Reklama

Głos z Torunia

Dzieciństwo za drutami obozu

Z Krystyna Jabłońską o dzieciństwie za drutami obozu rozmawia Zenon Zaremba

Niedziela toruńska 3/2019, str. VI

[ TEMATY ]

obóz koncentracyjny

Ks. Paweł Borowski

Cmentarz ofiar hitlerowskiego obozu w Potulicach

Cmentarz ofiar hitlerowskiego obozu w Potulicach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zenon Zaremba: – Co pozostało Pani w pamięci z tamtych lat?

Krystyna Jabłońska: – Urodziłam się w lipcu 1938 r. Byłam więc małym dzieckiem w chwili napaści wojsk hitlerowskich na Polskę. Moi rodzice mieli gospodarstwo rolne w Kneblowie k. Radzynia Chełmińskiego. Mój ojciec kilkakrotnie odmawiał podpisania przynależności do tzw. II grupy. W listopadzie 1941 r. o północy esesmani wtargnęli do naszego domu z rozkazem natychmiastowego opuszczenia domu. Zaprzęgiem konnym pojechaliśmy z całą grupą mieszkańców tej okolicy do stacji kolejowej w Mełnie, skąd zawieziono naszą rodzinę do obozu w Potulicach, gdzie w miejscowym pałacu hrabiów Potulickich lokowano wszystkich przesiedleńców.

– Jakie warunki egzystencji zastaliście w tym obozie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Było tam bardzo ciasno. Spaliśmy na drewnianych pryczach na słomie. Pchły i inne insekty strasznie nam dokuczały. Nie było sanitariatów. Potem przeniesiono nas do baraków drewnianych, przez które padał deszcz i śnieg. Panowały choroby, głód i bród. Baraki budowali obozowicze. Ja, jako trzyletnie dziecko, chorowałam na choroby zakaźne różnego typu. Uratował mnie pokarm mojej kochanej mamy, która w maju 1942 r. urodziła w obozie mojego brata Tadeusza. Była w ciąży w momencie wysiedlenia. Mając 4 lata, na nowo musiałam uczyć się chodzić.

Reklama

– Czy dzieci w obozie wykonywały również jakieś prace?

– Pamiętam, jak nas wyprowadzano do lasu pod nadzorem kapo i psa. Musieliśmy klęczeć gołymi kolanami na szyszkach, które okaleczały nasze dziecięce nogi. Starsze dzieci chodziły do pracy. Zbierały pokrzywy na obiad, kamienie, nosiły drzewo budowlane od kanału bydgoskiego. Byliśmy niedożywieni, słabi, dlatego śmiertelność dzieci w obozie była bardzo duża. Choroba głodowa atakowała wszystkie tkanki organizmu. Wszystkie dzieci cierpiały na głęboką depresję w wyniku zastraszania, bicia, beznadziei. Codziennie ktoś umierał z głodu i z pobicia. Widziałam, jak codziennie rano wynoszono na ręcznych wózkach martwe ciała zamordowanych ludzi. Ciała były nagie i mocno posinione. Jedną z form umęczenia więźniów były spisy kontrolne na placu apelowym. Staliśmy w śniegu po pas, zziębnięci i kaszlący. Moi rodzice na zmianę trzymali na rękach mnie i małego Tadeusza. Jedna z kobiet miała pięcioro dzieci. Kładła je na rozwiniętym kocyku na śniegu. Rano wszystkie jej dzieci zmarły.

– Słyszałem, że Niemcy wysyłali więźniów z Potulic do pracy w Niemczech?

Reklama

– Tak, to prawda. W jednym z transportów znalazła się moja mama. Miałam wówczas 6 lat, a mój braciszek 2 latka. Pamiętam do dziś te samochody, które wyjeżdżały z Potulic w nieznanym kierunku. Ze łzami w oczach i krzykiem patrzyliśmy bezradnie na te chwile rozstania. Były to gorzkie chwile pożegnań. W sierpniu 1944 r. Niemcy czuli smak niepowodzenia i nadchodzącej klęski. Wydawali rozkazy zwalniania dzieci z obozu. Mój ojciec nie miał żadnego kontaktu z rodziną. Nie wiedział o losie najbliższych. Przygarnęła mnie i mojego brata Tadeusza polska rodzina. Była to pani Woźnicka z Nakła, która miała 3 dorosłych dzieci. Było nam u nich przytulnie i czuliśmy się bezpiecznie. Mój ojciec był w obozie do końca. Nie odnalazł nas. Pojechał do domu sam. Był już 12 km od domu k. Kneblowa, ale w Wąbrzeźnie został ujęty w łapance czerwonoarmistów i wraz z innymi Polakami został przewieziony transportem kolejowym do Charkowa, gdzie został osadzony w łagrze. Myśleliśmy, że mój ojciec zginął, ale Bóg chciał inaczej i po ucieczce wrócił do Polski, do rodziny.

– Kto was odnalazł?

– Mnie i mojego brata Tadeusza odnalazła ciocia i zabrała nas do dziadka, który mieszkał w Rogóźnie. Moja mama, która jako więźniarka była zatrudniona w Niemczech w fabryce samolotów, wróciła do domu pod koniec lipca 1945 r. do wsi Kneblowo. Od Wrocławia do domu rodzinnego szła pieszo. Zamieszkaliśmy w naszym zburzonym i okradzionym domu.

2019-01-16 11:11

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zachowują obozowe listy

Grupa cennych listów więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych zostanie poddana specjalistycznej konserwacji dzięki ministerialnemu wsparciu. Wśród eksponatów przeznaczonych do tego rodzaju renowacji, będących w posiadaniu Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie, znajduje się unikat: ubranie z obozu pracy w Hasag, wykonane z papieru – jedyny tak dobrze zabezpieczony i kompletny eksponat w Polsce. Niegdyś używał go przymusowy robotnik w skarżyskiej fabryce

Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie otrzymało dotację w wysokości 24 tys. zł celem konserwacji eksponatów z obozów Auschwitz-Birkenau, Gross-Rosen oraz Hasag. Dzięki temu specjalistycznej renowacji zostaną poddane obozowe listy oraz inne przedmioty. Zadanie jest realizowane dzięki wsparciu z programów Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego na rok 2019 „Wspieranie działań muzealnych”.
CZYTAJ DALEJ

Premier Meloni odwiedziła muzeum Jana Pawła II w Kolegium Polskim w Rzymie

2025-12-23 08:27

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

Watykan

Giorgia Meloni

Premier Włoch

Foto Presidentza del Consiglio

Premier Włoch w Muzeum św. Jana Pawła II w Kolegium Polskim w Rzymie

Premier Włoch w Muzeum św. Jana Pawła II w Kolegium Polskim w Rzymie

Nie wszyscy wiedzą, że kardynał Karol Wojtyła miał swoją siedzibę w Rzymie – małe mieszkanie w Kolegium Polskim na wzgórzu awentyńskim. Na parterze budynku zajmował się mały apartament z salonem, gabinetem oraz sypialnią z łazienką. Za każdym razem, gdy przyjeżdżał do Rzymu, kardynał zatrzymywał się właśnie tutaj - 14 października wyjechał stąd na drugie konklawe w 1978 r. i już nigdy tu nie mieszkał. Prawdę mówiąc wrócił, ale nie jako mieszkaniec Kolegium tylko jako Papież. Jego ubrania, dokumenty, zapiski i różne przedmioty pozostały w tym małym apartamencie.

Niestety, stary budynek Kolegium wymagał remontu, a prace postępowały powoli. Kardynał Stanisław Dziwisz, wieloletni sekretarz Jana Pawła II, spotkał się w tym roku z premier Włoch Giorgią Meloni i rozmawiał z nią, między innymi, o problemach związanych z remontem Kolegium i pomieszczeń, w których przez lata mieszkał kardynał Wojtyła. Premier zgodziła się wesprzeć renowację Kolegium i utworzenie muzeum Jana Pawła II w Rzymie dla upamiętnienia Roku Świętego 2025. W ten sposób w stolicy Włoch w odrestaurowanym Kolegium polskim powstał niewielkie, ale wyjątkowe muzeum poświęcone człowiekowi, który przez prawie 27 lat był Biskupem Rzymu.
CZYTAJ DALEJ

Łódź: Maryjny wieczór uwielbienia

2025-12-23 16:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Maryjny wieczór uwielbienia w Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia na łódzkich Chojnach

Maryjny wieczór uwielbienia w Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia na łódzkich Chojnach

W Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia na łódzkich Chojnach odbywają się comiesięczne Maryjne Wieczory Uwielbienia. Ostatni Maryjny Wieczór Uwielbienia animowany był przez uczestników warsztatów liturgiczno-muzycznych prowadzonych w Sulejowie.

Zespół muzyczny i chór pod batutą dyrygenta i muzyka Huberta Kowalskiego, włożyli całe serce, by jak najpiękniej oddać chwałę Panu i uczcić Niepokalane Serce Maryi. Najważniejszym elementem spotkań jest adoracja Najświętszego Sakramentu oraz możliwość spowiedzi, przy śpiewie zespołu scholii rodzinnej. - Nasze wieczory prowadzimy już od 9 lat. Po kilku latach przybrały one formę pierwszych sobót Maryjnych. Nasz kościół to jednocześnie Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia, a jak wiadomo pierwsze soboty poświęcone są naszej Mamie. Zamysłem wieczorów jest, by gromadzić się na modlitwie i uwielbieniu Pana Boga, Jezusa i Maryi. W tym czasie mamy możliwość podziękować, przeprosić i poprosić o to co mamy w sercu. Każdy z nas przychodzi ze swoimi intencjami, podczas każdego wieczoru przechodząc wokół obrazu możemy zanieść Matce wszystko co przynieśliśmy tego konkretnego dnia. Każdy wieczór jest inny. Jedyne co niezmienne to nasza obecność i modlitwa – tłumaczy Agnieszka Podgórska, inicjatorka Maryjnych Wieczorów Uwielbienia w Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia i warsztatów liturgiczno-muzycznych. W murach zabytkowej świątyni zabrzmiały takie utwory jak „Ojcze prowadź nas”, „Jeshua” czy „Z dawna Polski Tyś Królową”. Zorganizowane w Sulejowie zostały warsztaty liturgiczno-muzyczne oparte na adwentowych pieśniach dawnych i współczesnych. Tegoroczne warsztaty miały dwa szczególne momenty. Pierwszy to prowadzony przez uczestników warsztatów Maryjny Wieczór Uwielbienia w parafii św. Wojciecha w Łodzi, podczas którego wielu ludzi dało obraz swojej wiary. Drugi to msza kończąca warsztaty w parafii św. Floriana w Sulejowie, której przewodniczył biskup Piotr Kleszcz. Po mszy odbył się krótki koncert przygotowanego przez uczestników spotkania materiału.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję