Jechiel, wnuk rabbiego Barucha, bawił się pewnego razu w chowanego z przyjaciółmi. Dobrze się ukrył i cichutko czekał, aż inni go znajdą. Gdy czekanie się przedłużało, delikatnie wychylił głowę. Nikogo nie było wokół. Po chwili Jechiel zdał sobie sprawę, że nikt go nie szuka. Chłopcy znudzili się zabawą i odeszli. Chłopiec rozpłakał się i pobiegł do swego dziadka, mówiąc: „Dziadku, bawiliśmy się w chowanego, ale chłopcy przestali mnie szukać i zajęli się grą w piłkę!”. Bardzo poruszony tym rabbi Baruch rzekł: „Teraz wiesz, jak czuje się Bóg, gdy człowiek przestaje Go szukać”.
Bez względu na to, czy będziemy Go szukać, czy nie, Bóg przyjdzie niespodziewanie. Przyjdzie na pewno. Może będziemy zaskoczeni, jak cała ludzkość, oprócz Noego, gdy wody zalały świat. Albo jak mieszkańcy Sodomy, gdy pojawił się deszcz siarki. Stąd przestroga Jezusa: „Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem” (Mk 13, 35).
Polska alpinistka i himalaistka, wrocławianka Wanda Rutkiewicz, kobieta, która na zawsze pozostała w górach, mawiała, iż są tam takie przepaści, których jeden człowiek nie będzie w stanie pokonać. Potrzebny jest ktoś drugi, kto poda linę. Przepaścią, która oddziela człowieka od Boga, jest grzech. Bóg, stając się człowiekiem, przemierza tę przepaść. Przemierza ją tylko po to, by wybudować nad nią most. W Adwencie czekamy na Tego, który nie tylko podaje linę, ale rozpina krzyż pomiędzy niebem a ziemią, aby każdy, kto w Niego uwierzy, miał szansę na pokonanie przepaści. A wszystko zaczyna się od czujności…
Pomóż w rozwoju naszego portalu