Najpierw władza Tuska uznała, że uchwały Sejmu mają większą moc niż obowiązujące ustawy. Choć prawnik z pierwszego roku wie, że hierarchia źródeł prawa wygląda inaczej, rządzący postanowili napisać ją na nowo. Potem przyszła kolej na instytucje – niezależne z założenia – które nagle zaczęły być przejmowane metodą faktów dokonanych. Media publiczne, prokuratura, służba cywilna – jakby wszystkie te filary państwa były własnością partii zwycięskiej, a nie wspólnym dobrem obywateli. Ale to, co wydarzyło się ostatnio, przekroczyło kolejną granicę.
22 maja 2025 r. Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, który powinien być dzwonkiem alarmowym dla każdego, komu bliska jest idea państwa prawa – niezależnie od poglądów. Orzeczenie stwierdza jednoznacznie: rozporządzenia Ministra Edukacji dotyczące religii w szkołach są niezgodne z Konstytucją i Konkordatem. Po pierwsze, naruszono konstytucyjne prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Po drugie, władza wykonawcza zmieniła zasady organizowania lekcji religii bez wymaganych konsultacji z Kościołem, co jest jawnym pogwałceniem Konkordatu – obowiązującego międzynarodowego porozumienia. A przecież Konstytucja (art. 9) mówi wyraźnie – Rzeczpospolita Polska przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Nie tylko więc złamano prawo, ale też naruszono zaufanie milionów rodzin wierzących, dla których lekcje religii to nie margines, lecz integralna część wychowania dzieci. Jeśli uczeń wkłada wysiłek w naukę – niezależnie, czy to matematyka, plastyka czy religia – ma prawo oczekiwać, że ten wysiłek zostanie sprawiedliwie oceniony. Tymczasem rząd mówi mu: "Twoja praca się nie liczy, bo nie pasuje do naszej wizji świeckości szkoły".
Można nie zgadzać się z obecnym składem Trybunału, można mieć krytyczny stosunek do konkordatu, ale nie można wybierać sobie tylko tych zasad i przepisów, które pasują do doraźnej polityki. Praworządność nie działa na przycisk. Albo uznajemy reguły gry, albo gramy w autokrację.
Rząd Donalda Tuska wciąż lubi używać wielkich słów: „demokracja”, „wolność”, „europejskie wartości”. Tylko że prawdziwa demokracja zaczyna się tam, gdzie rządzący przestrzegają prawa nie dlatego, że muszą, ale dlatego, że chcą. A na razie wygląda na to, że Konstytucja – ta sama, którą tak chętnie cytowali w opozycji – dziś służy im jedynie jako dekoracja.
Dekoracja, za którą niektórzy jeszcze wierzą, że stoi porządek. Ale z każdym takim złamaniem prawa – ta wiara kruszeje.