać o „zewnętrzny” wizerunek, obecność w mediach, zatroszczyć się o kandydatów?
Troska o to, by Wyższe Seminarium Duchowne istotnie było, jak to się metaforycznie mówi, „sercem” diecezji, realizuje się w kilku wymiarach. Bycie „sercem diecezji” interpretuję w następujący sposób: bycie miejscem autentycznej formacji do zgodnej z wolą Bożą posługi kapłańskiej; po drugie, bycie obecnym w świadomości ludzi, jako takie właśnie. Pierwszym wymiarem troski, w której mowa, jest modlitwa za powołanych, za tworzących środowisko przełożonych i wykładowców, wreszcie o nowe powołania. Służą temu m. in. dni seminaryjne w każdej parafii, adoracje powołaniowe, charyzmat modlitewny Grona Przyjaciół i Sympatyków Seminarium. Te formy modlitewne mają charakter zwrotny: alumni modlą się za swoich dobroczyńców.
Zewnętrzna promocja Seminarium dokonuje się lub powinna dokonywać się najpierw poprzez ludzi, potem poprzez media, w których są obecni ludzie. Sądzę, że nic tak nie zachęci do zainteresowania się seminarium, jak spotkanie z żywym, autentycznym, dobrym klerykiem lub księdzem; jak to określają młodzi ludzie: „w realu”; a dopiero w drugiej kolejności na przykład na portalu społecznościowym czy ogólnie w mediach. Tutaj WSD w Kielcach jest obecne między innymi poprzez swoją stronę internetową (www.wsd.kielce.pl), audycje radiowe z udziałem kleryków lub wykładowców, czasopismo „Obecni”, spektakle teatru seminaryjnego lub płyty zespołu muzycznego „Kerygmat”. Od dwóch lat istnieje propozycja dla młodzieży męskiej pod hasłem: „Kleryk to... Zostań nim na weekend i zobacz sam”. Zapraszamy chętnych, by zakosztowali życia seminaryjnego w wymiarze trzech dni. W tym roku odbędą się dwie edycje tej akcji w terminach: 14-16 marca i 21-23 marca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu