„Instytucje europejskie w pewnym stopniu utraciły zaufanie obywateli UE” – stwierdził Klaus-Heiner Lehne, prezes Europejskiego Trybunału Obrachunkowego (ETO). Słowa te padły w trakcie przedstawiania corocznego sprawozdania kontrolerów. ETO można porównać do polskiego NIK-u, czyli Najwyższej Izby Kontroli. Kontroluje on realizację wydatkowania środków unijnych przez państwa członkowskie i instytucje UE. Europejski Trybunał Obrachunkowy składa się z 28 członków – każdy z nich wskazywany jest przez poszczególne państwa członkowskie. Od niedawna nasz kraj reprezentuje były europoseł Janusz Wojciechowski, który wcześniej w Polsce był prezesem NIK-u. W najnowszym raporcie unijni kontrolerzy stwierdzili, że w ubiegłym roku z budżetu Unii Europejskiej błędnie wydano 5,5 miliarda euro, co stanowi blisko 4 proc. całości wydatków.
Reklama
Rok wcześniej było jeszcze gorzej, ale to marne dla nich pocieszenie. Niezgodnie z przeznaczeniem unijne środki były wydawane zarówno przez państwa członkowskie, jak i przez urzędników Komisji Europejskiej, i to właśnie bardzo niepokoi przewodniczącego ETO, który był prominentnym politykiem niemieckiej CDU. Co więcej, tendencja ta utrzymuje się od wielu lat. A to oznacza, że co roku miliardy euro wydawane są niezgodnie z przepisami Unii Europejskiej. Niektórzy krytycy tej organizacji twierdzą, że to nawet lepiej, gdyż zostaną one racjonalniej spożytkowane. Z rozmów kuluarowych wynika, że nieprawidłowości wykazywane przez ETO w praktyce mogą być wielokrotnie wyższe. Z tego, co wiem, kontrolerzy bazują bowiem jedynie na przesłanych oficjalnie dokumentach, porównują je, czyli mechanicznie ze sobą zestawiają. Urzędnicy Europejskiego Trybunału Obrachunkowego nie mają jednak uprawnień do głębszego badania materii i od dawna postulują, aby im takowe przyznać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dla dobra unijnego podatnika, oczywiście. Na razie bezskutecznie. No bo gdyby jednak sprawdzić, czy to, co figuruje na papierze, ma odbicie w rzeczywistości...
Och, wówczas mogłoby się okazać, że zaufania obywateli do Unii Europejskiej trzeba by szukać z przysłowiową świecą w ręku.