Pytanie czytelnika:
Chodzi konkretnie o słowa: „I nie wódź nas na pokuszenie”. Jak to właściwie jest? Czy Pan Bóg specjalnie podsuwa nam pokusy?
Chrześcijaństwo wyrasta z tradycji religii mojżeszowej, w której Ten, Który Jest (por. Wj 3, 14), czyli Pan Bóg, decyduje o wszystkim i wszystko, co dzieje się w każdym zakątku wszechświata, ostatecznie i tak Jemu podlega. Niemniej jednak Bogu nie można przypisać postawy kusiciela, który czyha, by człowiek poddał się grzechowi i w ten sposób stał się niewolnikiem zła, jak to miało miejsce w raju, o czym czytamy na początkowych kartach Księgi Rodzaju.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Również pierwsi wyznawcy Chrystusa borykali się z tym problemem, stawiając sobie tytułowe pytanie. Jak na nie odpowiadali? Bardzo prosto: „Błogosławiony mąż, który oprze się pokusie: gdy zostanie poddany próbie, otrzyma wieniec życia, obiecany przez Pana tym, którzy Go miłują. Kto doznaje pokusy, niech nie mówi: «Bóg mnie kusi». Bóg bowiem ani nie podlega pokusie do zła, ani też nikogo nie kusi. To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani!” (Jk 1, 12-16).
Odpowiedź wydaje się więc zrozumiała i prosta. Jeśli zaś chodzi o Modlitwę Pańską, literalnie owe zacytowane przez Czytelnika słowa brzmią następująco w tłumaczeniu z greki na język polski: „i nie wprowadziłbyś nas w próbę (doświadczenie), ale uratuj (wyrwij) nas z (od) niegodziwego (złego)” (por. Mt 6, 13). Mniej więcej tak samo należy przełożyć je według zapisu Łukaszowej wersji Ewangelii (por. 11, 4). W Biblii Tysiąclecia, w tłumaczeniu używanym m.in. w kościelnej liturgii w Polsce, występuje zwrot: „i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie”.
Podsumowując, tak naprawdę nie ma potrzeby zmieniania tekstu Ojcze nasz w języku polskim. Wystarczy tylko – że tak się wyrażę – rozumnie się modlić.
Pytania do teologa prosimy przesyłać na adres: teolog@niedziela.pl .