Przeciętnego polskiego wyborcę cechuje również ekonomiczny analfabetyzm. Większość naszych obywateli zachowuje się tak, jakby zupełnie nie kojarzyła, że dobrobyt pochodzi z pracy, a nie z wypłaty zasiłków i że za „prezenty” otrzymywane od władzy zapłacą wszyscy obywatele w podwyższonych podatkach oraz opłatach za usługi publiczne. Czy trzy dekady od upadku PRL-u to za mało, aby Polacy w końcu zrozumieli, w jaki sposób funkcjonują państwo i gospodarka? Jak długo jeszcze miliony Polaków będą oczekiwać, że państwo będzie ich niańczyło jak dzieci i rozwiązywało za nich ich problemy?
Reklama
Redaktor Michalkiewicz powiedział kiedyś, że świat nie będzie czekał, aż Polacy zmądrzeją, tylko rozprawi się z nami okrutnie, a nam zostanie narzekanie na zły los. Słowa te, choć wypowiedziane przed laty, nadal nie tracą na aktualności. Nic nie powinno usprawiedliwiać Polaków z lenistwa i niechęci do angażowania się w życie publiczne. Nasi rodacy przeważnie żyją prywatą i myślą głównie o czubku własnego nosa, rzadko poświęcają prywatny czas na pracę społeczną w stowarzyszeniu, klubie sportowym czy w parafii. Pracę społeczną mają za przejaw ciężkiego frajerstwa i naiwniactwa – czyż nie jest to postawa godna niewolnika? Dość wspomnieć, iż pojęcie „idiota” pochodzi z czasów starożytnych i oznacza człowieka, który posiada prawa wyborcze, ale nie udziela się w życiu społecznym. Ilu spośród naszych rodaków można zaliczyć do tej kategorii? Czy Bóg będzie błogosławił leniom?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Popularne jest u nas stwierdzenie, że „państwo powinno się tym zająć”. Czyli możemy czuć się zwolnieni z obowiązku pomocy bliźnim, bo jest to zadanie urzędników i pracowników socjalnych. Ponadto publiczna pomoc jest bardzo często redukowana do transferów finansowych i nie stara się rozpoznać i usunąć przyczyny, przez którą ktoś popadł w życiowe tarapaty. Człowiek potrzebujący jest więc „konserwowany” w swojej niemocy i utwierdzany w postawie roszczeniowej. Tymczasem już w XIX wieku ruchy katolickie organizowały szeroką działalność społeczną, ewangelizując biednych i jednocześnie ucząc ich solidnego fachu, dzięki któremu znajdowali dobrą pracę i utrzymanie. Kto dziś jeszcze o tym pamięta?
Jeszcze dwie dekady temu entuzjaści wstąpienia Polski do struktur Unii Europejskiej snuli wizje, że nasz kraj wniesie do zdechrystianizowanej Europy tradycyjne wartości, a nasz naród przyczyni się do odbudowy cywilizacji łacińskiej na całym kontynencie. Z perspektywy czasu widzimy jednak, że stało się odwrotnie, bo to Polska przejęła lewicowe antywartości z ginącego Zachodu i sama stacza się ku cywilizacyjnej katastrofie co ma szczególny wymiar w zapaści demograficznej prowadzącej do wymierania narodu. Dlatego dzieło naprawiania świata powinniśmy rozpocząć od nas samych.