Członkowie Domowego Kościoła Ruchu Światło-Życie spotykają się raz w miesiącu. – Modlimy się wtedy w intencjach osobistych, rodzinnych, rozważamy tajemnice Różańca, czytamy Pismo Święte, śpiewamy, a także dzielimy się naszymi rodzinnymi problemami – opowiada Janina Dąbrowska.
Odpowiedzialni
– Spotykamy się po to, byśmy – jak mówił św. Jan Paweł II – wiarę pojmowali rozumem i duchem, byśmy byli dojrzałymi chrześcijanami. Uczestnictwo w tych spotkaniach uświadamia nam, jak bardzo jesteśmy niedoskonali. Takie jednak grupy jak nasza są zaczynem ciągłego trwania Kościoła – podsumowuje Andrzej Dąbrowski, mąż Janiny.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dla Anny, matki trójki małych dzieci, wiara jest wszystkim. – Bez niej nie da się funkcjonować. Wierzyć znaczy żyć. Wiara pomaga wychować dzieci, jeżeli pojawiają się problemy – mówi, patrząc z czułością na dwójkę swoich pociech.
Reklama
Paweł Jurczyk, ojciec trojga dzieci, modli się o zdrowie dla swojej rodziny i o mądrość życiową. – Wychowanie trójki dzieci jest oczywistością. To się po prostu dzieje. To są codzienności, którym trzeba sprostać. Pragnę z Bożą pomocą wychować je na dobrych i mądrych ludzi. Podobnie Kościół i wiara są dla mnie oczywistością. Nie wyobrażam sobie mojego życia i mojej rodziny bez Boga. Dzisiaj ludzie odchodzą od Kościoła. Za ludzi nie możemy decydować, ale możemy się za nich modlić i swoją postawą wpłynąć na ich powrót. To jest jedyny sposób – kwituje rozmowę Agnieszka Jurczyk, żona Pawła.
W rozmowie z wikariuszem ks. Konradem Cyganem dowiadujemy się, że wierni w dużej mierze starają się wziąć odpowiedzialność za parafię. – Naszym atutem jest tradycyjna wieluńska pielgrzymka do Częstochowy. Jako parafia jesteśmy za nią odpowiedzialni. Dlatego osoby, które od lat ją organizują i pełnią w niej odpowiednie funkcje, troszczą się o swoich następców. Ten mechanizm działa również w innych grupach parafialnych, np. Liturgicznej Służbie Ołtarza, gdzie odchodzący szukają następców. Mamy dużo różnych grup: dziecięce, młodzieżowe, dorosłych, grupy modlitewne, akcyjne. One dają kapłanowi poczucie, że jest bardzo potrzebny. Ale wspólnotę parafialną buduje się przede wszystkim przez duszpasterstwo sakramentalne, bo wtedy dopiero aktywność grup parafialnych nabiera właściwego sensu – tłumaczy istotę posługi duszpasterskiej ks. Cygan.
Na historycznym fundamencie
Reklama
Obecny kościół parafialny Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Wieluniu jest kościołem poaugustiańskim, zbudowanym w XIV wieku. Aby się dowiedzieć, dlaczego tak się stało, warto wejść na stronę internetową parafii, gdzie można zapoznać się z jej burzliwą historią. My, w krużgankowym przedsionku świątyni, odkrywamy kunę – stare narzędzie do wymierzania publicznej kary. Dowiadujemy się o tym od Józefa Dziuby, którego spotykamy przed Mszą św. – Nie jestem stary jak ta kuna, ale jestem w parafii od 1976 r. – śmieje się i dodaje: – W Kościele trzeba być i nim żyć. Mam liczną rodzinę i mam za co Bogu dziękować – kończy swą wypowiedź już zupełnie poważnie.
Podobnym stażem parafialnym może pochwalić się Bogdan Ulas. Należy do Domowego Kościoła Ruchu Światło-Życie. – Bez wiary i Kościoła nie wyobrażam sobie życia. Ona jest dla człowieka oparciem w codziennym życiu, daje siłę, bo wiesz, że nie jesteś sam. Jesteśmy w bezdzietnym małżeństwie już 52 lata i gdyby nie wiara, to nie wiem, co by było – zwierza się bardzo szczerze.
Duchowa radość
Silną grupą parafialną jest chór. Włodzimierz Skrzypecki w czasie wizyty Niedzieli zastępuje na Mszy św. dyrektora chóru Dariusza Kamińskiego.
Reklama
– W naszym chórze nie ma profesjonalistów, to są amatorzy, którzy poświęcają swój czas, żeby śpiewać podczas liturgii i kościelnych uroczystości. Niektórzy chórzyści mają ponad 40 lat stażu śpiewaczego. Chór ma długą tradycję, a my jesteśmy otwarci na wszystkich chętnych. Wielu z nich nie zdaje sobie sprawy, że umie śpiewać. Wystarczy odważyć się, przyjść, by – być może – przeżyć życiową przygodę artystyczną i duchową. Próby mamy raz w tygodniu – zachęca Skrzypecki. – Jeżeli człowiek jest wierzący, to powinien swoją wiarę pokazywać, a my śpiewamy – w duchu zachęty mówi Tadeusz Jasicki, od 30 lat członek parafialnego chóru. – Śpiew jest dla mnie wielką radością, odskocznią od szarego życia. Śpiewam, by być bliżej Boga, a stojąc z chórem na chórze, jestem jeszcze bliżej Niego – śmieje się Elżbieta Pilarska, członkini zespołu od 20 lat. – Śpiewanie jest dla mnie wszystkim, dlatego że idę do kościoła, do Matki Bożej. Nie wyobrażam sobie po 12 latach, bym mogła uczestniczyć we Mszy św., nie śpiewając w chórze – zarzeka się Elwira Mikołajczyk. – Śpiewając, modlimy się podwójnie – dopowiada Krystyna Sobczak, ponad 30 lat w chórze.
– Kocham ten chór ze wszystkimi chórzystami – deklaruje Teresa Szydło, odzwierciedlając uczucia artystów z parafii Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Wieluniu. Dopełnieniem muzycznej wrażliwości wspólnoty jest wyznanie organistki Anety Niesłonej: – Po 30 lat grania mam przeświadczenie, że ręce, głos organisty kościelnego są na pewno narzędziami Boga; mnie jest mniej i tak powinno być. To sprawia mi wielką wewnętrzną radość.
Dla Oli Struzik i Nikoli Kryściak muzyka jest pasją. Przychodzą do kościoła, żeby graniem i śpiewem służyć Panu Bogu. Zespołem muzycznym opiekuje się ks. Emil Kałuża, wikariusz, który jest odpowiedzialny również za grupę formacyjno-modlitewną, spotykającą się w każdy poniedziałek na adoracjach, wzorowanych na tych, które odbywają się w Medjugorie. – Grupa poniedziałkowa bardzo sobie te spotkania ceni. Wierni mówią, że one pogłębiają ich wiarę – cieszy się ks. Emil Kałuża.
Dajmy sobie szansę
– Musimy wyjść do ludzi, którzy mieszkają w parafii, którzy wiedzą, gdzie jest kościół, ale omijają go z daleka. Jak do nich trafić? Chwała Panu za tych, którzy w Kościele pozostali i czynnie w nim uczestniczą. Ale są osoby, które w ostatnim czasie gdzieś przepadły. One stanowią przedmiot naszej szczególnej troski. Generalnie jest to wyzwanie dla całego polskiego Kościoła. Niektórzy nie przychodzą do świątyni, bo może nie zauważyli, że pandemia już się skończyła. Może ten styl życia bez niedzielnej Mszy św. ich pociągnął i zgubili drogę do kościoła. Ale niektórzy wracają, bo wybór drogi bez Boga nie okazał się sukcesem. Zauważyli, że bez Chrystusa w pewnych momentach życia człowiek sobie nie radzi. Kościół jest u nas otwarty przez cały dzień i czeka na każdego. Tym bardziej zachęcam, bo mamy przecież zabytkową świątynię. Ostatnio dokonaliśmy renowacji ołtarza Matki Bożej Pocieszenia, a z pracowni konserwatorskiej odebraliśmy cztery obrazy, m.in. obraz z XVII wieku Tomasza Dolabelli Św. Archanioł Gabriel – cieszy się ks. Jacek Zieliński, proboszcz parafii.