W 1945 roku 20-letni Mieczysław Dziemieszkiewicz, ps. Rój, stracił brata, dowódcę oddziału podziemnego na Mazowszu, zamordowanego przez Sowietów. Wraca w rodzinne strony i wstępuje do Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Jako dowódca oddziału partyzanckiego przez kolejnych 6 lat walczy o wolną Polskę z sowieckimi sołdatami, NKWD, UB, MO i KBW. Komuniści zrobią wszystko, aby namierzyć i zlikwidować wroga. „Rój” ginie w obławie w 1951 r.
Prawie 60 lat później realizację filmu o „Roju” rozpoczyna warszawski reżyser Jerzy Zalewski. Ma pokazać sześć ostatnich lat jego życia, podczas których – jak opisywał sam Zalewski – „Rój” jest dzieckiem, młodzieńcem, człowiekiem dojrzałym, a pod koniec niemal starcem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Film, którego producentem była TVP, a donatorem Polski Instytut Sztuki Filmowej (PISF), przez lata nie mógł doczekać się dokończenia. Zdaniem reżysera – ze względów politycznych, zdaniem producenta dlatego, że jest za długi... – Z moim „Rojem” przez sześć lat byłem skazany na areszt domowy. TVP i PISF uporczywie odmawiały przyjęcia mojego filmu – mówi Jerzy Zalewski. Ostatecznie film został dokończony dzięki determinacji Jerzego Zalewskiego i zbiórce środków przez inicjatywę „Ratujmy «Roja»”.
Reklama
Film, po pokazie jego wstępnej wersji w 2012 r., skrytykowała część historyków, dowodząc, że reżyser przekręca niektóre fakty, trywializuje je. Bronił go prof. Jan Żaryn wskazując, że chociaż film nie trzyma się wiernie faktów, to jest to cena, jaką zapłacił reżyser za ogólną syntezę sytuacji Żołnierzy Wyklętych.
– Żołnierze „Roja”, to nie tylko bohaterowie, ale normalne chłopaki – ze swoimi emocjami, dylematami, walką wewnętrzną – tłumaczy Zalewski. – To nie są pomnikowe postaci i wcale nie mają tacy być. I właśnie z takimi – niedoskonałymi, mówiącymi zwyczajnym językiem, utożsamiają się młodzi ludzie.
Film przedstawiany jest jako pierwszy (prawdziwy) film fabularny o Żołnierzach Wyklętych. Premiera w Warszawie 4 marca.