W momencie, gdy argentyński senat, a później lewicowy prezydent Alberto Ángel Fernández podpisywał dokumenty ustanawiające prawo do swobodnego zabijania nienarodzonych w pierwszym spośród największych krajów Ameryki Południowej, na lewicowych salonach przede wszystkim Ameryki Północnej i Europy radości nie było końca. Korki od szampana strzelały pod sufity. O tym, jakie to „szczęście” dano w prezencie Argentynkom, przekonała się 23-letnia studentka María del Valle González López. Niestety, sama nie da już świadectwa, ponieważ po skorzystaniu z tego „uszczęśliwiającego” prawa kobieta zmarła na początku kwietnia po zabiegu. To pierwsza ofiara legalnej aborcji w Argentynie.
Propaganda aborcyjnych zwolenników często posługuje się argumentem, że dopiero zalegalizowanie aborcji czyni ten zabieg superbezpiecznym. Nic bardziej mylnego, co pokazuje przykład argentyńskiej studentki. Oczywiście, w mediach głównego nurtu, w zdecydowanej większości mocno wspierających proaborcyjne grupy, nie napotkamy informacji o argentyńskiej tragedii, która dotknęła młodą kobietę i zapewne rozpaczającą rodzinę. Nikt z tej grupy nie będzie rozdzierał szat. Nikt nie uroni łzy nad śmiercią kobiety i jej poczętego dziecka.
W takiej sytuacji nigdy nie dość przypominać encyklikę Evangelium vitae – Ewangelia życia, w której św. Jan Paweł II napisał: „Nawet medycyna, która z tytułu swego powołania ma służyć obronie życia ludzkiego i opiece nad nim, w niektórych dziedzinach staje się coraz częściej narzędziem czynów wymierzonych przeciw człowiekowi i tym samym zniekształca swoje oblicze, zaprzecza samej sobie i uwłacza godności tych, którzy ją uprawiają. W takim kontekście kulturowym i prawnym również poważne problemy demograficzne, społeczne i rodzinne, nękające wiele narodów świata i domagające się odpowiedzialnej i czynnej reakcji ze strony społeczności narodowych i międzynarodowych, stają się przedmiotem rozwiązań fałszywych i złudnych, sprzecznych z prawdą oraz z dobrem osób i narodów” (n. 4).
Pomóż w rozwoju naszego portalu