Jak się masz? To bardzo często stawiane pytanie, które jest pytaniem zwyczajnym, zwrotem wypowiadanym w czasie powitania. Jedni odpowiadają na nie: Dziękuję, jest okay (tak czynią np. Amerykanie), inni (m.in. Polacy) zaczynają szczegółowo oceniać swój stan wewnętrzny, zdrowie, warunki życiowe, stan posiadania itd., znajdując wiele uszczerbków. Tymczasem chrześcijanin, człowiek wierzący właściwie zawsze powinien na takie pytanie odpowiedzieć pozytywnie. W Kościele możemy bowiem odnaleźć wiele pomocy do tego, żeby pięknie przeżywać swoje życie. Chrześcijanin, który dba o swoje sumienie, ma do dyspozycji przede wszystkim sakrament spowiedzi. Są ludzie, którzy przystępują do tego sakramentu nawet raz w miesiącu – wielu praktykuje pierwsze piątki miesiąca. Mamy także do dyspozycji różnego rodzaju nabożeństwa – przede wszystkim te do Serca Pana Jezusa i do Serca Maryi. Istnieją w Kościele ruchy, w które można się angażować i z których pomocy można korzystać. Myślę tu np. o Grupach Modlitwy św. Ojca Pio, oazach, KIK-ach itp. – jest duża plejada możliwości, by prowadzić głębokie życie religijne. Każdy z nas ma przecież możliwość swojej modlitwy indywidualnej czy rodzinnej. Jest poranny i wieczorny pacierz z modlitwą do Anioła Stróża, jest akt oddania się w opiekę Maryi – „Pod Twoją obronę”, modlitwa różańcowa czy Koronka do Miłosierdzia Bożego i in.
Reklama
Mamy do dyspozycji bardzo wiele ofert Kościoła i naszego duszpasterstwa. Człowiek, który żyje swoją wiarą, ma możliwość zauważenia, że nie jest sam, że ma odniesienie do Boga i do Kościoła, do swojej wspólnoty, do drugiego człowieka. Nasze życie modlitwą może nam pomóc w budowaniu życia wewnętrznego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ten, kto nie sięga po propozycje duszpasterskie, który żyje życiem wyłącznie świeckim, jest wewnętrznie uboższy. Te, które daje świat, nie należą do głębokich. One oferują życie przyspieszone, dziś zwłaszcza dzięki Internetowi, który niejednokrotnie nie wystarczy, komputerowi, żeby jakoś przeżyć dzień. Ale człowiek o głębszej świadomości chce mieć zapewniony jakiś komfort życia wewnętrznego, a ten płynie z wiary, z przeżyć religijnych, z traktowania Pana Boga poważnie i odpowiedzialne. Nie można więc zostawić Boga gdzieś na marginesie swojego życia, nie wolno Go lekceważyć, bo prędzej czy później popadniemy w pustkę, bezsens i nie poradzimy sobie z kryzysami wewnętrznymi. On ma na wszystko lekarstwo, jest przecież Miłością i Miłosierdziem.
Zacytuję jeszcze na koniec św. Jana Pawła II, który tak ustosunkowuje się do tego problemu: „Wszyscy mamy powołanie do tego, żeby żyć w Chrystusie, czyli żeby stać się dziećmi Bożymi. To jest największe powołanie. To jest pułap ludzkich możliwości, a właściwie jest to ponad pułapem ludzkich możliwości” (Kraków, 22 czerwca 1983).