Nowe, sowieckie porządki w Polsce wymagały złamania oporu tych, którzy marzyli o odzyskaniu niepodległości. Struktury powstałego kilka tygodni wcześniej tzw. rządu lubelskiego, czyli komunistycznej władzy, potrzebowały instytucji utrwalających jej panowanie – bezpieki, aresztów i więzień. Po zajęciu stosunkowo mało zniszczonej Pragi, to tu na wiele miesięcy, a nawet lat, zainstalowały się instytucje związane z organami przemocy.
Takich miejsc było na Pradze ponad trzydzieści. Szybko okryły się złą sławą, jako miejsca kaźni, gdzie torturowano i mordowano tych, których choćby tylko podejrzewano o działalność niepodległościową, czy wspieranie takiej działalności.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Praga na długo stała się centrum ówczesnej władzy, także jej aparatu ucisku. Tu zaczęto tworzyć areszty, więzienia, z których część potem przeniesiono na drugą stronę Wisły – mówi Marcin Łaszczyński z warszawskiego oddziału IPN.
Symbol narzuconej władzy
Zanim w połowie stycznia 1945 r. Sowieci i ich polscy sojusznicy zajęli, prawie bez walki, lewobrzeżną Warszawę, przez wiele miesięcy okupowali Pragę. – Praga została zajęta, gdy po drugiej stronie Wisły trwało jeszcze Powstanie – zaznacza Marcin Łaszczyński. – W momencie, gdy ją zajęto od razu zajmowano dogodne dla siebie budynki, z piwnicami, w których można byłoby zrobić cele. To był znak instalowania się nowej, narzuconej władzy.
Reklama
Gdy w czasie trwającego Powstania 14 września 1944 r. rozpoczęło się wyłapywanie „elementu podejrzanego” – uczestników zbrojnego podziemia niepodległościowego, zasłużonych żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych – praskie areszty i katownie wypełniły się. Praga stała się centrum także ówczesnego aparatu ucisku.
Całe kwartały tzw. nowej Pragi – w okolicach ulic 11 listopada, Strzeleckiej i Jagiellońskiej – której budynki nie zostały naruszone działaniami wojennymi – stały się szybko jednym wielkim więzieniem, katownią i miejscem martyrologii, czego do dziś wielu sobie nie uświadamia.
Dlatego tyle aresztów, więzień itd. stworzono właśnie w tej okolicy? – Pierwszy powód to oczywiście dobry stan budynków i ich centralne położenie. Tu nie było większych zniszczeń, tu zatrzymał się front – tłumaczy Marcin Łaszczyński. Dodatkowo w tym rejonie, 11 listopada, Dworca Wileńskiego czy Praskiego, przechodziła linia kolejowa.
Na tyłach obecnej dyrekcji kolei państwowych PKP Polskie Linie Kolejowe S.A., w budynku przy ul. Wileńskiej 2/4, znajdowała się pierwsza siedziba Rządu Tymczasowego i Krajowej Rady Narodowej, ale także Miejski Urząd Bezpieczeństwa Publicznego (MUBP). W jego piwnicy znajdował się areszt, wcześniej używany przez NKWD. – Szybko stamtąd MUBP przeniesiono. Specyfika działania UB mogła zniechęcać do nowej władzy, nie działała dobrze na jej wizerunek – podkreśla Łaszczyński.
Praskie Łączki
Reklama
Po zajęciu Pragi przez Sowietów, szybko zabrakło więzień dla pojmanych żołnierzy AK i NSZ. Sowieci rozwiązali ten problem zajmując domy mieszkalne, z których usuwano mieszkańców. Zabierano lokale na swoje kwatery, a piwnice na cele więzienne. Przy ul. 11 Listopada zajmowano kolejne kamienice, m.in. numery: 62, 66, 68. Ta ostatnia nazywana kordegardą lub rogatką, gdzie mieścił się sowiecki Trybunał Wojenny NKWD, była świadkiem wielu zbrodni.
Według IPN, budynki szkolne przy ul. Otwockiej 3 były zajęte przez komendę wojskową i trybunał wojskowy wraz z siedzibą prokuratury armii sowieckiej. Choć znajdował się tam także areszt, to w budynku nie zachowały się żadne ślady z tego okresu. Także w liceum Władysława IV, w części przylegającej do ul. Jagiellońskiej, w roku 1945 miał siedzibę drugi sowiecki trybunał wojenny.
Efektem nowej okupacji były setki ofiar. O anonimowych grobach żołnierzy powojennej konspiracji wielu dowiedziało się po tym, gdy na warszawskich Powązkach na tzw. Łączce, rozpoczęły się ekshumacje potajemnie grzebanych Żołnierzy Wyklętych. Takich miejsc, jak praska Łączka, może być dużo, ale większość najpewniej na zawsze pozostanie anonimowych.
Najpewniej nie dowiemy się wiele o losach pochowanych za murami praskiego więzienia karno-śledczego przy ul. Namysłowskiej. W powstałym w 1944 r. w dawnych koszarach więzieniu, uważanym za jedno z najcięższych, a odgrodzonym trzymetrowym murem, egzekucji dokonywano w specjalnym bunkrze śmierci. Zwłoki chowano w pobliskim rowie, posypane wapnem.
Reklama
Do czasu uruchomienia „Mokotowa” to było główne więzienie w Warszawie. W latach 70. zabudowania więzienia rozebrano, a w ich miejscu stawiano bloki mieszkalne. – Ludzie, którzy budowali to osiedle, opowiadali, że wykopane kości zabierano gdzieś na śmietnik i ślad po nich ginął – mówi dr Tomasz Łabuszewski z warszawskiego IPN, badający miejsca kaźni Żołnierzy Wyklętych. Ilu ludzi tam zginęło? – Z pewnością kilkaset osób. Nie ma pełnej czy urzędowej listy, są ustalenia społeczników.
Ludzie słyszeli jęki
Główna siedziba NKWD, a następnie na długo WUBP w Warszawie, znajdowała się przy ul. Strzeleckiej 8. Tu urzędował Iwan Sierow – główny doradca NKWD przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, organizator aresztowania przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, sądzonych potem w tzw. Procesie Szesnastu, późniejszy szef wywiadu wojskowego ZSSR.
W 1945 r. stopniowo wprowadził się tu WUBP, zamieniając budynek w areszt podręczny. Tu zwożono żołnierzy powojennej partyzantki i w mieszkaniach, przekształconych na sale przesłuchań, katowano. Po 1948 r. areszt zamieniono na mieszkania dla funkcjonariuszy UB i ich rodzin. – Mamy świadectwa dawnych więźniów, mówiące o śmierci osób, które nie wytrzymywały śledztw. Są meldunki Delegatury Sił Zbrojnych o wykonywanych tam wyrokach śmierci – mówi dr Łabuszewski. – Mamy też relacje mówiące o tym, że na pełny regulator nastawiona była muzyka, a i tak ludzie słyszeli jęki katowanych.
Po zajęciu lewobrzeżnej Warszawy, dużą część aparatu ucisku przerzucono za Wisłę. – Jednak druga część katowni, ze względu na zniszczenia za Wisła, pozostała na Pradze na dłużej – mówi Maciej Łaszczyński. – Na przykład WUBP działał przy ul. Sierakowskiego do 1956 r.
Dokumentalistka Ewa Szakalicka nakręciła film „Katownie praskie”, bo – jak tłumaczy – nadal niewiele wiadomo o mrocznych tajemnicach, które kryją kamienice na Pradze. W jednej z praskich katowni przebywał komendant okręgu nowogródzkiego AK ppłk Janusz Prawdzic-Szlaski ps. Prawdzic. – Pochodzę z rodziny kresowej. Mój tato i jego kuzyni byli również w okręgu nowogródzkim AK. Byłam wzruszona, gdy na cegle znalazłam wyryty napis „Prawdzic 1945”. Pierwszy raz poczułam się na Pradze, jak u siebie – twierdzi Ewa Szakalicka.
Swoim filmem dokumentalnym chciała trafić do wrażliwości ludzi, potrząsnąć ich sumieniami, by zdali sobie sprawę z tego, co tam się stało. Że Praga była jednym wielkim więzieniem, katownią i miejscem martyrologii, czego sobie dziś kompletnie nie uwiadamiamy. – Do tego stopnia, że dzieją się rzeczy straszne. Przy ul. Namysłowskiej, dawnej Ratuszowej, przy której mieściło się „Toledo”, najstraszniejsze wówczas więzienie, powstało nowe osiedle. Powstało na trupach pochowanych tam ofiar – twierdzi. – Nie wiem czy to było nieświadome czy celowe zacieranie śladów, ale tam nie da się przeprowadzić ekshumacji.