Reklama

Wiara

Cud nad Wartą

Środa, 30 maja 2001 r. Dzień jak co dzień, jednak nie dla rodziny państwa Kidawów z Częstochowy. Tego dnia ich 11-letnia córka Kasia uległa wypadkowi samochodowemu. Rokowania były jednoznaczne. „Nie macie Państwo już dziecka, szykujcie się na najgorsze” – usłyszeli w szpitalu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tymczasem Kasia, a właściwie Katarzyna, ma się dobrze, przed nią V rok studiów na Politechnice Częstochowskiej na Wydziale Zarządzania (profil: zarządzanie nieruchomościami). To niewytłumaczalne z medycznego punktu widzenia – twierdzą jednogłośnie lekarze. To cud – mówią rodzice, bliscy i ci, którzy znają historię dziewczyny. A wszystko dzięki Pani Jasnogórskiej – podkreślają.

Nie da się zapomnieć

Reklama

Tego dnia w rodzinie Kasi nikt nie zapomni. Zmienił on i przewartościował wszystko, również – a może przede wszystkim – w sensie wiary. Tu nikt nie wątpi w istnienie Boga, wstawiennictwo Maryi, w to, że cuda się zdarzają, jeśli tylko wystarczająco się w nie wierzy. Doświadczyli tego na własnej skórze, więc są najlepszym przykładem. Choć minęło już ponad 13 lat, emocje są właściwie takie same jak tamtej środy. Gdy pytam, jak doszło do wypadku, mamie Kasi – Beacie drżą ręce, na których momentalnie pojawia się gęsia skórka. – Byłam bardzo niespokojna, co chwila podchodziłam do okna, by sprawdzić, czy Kasia wraca ze szkoły, jakbym coś przeczuwała... Tego dnia kupiłam jej na targu czarną pelerynkę (w tej pelerynce Kasia po miesiącu wróciła ze szpitala), tak bardzo chciałam ją w niej zobaczyć... Nagle telefon. Z budki dzwonił kolega Tomka, starszego syna, z informacją, że Kasia miała wypadek. Do dziś właściwie nie wiem, kto i jak nas tam z mężem zawiózł. Gdy dotarliśmy na miejsce wypadku, 2 km od domu, córkę wkładano już do erki. Była taka bezbronna... Pojechałam z nią w tej karetce, przy kierowcy, mąż jechał za nami.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2 sekundy

Reklama

Kasia wyszła ze szkoły ok. godz. 12.30. Była rozbawiona i wesoła, bo czwartoklasiści mieli tego dnia tzw. dni europejskie, podczas których przybliża się dane kraje; dziewczynka reprezentowała Francję (do dziś nad jej biurkiem wisi obraz przedstawiający wieżę Eiffla). Razem z koleżanką zdecydowały się wracać do domu pieszo, lecz ostatecznie zmieniły zdanie. Kasia postanowiła przejść na drugą stronę ulicy, przez pasy, by sprawdzić, o której będzie autobus. – Te 2 sekundy zmieniły wszystko – mówi jej mama. Na tych pasach potrącił ją młody, 21-letni kierowca. Kasia uderzyła lewą stroną głowy w szybę samochodu, wybiła ją, przeleciała nad samochodem, upadła z całej siły na ziemię, na plecy, bo przeważył ją ciężki plecak, i jeszcze raz uderzyła z całej siły głową, tym razem w asfalt. Wszystko to widziały dzieci z miejscowej podstawówki, które również wracały do domu, a nawet chrzestny dziewczynki, który w tym momencie wyszedł z pobliskiego sklepu. – Spadł jej czarny lakierek – opowiada mama. – Trzymała go w rękach i płakała nasza znajoma... A kierowca? Do dziś nie mieści mi się to w głowie. Jak opowiadali potem świadkowie, wysiadł z samochodu i jedyne, co go interesowało, to stan auta, a nie potrąconego dziecka. Pierwsze, co zrobił, to odstawił samochód na pobocze, żeby inne go nie uszkodziły (!). Już na sprawach sądowych okazało się, że sprawca – przedstawiciel handlowy – jechał bardzo szybko. Tego dnia wrócił znad morza, a szef wezwał go z powrotem do pracy. Był bardzo zmęczony. Na dodatek nie widział na prawe oko, więc nie mógł zobaczyć dziewczynki, a i Kasia zapewnia, że go nie było widać, gdy wchodziła na pasy (notabene po niej potrącił jeszcze dwie osoby).

Szturm modlitewny

Reklama

Dopiero w szpitalu okazało się, jak złe są rokowania. Kasia była nieprzytomna, leżała na intensywnej terapii, była w stanie agonalnym. Taki stan utrzymywał się przez 14 dni. Lekarze byli bezradni. W sobotę przeprowadzili 4-godzinną operację odbarczania mózgu – krwiak zaczął tak rosnąć, że istniało niebezpieczeństwo, że dziewczynce rozsadzi czaszkę. Kasi wycięto połowę lewej strony czaszki. „Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, źrenice się nie rozszerzyły, kwestia kilku godzin, nie macie dziecka” – usłyszeli rodzice od lekarza przeprowadzającego operację. Ktoś z rodziny zamówił Mszę św. na Jasnej Górze. – Wiedziałam, że nikt nie jest w stanie mi pomóc, tylko Matka Boża – wspomina Beata Kidawa. – Idąc na tę Mszę św., wyłam w głos jak ranne zwierzę. W jasnogórskich krużgankach zatrzymała mnie siostra zakonna z pytaniem, co się stało. Gdy odpowiedziałam, kazała mi poczekać, przyniosła tekst modlitwy za wstawiennictwem ks. Zygmunta Gorazdowskiego, który poleciła mi codziennie odmawiać, obiecała też nowenny za Kasię przez cały czerwiec w jej zgromadzeniu. Dziś wiem, że nie ma przypadków... Także w rodzinnej parafii rodziny Kidawów – pw. św. Brata Alberta w Częstochowie-Kiedrzynie od dnia wypadku trwały modlitwy w intencji dziecka, tak było również podczas pamiętnej procesji Bożego Ciała przy wszystkich czterech ołtarzach. – Od początku wspierał mnie, podnosił na duchu i dodawał otuchy emerytowany już dziś proboszcz – ks. prał. Zdzisław Hatlapa. Bez niego byłoby jeszcze trudniej. Napisz to i podziękuj mu za to w imieniu moim i całej naszej rodziny – prosi mnie Beata. – Cały czas powtarzaj: „Jezu, ufam Tobie!”, zawierz się Matce Bożej Częstochowskiej, miej dużo wiary w sobie – mówił mi raz za razem. Msze św. zamawiali też nauczyciele, sąsiedzi, mieszkańcy dzielnicy, zupełnie obcy ludzie.

16. dnia od wypadku Kasia zaczęła samodzielnie oddychać, otworzyła oczy. Jej pierwsze cichutkie słowo to „mamusia” – opowiada dalej, płacząc, mama dziewczyny. Miesiąc po wypadku Kasia wróciła do domu. Samodzielnie chodzić zaczęła, co symptomatyczne, w niedzielę, gdy jej bliscy byli na Eucharystii (wcześniej rodzice nosili ją na rękach). Ale to nie był koniec walki o jej zdrowie.

Cudowne ocalenie

16 września 2002 r. w klinice w Łodzi dziewczynka przeszła kolejną operację. Założono jej siatkę zabezpieczającą o nazwie codipex (kości jej czaszki w szpitalu w Częstochowie wyrzucono, nie licząc na to, że mała pacjentka przeżyje). Przez dwa lata Kasia miała indywidualny tok nauczania, do szkoły wróciła dopiero w pierwszej klasie gimnazjum.

Dziś profesor przeprowadzający tę operację mówi, że był to „cud nad Wartą”. Jak przyznał rodzicom po czasie, jako lekarz nie miał nadziei na normalne funkcjonowanie dziewczynki, nie było pewności, czy będzie mówić, pamiętać etc. Tymczasem, gdy otworzył czaszkę, okazało się, że po tak ciężkim urazie w głowie dziewczynki nie było żadnych zrostów – z medycznego punktu widzenia był to cud.

Reklama

– W częstochowskim szpitalu na Parkitce od lekarza przeprowadzającego pierwszą operację usłyszałam, że to Pan Bóg mi ją oddał, a ja jestem pewna, że stało się tak za wstawiennictwem Maryi – zapewnia Beata. – To Pani Jasnogórska oddała mi Kasię. Nie ma dnia, bym Jej za to nie dziękowała, prosząc zarazem o szczęśliwe powroty córki do domu. Modliłam się od zawsze, ale teraz te moje modlitwy są inne, głębsze, prawdziwsze... Ufam.

A co na to sama Kasia? Godzi się na to świadectwo (choć trudno jej słuchać wspomnień matki, zdarza się jej wychodzić z pokoju), wierząc, iż pomoże to ludziom zrozumieć, że człowiek nie jest panem życia i śmierci, że jest jeszcze Ktoś. Jakże to ważne, szczególnie w kontekście tego, co teraz dzieje się w naszym kraju. Tym Kimś jest Bóg – i nigdy nie wolno o tym zapominać. To On jest dawcą życia. Patrząc na piękną, dziś 24-letnią Katarzynę, trudno się z tym nie zgodzić. Na pewno ma jeszcze coś w życiu do zrobienia – myślę sobie.

Przypadek Kasi wpisany jest do Jasnogórskiej Księgi Cudów.

2014-08-05 15:18

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Podzielić się doświadczeniem Rio

Na Światowych Dniach Młodzieży w Rio de Janeiro i spotkaniu z Ojcem Świętym Franciszkiem naszą diecezję reprezentowało kilkunastu młodych wraz z dwoma kapłanami

Uczestnicy tego niezwykłego spotkania dzielili się tym, co przeżywali, zarówno na bieżąco - korzystając z dobrodziejstw Internetu, jak i po powrocie do kraju.
CZYTAJ DALEJ

Każdy, kto sobie tego życzy, może przyjąć Komunię św. podczas Eucharystii?

2025-09-27 20:03

[ TEMATY ]

Eucharystia

Komunia św.

Karol Porwich/Niedziela

W 1986 r. Krajowa Konferencja Biskupów Katolickich opracowała wytyczne dotyczące otrzymywania Komunii św., które zostały wydrukowane na tylnej okładce wielu mszalików.

Nieprawda. W 1986 r. Krajowa Konferencja Biskupów Katolickich opracowała wytyczne dotyczące otrzymywania Komunii św., które zostały wydrukowane na tylnej okładce wielu mszalików: „Katolicy w pełni uczestniczą w Eucharystii, kiedy otrzymują Komunię św., wypełniając nakaz Chrystusa o spożywaniu Jego Ciała i piciu Jego Krwi. Osoba przystępująca do Komunii św. nie może być w stanie grzechu ciężkiego, musi powstrzymać się od jedzenia na godzinę przed przystąpieniem do Komunii i dążyć do życia w miłości i zgodzie z bliźnimi. Osoby pozostające w stanie grzechu ciężkiego muszą najpierw pojednać się z Bogiem i z Kościołem w sakramencie pokuty. Częste przystępowanie do sakramentu pokuty jest zalecane dla wszystkich wiernych”.
CZYTAJ DALEJ

Wiara potrzebuje ciągłego rozwoju [Felieton]

2025-09-28 18:21

ks. Łukasz Romańczuk

Spotkanie Młodych na Ślęży - zainicjowane przez Arcybiskupa Józefa Kupnego, Metropolitę Wrocławskiego – w sobotę 27 września odbyło się już po raz ósmy. W związku z tym mam do przekazania naszej młodzieży pewną refleksję.

Dziś młodzieży często brakuje ideałów, których nieustannie poszukują. Dorośli nie zawsze pomagają w tych poszukiwaniach. Mass-media często ogłupiają i prowadzą ich na bezbożną drogę. Św. Stanisław Kostka - patron spotkań młodych na szczycie Ślęży jest również wzorem do naśladowania dla dzieci i młodzieży. Dlaczego warto naśladować tego świętego? Św. Stanisław w swoim krótkim życiu realizował w pełni swoje człowieczeństwo w oparciu o Ewangelię. Stał się świętym wzorem i zachętą do naśladowania. Wzrastał w chrześcijańskim klimacie domu rodzinnego. Przyświecały mu zawsze wielkie ideały - „Ad maiora natus sum” tzn. „Urodziłem się, by dążyć do rzeczy wyższych”. Realizował je konsekwentnie z godną podziwu odwagą i wytrwałością. Świadomy swego powołania zakonnego, wbrew wszelkim trudnościom ze strony rodziny i otoczenia, osiągnął swój cel. Zmarł w Rzymie w 1568 roku w opinii świętości. Młodość jest podobna do wiosny, pełnej zapachu kwiatów, śpiewu ptaków. Jest okresem, w którym wszystko rodzi się do życia. Jest w niej tyle nadziei, że będzie lepiej. Jednocześnie wiosna jest okresem ciężkiej pracy, bez której nie ma plonów jesienią. Młodość - tak samo jak wiosna – jest piękna. Jest czasem marzeń. Ale musi być też czasem ciężkiej pracy nad sobą, nad swoim umysłem i nad swoim sumieniem. Przed młodymi ludźmi jest mnóstwo szans – możecie zostać wielkimi ludźmi, lekarzami, profesorami czy kapłanami. Macie możliwości chodzenia do szkoły i macie prawo korzystania z tego wszystkiego, co szkoła wam oferuje. Jednak trzeba się uprzeć i przykładać do nauki. Św. Jan Paweł II mówił: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję