Chciałabym wszystkich zachęcić do obejrzenia wystawy obejmującej w skrócie życie, działalność i okoliczności śmierci naszych sióstr elżbietanek, które zginęły w 1945 r. na terenie Dolnego Śląska i Śląska Górnego. Dzisiejszy człowiek, pędzący za doczesnością, potrzebuje wzorów i przykładów, które pokażą, że najważniejszą sprawą jest poznanie Boga i Jego miłość do ludzi. Takim wzorem są siostry elżbietanki – mówi s. Miriam, postulatorka procesu beatyfikacyjnego na szczeblu diecezjalnym. – Zachęcam, aby przez wstawiennictwo sióstr męczenniczek modlić się o powrót wartości chrześcijańskich w naszej ojczyźnie, o zgodę i jedność w rodzinach, wzrost wiary w naszym życiu. Szczególnie módlmy się za młodych, aby ukochali czystość, dzisiaj tak deptaną i wyśmiewaną – podkreśla s. Miriam.
Nie poszły na łatwiznę
Reklama
Wystawa to nie bezosobowe plansze, każda z nich przybliża konkretną siostrę. – Zależało mi, aby ukazać charakterystyczny rys każdej z sióstr, stąd pewne połączenia między ich portretami i atrybutami – mówi s. Felicyta, która przygotowała wystawę. – One posługiwały w różnych zawodach, jedna była kucharką, inna nauczycielką, pielęgniarką, jeszcze inna pracowała w gospodarstwie domowym. Siostry służyły swoimi zdolnościami i swoimi umiejętnościami w rozmaity sposób i tutaj to dobrze widać – tłumaczy s. Felicyta i dodaje, że łączy je jedno, miłość do Chrystusa i ludzi: – Siostry nie poszły na łatwiznę, gdy zbliżało się niebezpieczeństwo, ale zostały z chorymi, zostały z młodymi dziewczynami, choć wiedziały, że mogą zginąć.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Najbliżej Wrocławia, w Krzydlinie Wielkiej, poniosła męczeńską śmierć s. Acutina. Pracowała w Lubiążu jako wychowawczyni wśród sierot, które straciły rodziców w czasie wojny. Po wejściu Armii Czerwonej do miasta, w trosce o bezpieczeństwo powierzonych jej dziewcząt, uciekała z nimi do Krzydliny Wielkiej. Niestety natknęły się na grupę pijanych żołnierzy. Siostra obroniła przed nimi młode dziewczyny, ale sama zginęła. Jej ciało pochowano na cmentarzu parafialnym w Krzydlinie Małej, gdzie spoczywa do dzisiaj.
Temat tabu
Na początku XX wieku siostry elżbietanki działały bardzo prężnie, otwierały domy w wielu parafiach: na Dolnym Śląsku było ich 179 i ponad 900 sióstr, na Górnym Śląsku 57 domów i ponad 600 sióstr. – W 1945 r. żołnierze Armii Czerwonej niemal na każdym kroku na Śląsku spotykali się właśnie z siostrami elżbietankami – tłumaczy ks. prof. Józef Pater. – A Stalin swoim generałom dał rozporządzenie, że im bliżej końca wojny, tym żołnierze mają być okrutniejsi, nie zważając na wiek, płeć, stan. Siostry były gwałcone, zabijane, ale też skazywane na dłuższe męczarnie.
Ksiądz Pater podkreślił: – Przez wiele lat po wojnie sprawa tych gwałtów, morderstw była tematem tabu. Dopiero po 1980 r., po zmianach w Polsce i w krajach sąsiednich, można było mówić o tym, co działo się przeszło 70 lat temu. Przez to zapomnienie – bo przecież wielu świadków odeszło już do wieczności – zbieranie materiałów było trudne. Udało się wyszukać 10 sióstr męczenniczek, które pokazują, co elżbietanki przeżyły z rąk Armii Czerwonej. Samych elżbietanek zginęło ponad 100, ale ginęły także siostry z innych zgromadzeń. Myślę, że trzeba dalej odszukiwać to, co jeszcze da się znaleźć, żeby tę bolesną kartę historii odsłonić obecnemu pokoleniu.