Począwszy od Wielkiej Nocy w kolejne niedziele odkrywamy bogactwo darów, które Kościół otrzymał od zmartwychwstałego Pana. Najpierw – dar Miłosierdzia, potem – słowa Bożego. W IV Niedzielę Wielkanocną myślimy szczególnie o pasterzach. Powód takiego stanu rzeczy jest oczywisty – odczytujemy fragment Ewangelii, w którym Jezus nazywa siebie Dobrym Pasterzem.
W cywilizacji technicznej obrazy zaczerpnięte z kultury pasterskiej nie są tak czytelne jak wtedy, gdy wypas owiec był codziennością. Dziś pojawiają się zawody trenerów personalnych, coachingu duchowego, a my w Kościele wciąż pozostajemy przy starodawnym „pasterzu” czy nieco młodszym „duszpasterzu”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
To bardzo dobrze. Choć nowoczesne porównania coś tam mogą wyjaśnić, to jednak nie wymyślimy nic lepszego od biblijnego obrazu. Duszpasterz to nie coach budujący samozadowolenie i samospełnienie człowieka. Duszpasterz ma być ekspertem od spraw wiary i duchowości. Ma prowadzić wiernych do spotkania z Bogiem, na takie pastwiska i po taki pokarm, którego nie wyprodukuje najlepsza technologia.
Osobiście cieszy mnie, gdy słyszę u ludzi wyrażenie: nasi pasterze. Bo to wyraźnie wskazuje, czego od nas, kapłanów, oczekują. I w gruncie rzeczy mają do tego prawo.
Sądzę, że na dzisiejszą niedzielę krzyż papieża Franciszka to dobra ilustracja Ewangelii. Krzyż, który nosi Ojciec Święty, przedstawia po prostu Kościół. Widzimy Pasterza – Chrystusa, trzymającego na swoich ramionach jedną owcę. W tle pasie się całe stado, a nad całością sceny góruje Duch Święty. W tym przedstawieniu jestem tą bardzo indywidualnie traktowaną owcą – wołaną po imieniu, równocześnie jestem częścią całej wspólnoty wierzących, częścią stada. Jedno bez drugiego nie może istnieć. Jeśli zapomnę, że Pasterz woła mnie po imieniu, że jest „moim Pasterzem” – to rozpłynę się w wielotysięcznym tłumie. Jeśli zapomnę, że jestem chrześcijaninem razem z innymi – to grożą mi indywidualizm i prywata.
IV Niedziela Wielkanocna obchodzona jest jako Światowy Dzień Modlitw o Powołania. Być może frazesem będzie tu przypomnienie, że o nowe i święte powołania kapłańskie, zakonne, do życia konsekrowanego powinniśmy się wszyscy modlić. Dziś młodym ludziom, którzy w sercach słyszą subtelne albo też bardzo mocne i wyraźne powołanie do kapłaństwa, na pewno nie jest łatwo. Muszą iść pod prąd tego, co o pasterzach dziś się mówi i czyta, tego, co jest prawdą i fałszem, pod prąd obaw, lęków i niepewności. Dziś takim młodym potrzeba odwagi, ale też wsparcia – wskazania, że są jeszcze dobrzy pasterze, i wcale ich niemało. Ale jeszcze bardziej potrzeba im aktywnej obecności całej owczarni. Bo ona zawsze będzie wskazywać na obecność Dobrego Pasterza.