Nie potrzebują święci naszych pochwał i niczego im nie dodaje nasz kult. Tak naprawdę, gdy obchodzimy ich wspomnienie, my sami odnosimy korzyść, nie oni. Co do mnie – mówi św. Bernard – przyznaję, że ilekroć myślę o świętych, czuję, jak się we mnie rozpala płomień wielkich pragnień”. Myślmy dziś zatem dużo o świętych i prośmy ich, by pomogli nam rozpalić wielkie pragnienia, kierujące nas ku Niebu – ku pełni nowego życia w Chrystusie.
Wiemy, jak bywamy przygaszeni, stroskani i smutni w naszej zwyczajnej, teraz dodatkowo pandemicznej, rzeczywistości. Tymczasem święci mają moc zabierać i przenosić nas w zdecydowanie lepszy świat. Gdy ich dokładniej poznajemy, odczuwamy zdumienie i oczarowanie ich sposobem myślenia, wybierania i działania. Oni swe umysły i serca, także wyobraźnię, świadomie napełniali „myślami dużymi”, wbrew natrętnym i osaczającym „małym myślątkom”, których diabeł, stary człowiek w nas i marniejąca cywilizacja podsuwają tak wiele – bez liku!
Myślę, że każdy święty oburącz podpisałby się pod tą trafną maksymą, a zarazem zachętą: „Trzeba przedzierać się ciągle na nowo przez małe myślątka, które złoszczą, do myśli dużych, tych, co dodają sił” (Dietrich Bonhoeffer). Warto to zdanie dobrze rozważyć, zapamiętać, by codziennie inspirowało do czuwania i odważnego przedzierania się przez „małe myślątka” (złoszczące, osłabiające, zatrważające...) do „myśli dużych”, dodających sił, otuchy, radości... Naprawdę rozstrzygające znaczenie ma to, co i o kim myślimy! W pewnym (zasadniczym) sensie – na gruncie tego, kim już jesteśmy – wciąż jeszcze stajemy się kimś więcej dzięki temu, co i o kim myślimy, kogo poznajemy, z czym obcujemy, z kim wchodzimy w relacje, co i kogo kochamy. To nas tka i tworzy. I przygotowuje (pięknie albo fatalnie) do spotkania z naszym Stwórcą i Ojcem.
Oby łaską uroczystości Wszystkich Świętych było znów obudzone „marzenie”, by stawać się świętym i móc przynależeć do „wielkiego tłumu, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojącego przed tronem i przed Barankiem”. Syn Boży stał się jednym z nas właśnie po to, żeby ulotne marzenia o radykalnej odmianie obecnego życia i pełni szczęścia przybrały kształt „płomienia wielkich pragnień”, które w określonym dniu i godzinie (śmierci) przejdą w doskonałe spełnienie. A piękne imię tego spełnienia brzmi: Niebo, królestwo Boże – pocieszenie, nasycenie sprawiedliwością i miłosierdziem, oglądanie Boga, bycie synem Bożym.
Wobec dziewięć razy dziś powtarzanej obietnicy Nieba czymże jest ubóstwo przez jakiś czas doskwierające ciału i trawiące ducha skierowanego do „rzeczy” wielkich, Bożych? Czym są ucisk, urągania i znoszone prześladowania? Czym jest trud zachowywania czystego serca wbrew narzucanej i promowanej nieczystości? To (tylko) mocne impulsy do tego, by przytomniej czuwać i rozeznawać, żarliwiej się modlić do Ojca, dobrego i wszechmocnego! A także by wzmóc wolę wytrwania przy Baranku, który do końca nas umiłował. W odpowiedzi na nasze błagania Duch Święty pomnoży w nas odwagę i męstwo! Da też przeczucie wielkiego zaszczytu bycia wiecznie w gronie tych, o których powiedziano: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka”. Chrześcijanin z definicji jest zwycięzcą – przez moc Chrystusa. Ale, całkiem praktycznie, trzeba chcieć konsekwentnie oddalać „małe myślątka”, a lgnąć do „myśli dużych”. Jak święci!
O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić
czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku
do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.
Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym,
i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter.
Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez
warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest.
Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem
w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości.
Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest
w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi
ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło
i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość
Panu Bogu".
Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często
są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet
stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla".
Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się
nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość,
bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali".
Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności
w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności
są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy.
Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest
miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
Co najmniej 36 osób zginęło, a 200 zostało rannych w wyniku zawalenia się prowizorycznego rusztowania na kościół w Etiopii. Do tragedii doszło 1 października, w trakcie nabożeństwa, a informuje o niej francuski dziennik „La Croix”, powołując się na etiopskie media.
Do zawalenia się drewnianego rusztowania w kościele w miejscowości Arerti, ok. 70 km od stolicy Addis Abeby doszło w godzinach porannych, gdy liczna grupa wiernych znajdowała się w świątyni. Zginęło co najmniej 36 osób a 200 zostało rannych, jednak, jak podkreśla szef lokalnej policji Ahmed Gebeyehu, liczba ta może wzrosnąć. Zawalone rusztowanie, służące do prowadzenia prac wykończeniowych, skonstruowane było z grubych drewnianych pali.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.