Reklama

Niedziela Lubelska

Ludzie – Miejsca – Wydarzenia

Trzeba tylko zacząć

Niewielu lublinian, tym bardziej gości, przechodząc Krakowskim Przedmieściem obok obecnej Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, zdaje sobie sprawę, że mija dom, w którym urodziła się i wychowała Kazimiera Wołowska. Jedyna lublinianka wśród błogosławionych i męczenniczek Kościoła i jedyna, zapomniana niestety, mistyczka z Lublina

Niedziela lubelska 38/2018, str. VI

[ TEMATY ]

ludzie

błogosławiona

Archiwum

W 2001 r. jeden z Żydów uratowanych przez s. Martę, prof. Jerry Glickson (na zdjęciu razem z małżonką Leslie), przekazał niepokalankom tablicę wdzięczności za ocalenie życia. Z lewej strony ówczesna przełożona generalna matka Nina od Zmartwychwstania Mic

W 2001 r. jeden z Żydów uratowanych przez s. Martę, prof. Jerry Glickson (na zdjęciu razem z małżonką
Leslie), przekazał niepokalankom tablicę wdzięczności za ocalenie życia. Z lewej strony ówczesna przełożona generalna matka Nina od Zmartwychwstania Mic

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wołowscy zajmowali pod koniec XIX wieku okazały pałac przy Krakowskim Przedmieściu, zbudowany sto lat wcześniej przez ród Morskich. Tam 12 października 1879 r. na świat przyszła Kazimiera, jako najmłodsze spośród siedmiorga dzieci Marii i Józefa Wołowskich. Ojciec administrował majątkami ziemskimi na Lubelszczyźnie, dom prowadziła matka. Rodzice zadbali o wykształcenie i wychowanie dzieci, lekcji udzielali im znakomici nauczyciele; przez długie lata posługę katechety i spowiednika dla całej rodziny pełnił ks. Antoni Nojszewski, rektor lubelskiego seminarium.

Od zakochania do klasztoru

Reklama

Droga do odkrycia powołania zakonnego zaczęła się w ósmym roku życia Kazimiery, podczas rekolekcji u kapucynów w Zakroczymiu (odprawiała je z całą rodziną). Jedna z sióstr felicjanek stwierdziła, że widzi w niej zakonnicę. Cierpienie, jakiego doświadczyła w wieku 13 lat przy śmierci matki, skierowało jej myśli ku sprawom duchowym, choć żadnej decyzji jeszcze nie podjęła. Kilka lat później zakochała się, jak sama napisze, „bardzo silnie i to w człowieku wartościowym”. Uczucia obojga młodych rozwijały się gorąco aż do wtorku 1 listopada 1898 r. Przyszła błogosławiona zapamiętała w szczegółach zdarzenie, które zdecydowało o jej dalszym życiu. Wraz z ojcem i siostrą Adą poszła na uroczystość Wszystkich Świętych do pobliskiego kościoła Kapucynów, jak zwykle stanęła przy konfesjonale obok zakrystii, dwa metry od niej modlił się ukochany chłopak.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

„W czasie tej Mszy św. zaszło coś, czego do dziś dnia wytłumaczyć sobie nie mogę. Modliłam się... Oddawałam się Panu Jezusowi na wszystko…” – wspomina autorka w późniejszej notatce przekazanej swojemu zgromadzeniu. „Pokazał mi Pan Jezus całe moje życie, jakbym je całe wtedy przeżyła. Pokazał mi Pan Jezus bliską śmierć mego ukochanego ojca i parę zewnętrznych zdarzeń, które się co do joty sprawdziły. Stanęło mi Zgromadzenie nasze jako wolą Bożą mi przeznaczone i jednocześnie główne zasady i cechy Zgromadzenia. Jasnym mi było, że wewnętrzne przerobienie do gruntu i «śmierć sobie» tam jest dla mnie i że tylko od aktu silnego z mej strony zależy pójście drogą absolutnego wyrzeczenia się siebie. Od tej Mszy św. znam Mateczkę i znam ducha Zgromadzenia”.

Takie nagłe i silne wtargnięcia świata łaski w ludzkie serca towarzyszyły wielu chrześcijanom, czasem prowadząc do wyboru życia poświęconego Bogu w zakonie, kiedy indziej owocując głębokim nawróceniem, żeby przypomnieć choćby historię André Frossarda, który wszedł do paryskiej kaplicy jako agnostyk, by po kilku minutach wyjść jako człowiek zachwycony tajemnicą Boga.

Reklama

Po rozstaniu z wybrankiem serca, Kazimiera odwiedziła Jazłowiec (dziś Ukraina), gniazdo Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, czyli niepokalanek. Wahała się jeszcze, zwłaszcza, że usilnie od wstąpienia do tego zakonu odżegnywali ją znajomi jezuici. Wkrótce przyszedł mocny cios; na atak serca w 1899 r. umarł ojciec. Pół roku później Wołowska spotkała się z założycielką zgromadzenia bł. Marceliną Darowską, a jesienią 1900 r. rozpoczęła u sióstr postulat. Przyjęła imię s. Marta od Jezusa. „Ciężki miałam postulat, wszystkie diabły rozrywały mą duszę. Zostałam jedynie na słowo Matki, które dotąd słyszę: Możesz jechać – furta otwarta. A ja Mateczce na to, że jej najcałkowiciej ufam i polegam na jej zdaniu” – napisała.

Od sierocińca do męczeństwa

Realizacja powołania zakonnego s. Marty od Jezusa związana będzie z pracą na Wschodzie Rzeczpospolitej, z wyjątkiem krótkich pobytów w Nowym Sączu i Szymanowie. Pierwszą placówką, którą kierowała już jako przełożona (1919-28), był Maciejów (dziś Łukiw) na Wołyniu, miasteczko w pobliżu Kowla. Zgodnie z najważniejszą misją zgromadzenia, wychowywania w wierze i miłości do ojczyzny, siostra podjęła niezwykle skuteczne dzieło wśród tamtejszej młodzieży i dzieci. Najpilniejszą wówczas potrzebą, zaraz po wojnie, było utworzenie miejsc opieki nad sierotami wojennymi; w Maciejowie niepokalanki zebrały ich prawie sto. „Były to dzieci pozbierane z lasów i dróg, które prócz okropności wojennych niczego w życiu nie widziały” – napisała s. Marta. Do Maciejowskiego sierocińca trafiały dzieci ukraińskie, żydowskie i polskie; oprócz dachu nad głową trzeba było zapewnić im wyżywienie, co wiązało się z ogromnymi problemami. S. Wołowska patrzyła jednak dalej, wiedząc, że bez umiejętności choćby czytania i pisania, przyszłość dzieci będzie ciężka. W ciągu kilku tygodni uruchomiła szkołę podstawową, która działa niecały rok. Na Wołyń nadciągnęły hordy wojsk sowieckich, udało się ewakuować dzieci i siostry do Szymanowa.

Reklama

Po przepędzeniu bolszewików, już jesienią 1920 r. s. Marta wróciła do Maciejowa, na nowo otworzyła szkołę i sierociniec, odnowiła klasztorną kaplicę. Podjęła ideę założenia seminarium pedagogicznego, kształcącego przyszłe wychowawczynie i nauczycielki do pracy na Wołyniu. Siostry prowadziły również pracę duszpasterską, przygotowują dzieci, młodzież i dorosłych do sakramentów, dbały o głodnych i bezdomnych, których tysiące trafiły do klasztoru. Wszystkim dziełom przyświeca dewiza założycielki niepokalanek, bł. s. Marceliny: „Trzeba tylko zacząć”. Dalej już Pan Bóg znajdzie środki i ludzi. Podobne dzieło, równie owocne – szkoła i seminarium nauczycielskie – s. Marta utworzyła w nadbużańskim Wirowie, niedaleko Sokołowa Podlaskiego.

Na dwa miesiące przed wybuchem II wojny światowej władze zakonne delegowały s. Wołowską do opieki nad wszystkim dziełami niepokalanek na Kresach i osadziły w roli przełożonej w Słonimiu (dziś Białoruś). Najpierw inwazja sowietów zmusiła siostry do opuszczenia szkoły i klasztoru, a po niespełna dwóch latach nadszedł żywioł niemiecki. Zaczęła się eksterminacja Żydów; w getcie w Słonimiu i w pobliskich lasach Niemcy dokonali egzekucji ponad 35 tys. kobiet, mężczyzn i dzieci. Wielu szukało i znalazło schronienie w klasztorze niepokalanek. S. Marta pomimo świadomości grożącej jej śmierci, ukryła i ocaliła życie kilkudziesięciu Żydom. Razem ze współsiostrą Ewą Noiszewską i jezuitą Adamem Sztarkiem została rozstrzelana 19 grudnia 1942 r. w lesie zwanym Górą Pietralewicką, dwa kilometry od Słonimia. W 1999 r. Jan Paweł II beatyfikował siostry, rok później o. Adam pośmiertnie otrzymał medal „Sprawiedliwy wśród narodów świata”.

Na ścianie domu obok dawnego pałacu Wołowskich w czerwcu 2003 r. zawisła okolicznościowa tablica, dedykowana bł. Marcie. Na tablicy znajdują się słowa: „W tym domu 12 października 1879 r. urodziła się Kazimiera Wołowska, błogosławiona s. Marta od Jezusa, Niepokalanka. Śmierć męczeńską poniosła z rąk niemieckiego okupanta 19 grudnia 1942 r. w Słonimiu za ratowanie Żydów oraz działalność patriotyczną i charytatywną. Beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II 13 czerwca 1999 r. w Warszawie wśród 108 męczenników II wojny światowej”. Obraz błogosławionej znajduje się w bocznym ołtarzu w archikatedrze lubelskiej.

2018-09-19 10:33

Oceń: +3 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Hanna Chrzanowska - sumienie pielęgniarek

Niedziela kielecka 45/2003

[ TEMATY ]

błogosławiona

moipip.org.pl

„Czy rozumiem godność swojego zawodu? Jaki jest mój stosunek do chorego? Czy nie uchylam się od istotnego pielęgnowania chorych, uciekając się do wykonywania zabiegów wyższych? A przecież chorzy najbardziej odczuwają naszą miłość kiedy ich myjemy, karmimy, kiedy ich układamy... Czy ze zdwojoną życzliwością pielęgnowałam nieprzytomnych, dzieci, starców? Czy otaczałam specjalną opieką zatroskanych i płaczących...?”. To fragment „Rachunku sumienia pielęgniarki”. Napisała go Hanna Chrzanowska.
Kim była? Dla tych, którzy ją dobrze znali, swoich uczennic - wychowawczynią i autorytetem, „cioteczką”, dla chorych i sierot - tą, która przywracała im godność. Od 1998 r. trwa proces kanonizacyjny służebnicy Bożej Hanny Chrzanowskiej.

Kiedy zastanawiamy się skąd wzięło się społecznikostwo, altruizm i tyle poświęcenia u Hanny, to na pierwszym planie pojawia się jej środowisko rodzinne. Urodziła się 7 października 1902 r. w Warszawie. Ojciec Ignacy Chrzanowski - profesor literatury polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Matka Wanda pochodziła ze znanej rodziny warszawskiej Szlenkierów, zaangażowanej w sprawy społeczne. Jej siostra Zofia wraz z mężem założyła Szpital Dziecięcy im. Karola i Marii. W domu ciągle wspierano ubogich, organizowano kolonie dla sierot, kwesty itp. W pamiętnikach Hanna odnotowała: „wzrastałam w atmosferze pomocy drugim”. Pewnego razu mała Hania oraz jej brat dostali na urodziny 10 rubli. Brat oddał pieniądze na cele społeczne. Ona zaś za swoje kupiła bieliznę i ubrania dla ubogiego chłopca, który właśnie miał być wypisany ze szpitala i nie miał zupełnie nic. „I o szczęście w moich oczach ubierano malca.” - pisała w pamiętnikach. Duży wpływ na jej wychowanie miała również szkoła średnia u Sióstr Urszulanek. Zainteresowanie pielęgniarstwem zrodziło się u Hanny tuż po maturze w 1920 r. Wówczas zgłosiła się do kliniki chirurgicznej, gdzie amerykański Czerwony Krzyż organizował kursy dla adeptek pielęgniarstwa. Rezygnację z podjętych w 1920 r. studiów filozoficznych i wstąpienie do nowo otwartej Warszawskiej Szkoły Pielęgniarstwa rodzice przyjęli z aprobatą. Inaczej zareagowali znajomi, którzy o zawodzie pielęgniarki wyrażali się, „że to zawód dziwny, głupawy, poniżający”. Szkoła została utworzona z inicjatywy grona lekarzy, działaczy PCK i przedstawicieli amerykańskiego Czerwonego Krzyża. Na jej czele stała Amerykanka Helen Bridge. Warunki bytowe i lokalowe były bardzo skromne, ale poziom w zakresie edukacji był wysoki. Oprócz dyscyplin medycznych, uczono adeptki etyki i teorii pielęgnowania. Co istotne, 80% godzin stanowiły zajęcia praktyczne. Hanna ukończyła szkołę w 1924 r. z bardzo dobrymi wynikami. Wkrótce została instruktorką pielęgniarstwa w otwartej opiece zdrowotnej w Uniwersyteckiej Szkole Pielęgniarstwa w Krakowie. W latach 1931-1933 była asystentką dyrektorki Warszawskiej Szkoły Pielęgniarstwa. Przez 10 lat (1929-1939) redagowała pierwsze czasopismo zawodowe Pielęgniarka Polska. Tu znalazły miejsce zagadnienia z zakresu etyki, programy i metody kształcenia. W tym też okresie jako stypendystka fundacji Rockeffelers, odwiedziła: Belgię, Francję i USA, gdzie zdobywała wiedzę z zakresu pielęgniarstwa domowego i oraz wygłaszała liczne odczyty. Wszystkie te doświadczenia przełożą się na jej późniejszą pracę w pielęgniarstwie parafialnym.
CZYTAJ DALEJ

7 października: Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Różańcowej

[ TEMATY ]

modlitwa

różaniec

Episkopat News

Przypadające dziś, 7 października, wspomnienie Matki Boskiej Różańcowej to dzień szczególny w powszechnym i polskim kalendarzu maryjnym.

Modlitwa różańcowa jak żadna inna obejmując cały świat katolicki wskazuje, że Maryja to Mater omnium, udzielająca się wszystkim we wszystkich potrzebach jako Pośredniczka prowadząca do Chrystusa. Różaniec stał się modlitwą powszechną, najdobitniejszym wyrazem czci i kultu maryjnego.
CZYTAJ DALEJ

X edycja Akademii Liderów

2025-10-08 11:23

[ TEMATY ]

Fundacja świętego Mikołaja

Akademia Liderów

Akademia Liderów 2025

Materiał prasowy

Kinga Niemiec i Wiktoria Ratajcza

Kinga Niemiec i Wiktoria Ratajcza

Fundacja Świętego Mikołaja realizuje po raz 10. Akademię Liderów dla młodzieży, która chce zmieniać świat na lepsze. Dwie absolwentki programu właśnie nominowane do prestiżowej nagrody Młoda Polka!

Od okrągłej dekady, w ramach programu Akademii Liderów, Fundacja Świętego Mikołaja kształci młodych ludzi gotowych działać i aktywnie zmieniać swoje otoczenie. W ramach programu młodzież przeprowadziła już ponad 220 autorskich projektów społecznych. Młodzi aktywiści – uczniowie szkół ponadpodstawowych organizują właśnie w różnych częściach Polski własne, autorskie przedsięwzięcia, takie jak np. Karolina z Grudziądza, która prowadzi grę miejską, w której można doświadczyć wyzwań życia osób z niepełnosprawnościami, czy jak Basia i Maks z Kalisza, którzy prowadzą międzypokoleniowe warsztaty artystyczne, czy Karol i Krzysiek z Elbląga, którzy za pomocą klocków opowiadają młodszym kolegom o historii II Wojny Światowej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję