Reklama

Wiara

Nawróceni przez miłosierdzie

Dbając o bardzo naturalne więzy miłości męża i żony, czynimy miejsce Panu Bogu w naszych relacjach. „Miłość jest z Boga” – pisał św. Jan

Niedziela Ogólnopolska 16/2016, str. 44-45

[ TEMATY ]

wiara

Antonioguillem / Fotolia.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiedziałem, że nasze życie leży w gruzach, a relacja z Panem Bogiem to jedno wielkie kłócenie się z Nim. Termin rekolekcji zbiegł się z Niedzielą Miłosierdzia. Liczyłem na to. Po rekolekcjach w naszym życiu dużo się zmieniło. Przed nami wiele pracy, ale już teraz dziękuję Bogu... – powiedział Tomasz kilka tygodni po zakończeniu Spotkań Małżeńskich, a Magda dodała: – Czytałam wiele razy, że błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Tu przeżyłam te słowa Pana Jezusa jakby od drugiej strony. To my dostąpiliśmy miłosierdzia i czujemy się jak błogosławieni... Cóż takiego dzieje się na tych rekolekcjach, że małżeństwa wyjeżdżają odmienione, z nadzieją, z przysłowiowym światełkiem w tunelu ich kryzysu? Co te rekolekcje mówią o miłosierdziu Pana Boga szerzej, w dzisiejszej rzeczywistości, w innych wydarzeniach?

Impuls nawrócenia

Reklama

Wyjazd na dwie doby, proste zasady dialogu, podstawy psychologii komunikacji, atmosfera życzliwości, świadectwa małżeństw, które dzielą się tym, jak wychodzą z zaułków niezrozumienia i jak „odkurzają” miłość, wywołują zainteresowanie uczestników od początku tych rekolekcji. Nie teoria, ale „samo życie” przemawia ze świadectw prowadzących. Kapłan mówi o swoim dialogu z Bogiem, z ludźmi, którym służy. Jego życzliwość i autentyzm w dzieleniu się więzią z Panem Bogiem i ludźmi sprawiają, że nawet małżeństwa, które są daleko od Pana Boga, mówią często, iż popatrzyły na świat, Pana Boga i Kościół zupełnie innymi oczyma.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Przyjechałam z nadzieją na cud. I cud się stał. Bardzo często mówiliśmy tym samym językiem, ale zupełnie się nie rozumieliśmy. Mam wrażenie, że coś we mnie zasiano, że zaczął się jakiś proces, że mogę wyjść ze ślepych zaułków, a co najważniejsze, że będziemy mogli zacząć wspólnie przeżywać i starać się zrozumieć sprawy wiary – powiedziała Beata. Ludwik jakby ze wstydem, ale i z radością w głosie wyznał cicho: – Po raz pierwszy od 27 lat przystąpiłem do spowiedzi. Czuję się wolny. Naprawdę. Miesiąc po rekolekcjach napisała Agata: „Pragniemy podzielić się z Wami wielką radością. W nasze życie po ponad 20 latach małżeństwa wróciła radosna, pogodna i ufna miłość”. A Rafał po uczestniczeniu w Spotkaniach Małżeńskich pisał: „Od czasu naszych rekolekcji zauważam zmianę w sposobie porozumiewania się z żoną, więcej słucham, rozumiem, akceptuję, chociaż czasem nadal reaguję impulsywnie; więcej też ufam Bogu”. Kilka lat po rekolekcjach przyszedł list od Ewy: „Kiedy zaczęliśmy potykać się o nasze słabości, grzechy, a życie w domu stawało się coraz trudniejsze, zaczęłam szukać pomocy. Powiedziałam moim przyjaciołom, że zwątpiłam w miłość. Oni zaproponowali nam wyjazd na Spotkania Małżeńskie. To był początek trudnej szkoły miłości, przede wszystkim zaufania Bogu, że On czyni rzeczy dobre”.

Reklama

Jest to więc nie tylko chwilowe przeżycie emocjonalne, nie „słomiany zapał” – choć nie możemy się przed tym zupełnie ustrzec – ale trwała przemiana, rozwój procesu nawrócenia. Większość uczestników przeżywa na tych rekolekcjach swego rodzaju nawrócenie. To przede wszystkim nawrócenie do dialogu w ich małżeństwie. Nawrócenie do wzajemnej miłości. Ale czyż nie jest to zarazem nawrócenie do Pana Boga? Dbając o bardzo naturalne więzy miłości męża i żony, czynimy miejsce Panu Bogu w naszych relacjach. „Miłość jest z Boga – pisał św. Jan. – Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała” (por. 1 J 4, 7-12). To „miłowanie wzajemne” wyraża się w przemianie życia, w budowaniu relacji opartych na wzajemnym słuchaniu, rozumieniu, dzieleniu się i przebaczaniu, na wzajemnej życzliwości, miłości cierpliwej, która nie szuka swego, nie pamięta złego i wszystko przetrzyma (por. 1 Kor 13). I nawet jeżeli małżeństwa cywilne, w powtórnych związkach po rozwodzie, po specjalnie dla nich przeznaczonych rekolekcjach podejmują decyzje o powstrzymaniu się od współżycia seksualnego – a nawet decyzje o rozstaniu – to czynią to... we wzajemnej miłości, wzajemnej życzliwości, w budowaniu relacji, której wzór czerpią od Jezusa.

Niewidomi wzrok odzyskują...

Jakże wiele małżeństw podkreśla, że taka przemiana w ich życiu po ludzku byłaby niemożliwa. Gdy słucham i czytam wypowiedzi uczestników Spotkań Małżeńskich, przypominają mi się niewidomi, sparaliżowani i trędowaci, którzy przychodzili do Jezusa, by ich uzdrowił. Przypomina mi się kobieta cierpiąca na krwotok, która pragnęła tylko dotknąć szaty Jezusa i zdeterminowana przecisnęła się do Niego przez tłum. Wszyscy oni potrzebowali pomocy w swoich ludzkich chorobach, kalectwie. Ale ich uzdrowienie okazywało się znakiem czegoś więcej niż tylko przywrócenia do zdrowia. „Twoja wiara cię uzdrowiła” – powiedział Jezus chorej kobiecie i mówił podobnie wielu innym. Litował się nad nimi, okazywał im miłosierdzie. Podobnie dzieje się na naszych rekolekcjach. Przyjeżdżają małżeństwa zdeterminowane, by szukać pomocy. Wiele z nich jedzie czasem przez pół Polski do domu rekolekcyjnego, bo w swoich relacjach małżeńskich czują się jak ślepi, chromi i trędowaci... Zresztą po rekolekcjach często sami o sobie mówią, że byli jak ślepi. Ale potem rozpoznawali, że sprawcą odkrycia miłości na nowo, za posługą małżeństw i kapłana, był sam Jezus. Czyż to nie On okazał im miłosierdzie?

Reklama

Kiedy ogarniam myślą dziesiątki tysięcy świadectw uczestników Spotkań Małżeńskich, zmiany w ich wzajemnym odnoszeniu się do siebie, kiedy wspominam setki rozmów, które prowadziłem z małżonkami, setki listów, które z nimi wymieniłem, widzę wyraźnie, że wyjazd na te rekolekcje był dla wielu z nich momentem przełomowym w życiu, impulsem nawrócenia, przyjęcia miłości od Jezusa. Uczestnicy nie zawsze rozpoznają to od razu, ale czyż wszyscy uzdrowieni przez Jezusa od razu stali się Jego uczniami? Rekolekcje otwierają na miłość poprzez uleczenie z choroby niezrozumienia, z oskarżeń, wymówek i pretensji, poniżania i grożenia rozwodem. To wyzwolenie ze wzajemnej negacji; pójście tą drogą byłoby jednak niemożliwe bez znajomości podstaw psychologii komunikacji i bez otwarcia się na łaskę Bożą.

– Na tych rekolekcjach tak mało mówiliście o Panu Bogu, ale były one tak bardzo pełne Boga – powiedział Radek, a Maciej wyraził to podobnie: – Można mówić dużo o Panu Bogu, a być daleko od Niego. Tutaj było odwrotnie. Dzięki temu, że na Spotkaniach Małżeńskich mówimy mało o Panu Bogu, a tak dużo o miłości, tej, która „jest z Boga”, pomagamy uczestnikom pokonać stereotypy w ich myśleniu o Bogu i Kościele. Pomagamy im odkryć Boga w ich sercu. Oczyszczamy ich serca na przyjęcie Pana Boga. To ułatwia, umożliwia przyjęcie Jego miłości w ich życiu codziennym, w ich małżeństwie, rodzinie. Nie wszyscy doznają tej łaski, ale czyż Pan Jezus uzdrowił wszystkich? Żalił się czasem, że w wielu ludziach za mało jest wiary.

Dzieło miłosierdzia

Od początku istnienia Spotkań Małżeńskich jesteśmy głęboko przekonani, że są one dziełem miłosierdzia Bożego. Te rekolekcje stały się takim miejscem odkrycia nowej miłości, tej, która „jest z Boga”. Odkrywają ją na nowo nawet zagrożeni rozwodem i wycofują z sądów sprawy rozwodowe. A dla tych, którzy nie przeżyli tak trudnych doświadczeń, miłosierdzie Boże przejawia się tym, że znajdują punkt oparcia dla swojego małżeństwa, drogowskazy miłości, porozumienia, dialogu. Rekolekcje pomagają wielu z nich uniknąć sytuacji dramatycznych bądź przynoszą umiejętność przezwyciężenia ich, gdy się pojawią.

Jeszcze w 2002 r. w Łagiewnikach Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział, że miłosierdzie Boże polega na tym, iż człowiek może odzyskać godność dziecka Bożego. Na Spotkaniach Małżeńskich Pan Bóg wielu taką godność przywraca. Mówią o tym same małżeństwa – czasem pośrednio, a czasem wprost. Gdy patrzę na obraz Miłosierdzia Bożego, doświadczam wyraźnie, że dar dialogu niejako spływa na uczestników Spotkań Małżeńskich w strumieniu łask z serca Jezusa. Zwróciłem uwagę na słowa papieża Franciszka w bulli „Misericordiae vultus”, że „Miłosierdzie Boga jest Jego odpowiedzialnością za nas. On czuje się odpowiedzialnym, to znaczy: pragnie naszego dobra i chce nas widzieć szczęśliwymi, napełnionymi radością i pokojem”. Większość uczestników Spotkań Małżeńskich wyjeżdża napełniona radością i pokojem. Doświadczyli miłosierdzia Bożego. A kiedy słowami modlitwy na Rok Święty Miłosierdzia proszę za Kościół, by „z odnowionym entuzjazmem mógł nieść Dobrą Nowinę ubogim, głosić wolność więźniom i uciśnionym oraz przywracać wzrok niewidomym”, to widzę radosne twarze uczestników Spotkań Małżeńskich, którzy byli więźniami trudności w swoich małżeństwach, „uciśnieni” wzajemnym niezrozumieniem, a wyjeżdżają z rekolekcji z nadzieją i ufnością. Pan Bóg przywrócił im wzrok miłości. Dlatego przede wszystkim dziękuję Panu Bogu za Jego miłosierdzie okazane tylu małżeństwom. Ale przecież każdy z nas doświadczył w swoim życiu miłosierdzia Bożego w różnych sytuacjach. Warto przypomnieć sobie te wydarzenia i dziękować Panu Bogu za miłosierdzie, którego doświadczyliśmy w sprawach, których rozwiązanie po ludzku byłoby niemożliwe.

* * *

Autor artykułu i jego żona Irena są założycielami Spotkań Małżeńskich. Mają dwie córki. Dr Jerzy Grzybowski pracował m.in. jako redaktor i redaktor naczelny miesięcznika „Misjonarz” (1990 – 2008), wydawanego przez Zgromadzenie Księży Werbistów. W latach 1996 – 2004 był członkiem Zespołu Koordynacyjnego Ogólnopolskiej Rady Ruchów Katolickich, a od 2004 r. jest członkiem jej Rady Programowej. Od 2009 r. Irena i Jerzy Grzybowscy są członkami Rady Duszpasterskiej przy Arcybiskupie Warszawskim. Są autorami licznych publikacji dotyczących małżeństwa, przygotowania do małżeństwa i duchowości małżeńskiej.

2016-04-13 08:22

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ciemna kraina

Czasem wolę zabijać samego siebie postem niż umrzeć dla mojego egoizmu w zwykłych, codziennych sprawach i relacjach. Często łatwiej jest mi znaleźć czas na modlitwę niż na to, by przytulić moją żonę, a dzieciom opowiedzieć jakąś fascynującą historię przed snem. Jak często potrafię wykazywać błędy i niedociągnięcia w zachowaniu moich bliskich, a jak rzadko potrafię upaść na kolana i prosić o wybaczenie mojego grzechu. Wciąż dostrzegam tę naglącą tęsknotę za tym, by kochać bardziej innych niż samego siebie. Ale jednocześnie ze smutkiem muszę stwierdzić, że nie potrafię. Sami się nie zbawimy. Potrzebujemy Boga w naszym życiu bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Dostrzegam z niewzruszoną pewnością, że sam nic z siebie nie mogę. To stawia mnie przed prawdą, która nieuchronnie zrujnuje mój egoizm – bez Boga nie dam rady. Jestem zbyt słaby. Wierzymy w wielkość człowieka, jego dokonania i osiągnięcia i ogłaszamy je. Chwalimy się tym, że potrafimy okiełznać wszechświat i eksplorować nasz glob. Uważamy się za tak światłych i mądrych, a nie dostrzegamy, że wciąż od tylu wieków nie nauczyliśmy się kochać, dzielić dane nam dobra sprawiedliwie, obdarzać samotnych opieką i troską, chronić najsłabszych. Czas upaść na kolana. Kiedy klęczymy, nabieramy właściwej perspektywy. Dostrzegamy naszą biedę i potrafimy się upokorzyć, by prosić o pomoc. Dlatego, bracie, dziś módl się razem ze mną: Boże, nie potrafię kochać. Pragnę miłować, ale sam z siebie nie dam rady. Zbyt wiele lat próbuję się zmieniać, ale wciąż bez wielkich rezultatów. Jestem bezsilny. Dlatego proszę Cię, Boże, od dziś to Ty kochaj innych we mnie. To Ty pocieszaj przeze mnie opuszczonych. To Ty stawaj w obronie najbardziej potrzebujących. To Ty okazuj szacunek ludziom na marginesie. To Ty przebaczaj we mnie moim wrogom. Potrzebuję Cię!
CZYTAJ DALEJ

Tajemnica Wielkiego Czwartku wciąga nas w przepastną ciszę Ciemnicy

[ TEMATY ]

Wielki Czwartek

Karol Porwich/Niedziela

Święte Triduum – dni, których nie można przegapić. Dni, które trzeba nasączyć modlitwą i trwaniem przy Jezusie.

Święte Triduum to dni wielkiej Obecności i... Nieobecności Jezusa. Tajemnica Wielkiego Czwartku – z ustanowieniem Eucharystii i kapłaństwa – wciąga nas w przepastną ciszę Ciemnicy.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: ta katedra jest matką naszego kapłaństwa!

2025-04-17 12:45

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Julia Saganiak

- Bóg namaścił mnie, żeby mnie posłać, a nie żebym stawał ponad innymi. Ostatnia rzecz, która mogłaby przyjść do głowy komukolwiek, kto czyta Pismo Święte, jest taka, że namaszczenie stawia człowieka ponad innych – mówił kard. Grzegorz Ryś podczas Mszy Krzyżma.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję