WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Rosja nie pozwala światu o sobie zapomnieć; toczy wojnę informacyjną w cyberprzestrzeni, a w realu posługuje się trucizną... Czy po niedawnych wyborach prezydenckich – wygranych przez bezkonkurencyjnego Władimira Władimirowicza Putina – można się spodziewać stonowania czy raczej nasilenia tych niepokojących zjawisk z dziedziny rosyjskiej polityki i dyplomacji?
ANNA ŁABUSZEWSKA: – To wielka niewiadoma. Mimo że w państwie autorytarnym, którym jest Rosja Putina, wszystko jest z góry ustalone, to niczego nie można być pewnym. Z pewnością te wybory były dla Rosji swego rodzaju przejściem przez ucho igielne. Dla aparatu kremlowskiego były – mimo swej fasadowości – jednak pewnym stres-testem. Zostały rozstrzygnięte w pierwszej turze, co w Rosji po czasach Jelcyna, czyli od 2000 r., jest normą. Tym razem chodziło tylko o to, by pokazać, że poparcie dla obecnej i przyszłej polityki Putina jest tak powszechne i tak już zakorzenione, że nie ma mowy, aby ktokolwiek mógł podważać jego władzę i jego decyzje. Teraz Putin może już w każdej chwili obwieścić światu, że będzie rządził dożywotnio.
– W tym celu musiałby zmienić konstytucję Federacji Rosyjskiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– To nic trudnego. Pole polityczne w Rosji jest pod całkowitą kontrolą prezydenta, a „kieszonkowy” parlament z łatwością w każdej chwili może przeprowadzić stosowną zmianę konstytucji – zgodnie z wolą prezydenta. Znamienne było to, że jedna z „kapłanek” telewizyjnej propagandy napisała: „Do wyborów mieliśmy prezydenta, a teraz mamy wodza i nie pozwolimy go zmienić”. Prezydenta można zmienić, wodza już nie. Do 2024 r., czyli do końca tej nowej kadencji, czasu jest dużo, a sytuacja w Rosji jest szalenie dynamiczna. Nie wiemy, jakie czynniki będą kształtowały tę kadencję; można jednak przewidywać, że prezydent Putin będzie się starał utrwalić swoją władzę. W grę mogą wchodzić czynniki, o których dziś nam się nawet nie śniło, a które będą miały decydujące znaczenie dla rozwoju wypadków i wpływ na decyzje podejmowane na Kremlu.
– Czy Rosjanie zdają sobie sprawę z fasadowości demokracji, w której uczestniczą?
– Myślę, że nie zadają sobie na co dzień tego rodzaju pytań. Putin bardzo wiele zrobił, żeby ludzie przestali się interesować polityką, żeby zajęli się swoimi sprawami...
– ...ciepłą wodą w kranie?
– Nie tylko, tu chodzi o coś więcej. O to, żeby ludzie zajęli się przede wszystkim sobą, własną karierą, np. w biznesie. Jeden z opozycyjnych dziennikarzy, Iwan Dawydow, na portalu „The New Times” napisał w powyborczym szkicu, że wcale się nie dziwi, iż Rosjanie gremialnie uczestniczyli w tych wyborach, bo choć może nawet specjalnie nie chciało im się iść i zostało to na nich w różny sposób wymuszone, to z pełną świadomością, z przekonaniem i z własnej woli oddali głos właśnie na Putina.
– Skąd się bierze to ich niezwykle mocne przekonanie do Putina?
Reklama
– Z tego, że – jak twierdzą – nigdy dotąd narodowi rosyjskiemu nie żyło się tak dobrze. Dawydow napisał: „Przecież dopiero niedawno nasza władza przestała nas zabijać”... Rzeczywiście, putinowski aparat represji działa miękko, punktowo i tylko wobec najbardziej aktywnych opozycjonistów, którym nie podoba się, że Putin rządzi 18 lat, że wszystko jest pogrążone w marazmie... Większość Rosjan nie porównuje swego życia z życiem w Paryżu, lecz z tym, które wiedli 20 lat temu.
– Aż tak bardzo się polepszyło?
– Rosja to dziś dwa światy: kilka wielkich miast, w których żyje się już prawie po zachodniemu, i cała ogromna reszta kraju stanowiąca zaplecze Putina, jego żelazny elektorat, któremu żyje się dziś może tylko odrobinę lepiej...
– I to wystarczy, by bezkrytycznie popierać obecną władzę?
– Najwyraźniej tak. Elektorat Putina z jednej strony chce mieć przede wszystkim święty spokój, a z drugiej – bardzo mu się podoba, że Putin wznosi hasła walki z Zachodem, że walczy nawet na Ukrainie, w bratnim kraju, że przyłączył Krym do Rosji, że wysłał wojsko do Syrii, dzięki czemu Rosja wstała z kolan. Ta powszechna aprobata dla wszelkich poczynań prezydenta jest, oczywiście, rezultatem bardzo skutecznej propagandy, która dociera do szerokich mas i wchodzi jak w masło. Rosjanie oczekują właśnie takich prostych komunikatów – nie weryfikują ich, nie porównują, bo do ich świata nic innego nie dociera. Są zadowoleni i żyją w przeświadczeniu, że tylko władza Putina jest w stanie zapewnić im takie właśnie dobre życie. Nie chcą żadnych zmian.
– Boją się ich?
– Tak sądzę. Obawiają się, że jakiekolwiek zmiany doprowadzą do utraty tego, co mają, choć mają tak niewiele... Ten właśnie strach napędza poparcie dla Putina.
Reklama
– Putin po prostu umiejętnie zarządza strachem?
– Bardzo umiejętnie! Ale to, oczywiście, może mu kiedyś spłatać figla, ponieważ ta kontrola, którą aparat państwowy przez swe liczne instytucje ma dziś nad społeczeństwem, sprawia, że sondażownie i pracownie socjologiczne nie są w stanie określić rzeczywistych nastrojów społecznych. Przeciętny Rosjanin zapytany, czy popiera politykę Putina, nie odważy się zaprzeczyć, nawet jeśli nie jest zadowolony.
– Może jednak kiedyś się odważy...?
Reklama
– Nie można wykluczyć, że wyrazy społecznego niezadowolenia mogą zaskoczyć prezydenta Putina, choć zapewne będą się pojawiać punktowo i bez związku z wielką polityką. Jak ten w Wołokołamsku k. Moskwy, gdzie w ubiegłych latach wiele razy dochodziło do spontanicznych demonstracji – mieszkańcy bezskutecznie domagali się, by lokalne władze zlikwidowały zatruwające im życie wysypisko śmieci. Dzień po wyborach doszło tam do kumulacji niezadowolenia w związku z masowym zatruciem dzieci toksycznymi gazami wydobywającymi się z tegoż składowiska. Gdy przedstawiciele władz obwodu przyjechali do miasta, ludzie prawie ich rozszarpali... W uspokojenie awantury musiał się włączyć sam prezydent. Do spontanicznych demonstracji doszło też w dalekim Kemerowie, gdzie w tragicznym pożarze zginęły 64 osoby, w tym dzieci. Ludzie byli wzburzeni tym, że akcja ratownicza była opieszała, bo lokalne władze nie zareagowały odpowiednio. Sytuację jako tako uspokoiła osobista wizyta Putina.
– To znaczy, że potencjał niezadowolenia jednak drzemie w rosyjskim społeczeństwie i w różnych miejscach nieoczekiwanie i nagle może się ujawniać?
– Myślę, że takich zwykłych przejawów niezadowolenia – nie z polityki, nawet nie z tego, że znowu odebrano część emerytur, żeby zbudować rakietę, bo na to wszystko Rosjanie się godzą – będzie coraz więcej, z czego sprawujący władzę na różnych szczeblach niekoniecznie zdają sobie sprawę.
– Bo są społecznie wyobcowani, zamknięci w swoich gabinetach i swoim dobrobycie?
– Ludzie władzy w Rosji mają status nietykalnych, cieszą się specjalnymi przywilejami i mogą sobie pozwalać na coraz więcej. Mimo iż sytuacja ekonomiczna kraju nie jest najlepsza, to jednak nie jest tragiczna, bo sprzedaż ropy i gazu za granicę wciąż jest dość stabilną podstawą napływu pieniędzy do budżetu państwa. To się w najbliższym czasie radykalnie nie zmieni, a co najwyżej, jeśli spadną ceny ropy, ucierpią na tym cele socjalne, a nie majątki polityków.
– Jednak Władimir Władimirowicz zawsze przecież stanie w obronie pokrzywdzonych i uciśnionych...
Reklama
– Wystarczy, że ze zgorszeniem zagrzmi z wysokości Kremla i wtedy dojdzie co najwyżej do dymisji pomniejszych lokalnych urzędników. Dobrze okopana na swych pozycjach elita polityczna nie przestanie natomiast zaciekle walczyć o te zasoby, które może między sobą podzielić, a które stanowią źródło renty korupcyjnej. Tort do podziału jest jednak coraz mniejszy. Będziemy mogli obserwować jedynie symptomy tej walki „buldogów pod dywanem”, ponieważ elity rządzące – od średniego do najwyższego szczebla – są bardzo hermetyczne. W Rosji nie prowadzi się otwartej dyskusji, wszystko dzieje się w zaciszu gabinetów.
– Bo rosyjskie media są trzymane na coraz krótszej smyczy?
– Niektóre media są tam po prostu częścią władzy. Na szczęście istnieje też sporo mediów niekontrolowanych i niesterowanych przez Kreml. Niemniej są one wtłoczone w wąskie ramy przepisów ograniczających ich działanie, a trzeba się jeszcze spodziewać przykręcenia śruby, nałożenia ograniczeń na działalność internetową. Mimo wszystko dziś dziennikarze tych niezależnych mediów czują się ludźmi wolnymi, bez większych zahamowań mówią wprost, zwłaszcza w Internecie, o ważnych społecznie sprawach. Są za to przywoływani do porządku, proszeni na rozmowy, ale szerokich represji nie ma. Te są stosowane wobec bardziej zdeklarowanych wrogów obecnej władzy.
– Jak np. Aleksiej Nawalny?
– Nawalny to nie tylko bloger walczący z korupcją, ale także polityk, który dzięki sieciom społecznościowym potrafił skupić wokół siebie sporą grupę młodych ludzi zdecydowanie przeciwnych Putinowi, którzy nie chcą Rosji zaskorupiałej, kontrolowanej przez urzędników i struktury siłowe, zamkniętej na świat, krytykującej Zachód. Oni chcieliby przewietrzyć korytarze władzy.
– I mogą być liczącą się siłą?
Reklama
– Trudno powiedzieć, jak liczna jest ta grupa. Nawalny kilka razy już wyprowadzał ludzi na ulicę i na te demonstracje przychodzili głównie młodzi ludzie urodzeni już w epoce Putina, niepamiętający innej Rosji. Co ciekawe, demonstracje te odbywały się nie tylko w dużych miastach, lecz także na prowincji. O tych młodych ludziach można powiedzieć, że chcą się uczyć i myśleć samodzielnie, że chcą być kimś. Jednakże spora część młodzieży wybiera inną ścieżkę kariery, niekoniecznie związaną z nauką i samodzielnym myśleniem – chętnie włącza się do lokalnych struktur politycznych, działa w kremlowskiej młodzieżówce, koniunkturalnie zapisuje się do partii rządzącej.
– A zatem można się spodziewać, że nawet naturalna wymiana pokoleniowa w rosyjskiej polityce nie sprawi, iż Rosja z dnia na dzień stanie się krajem spokojnym i przewidywalnym, bez tych imperialnych aspiracji, które dziś w sposób brutalny komunikuje światu. Czego złego możemy się jeszcze spodziewać ze strony Rosji Putina?
– Kreml zapewne nadal będzie się starał dyktować światu swoje warunki. Na razie świat nie pozostawia mu odpowiedniego pola. Putin bardzo liczył na nowe otwarcie ze Stanami Zjednoczonymi prezydenta Donalda Trumpa, na ułożenie ładu międzynarodowego z udziałem Rosji, aby ta mogła mieć decydujące zdanie w najważniejszych sprawach świata. Myślę, że Rosja nie straciła jeszcze nadziei na to, iż w końcu jednak zostanie dostrzeżona przez świat zachodni, że będzie on musiał przystąpić do rozmów typu Jałta 2.0. Rosji chodzi o nowy podział świata, w którym mogłaby zająć pozycję jednego z rozgrywających państw.
– I dlatego od kilku już lat robi to po swojemu, przez wojnę informacyjną, a ostatnio przez tzw. wojnę toksyczną, w której posługuje się trucizną?
Reklama
– Tak, choć temu zaprzecza. Znamienne jest jednak to, że Putin oświadczył wprost: Nie słuchaliście nas, to teraz posłuchajcie! Podczas tegorocznego orędzia w parlamencie pokazał film, jak to rosyjskie rakiety hiperdźwiękowe są w stanie zniszczyć każdy cel na globie. W domyśle, oczywiście: Jeśli nie chcecie być zniszczeni, to rozmawiajcie z nami na naszych warunkach. To jest myślenie geostrategiczne, wyjęte wprost ze Związku Radzieckiego. Nie doczekawszy się satysfakcjonującej odpowiedzi Zachodu, Putin zaostrzył metody prowokacji. Można sądzić, że sprawa otrucia Sergieja Skripala była właśnie taką prowokacją, która miała pobudzić Zachód do mocnej akcji, która wywołałaby jeszcze mocniejszą reakcję Rosji.
– Może polegającą na użyciu rosyjskich rakiet?
– Nie sądzę, by doszło do realnej wojny. Putinowi grożącemu rakietami chodzi o pobudzenie Zachodu do rozmów, do przerwania izolacji Rosji.
– A na to, przynajmniej na razie, się nie zanosi.
– Wciąż obowiązują zachodnie sankcje, a Stany Zjednoczone zapowiadają wprowadzenie nowych. To sytuacja bardzo niewygodna dla samego Putina, a także dla rosyjskich elit, których wielkie majątki są ulokowane na Zachodzie. Zbytnie więc zadrażnienie sytuacji z Zachodem może sprowadzić na nie, a rykoszetem i na całą Rosję, kłopoty. Można mieć zatem nadzieję, że gra Putina w nowej kadencji będzie polegała na umiejętnym godzeniu drażnienia Zachodu – na użytek wewnętrzny, w celu przypodobania się żelaznemu elektoratowi – z dążeniem do rozsądnej międzynarodowej równowagi, która pozwoli dworowi Putina na dalsze korzystanie ze słodkich owoców władzy.