Reklama

Turystyka

Śladem Dersu Uzały

Magiczną postać pierwotnego myśliwego nagłośnił jeden z największych twórców w historii kina Akira Kurosawa. Symbol krystalicznej, naturalnej dobroci uszlachetnionej wpływami przyrody wnosi pozytywną lekcję do naszego pseudocywilizacyjnego świata.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z okazji 100-lecia narodzin kina, co miało miejsce 27 lat temu, Papieska Rada ds. Środków Masowego Przekazu uczciła ten jubileusz stworzeniem wyjątkowej listy piętnastu filmów fabularnych, które – zdaniem komisji – zawierają szczególne wartości moralne. Wśród nich znalazło się nagrodzone Oscarem arcydzieło Akiry Kurosawy Dersu Uzała, wyprodukowane na podstawie porywającego wolumenu rosyjskiego badacza Dalekiego Wschodu – Władimira Arsenjewa. Pełen surowej prostoty, emanujący ciepłem i liryzmem film jest hymnem na cześć szlachetnego myśliwego z majestatycznej głuszy, który jest tytułowym aktorem poruszającego spektaklu. Rzuca się tu w oczy relacja dobra ze złem. Złem, które dominuje w świecie, które wydaje się, że pochłania wszystko, co wartościowe i moralne. Dobro jest kruche, delikatne i prawie niezauważalne. Poezja filmu zmusza nas do zastanowienia się nad ludzką naturą i miejscem, które zajmujemy w świecie.

Zwykłemu Europejczykowi, przyzwyczajonemu do dobrodziejstw cywilizacji, trudno nie podziwiać bohatera, który jest w stanie poradzić sobie w nawet najtrudniejszych warunkach. Okazuje się, że dla niego cywilizowany świat jest znacznie groźniejszy niż dziewiczy Kraj Ussuryjski dla Arsenjewa, oficera i topografa, choć nie ma tam dzikich zwierząt ani niebezpiecznych zjawisk pogodowych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Książkę o wzruszającej do głębi duszy historii przyjaźni jej autora z sędziwym myśliwym z plemienia Nanajów, niegdyś nazywanymi Goldami, przeczytałem jednym tchem jeszcze w czasach szkolnych, a potem pochłaniałem ją jeszcze kilkakrotnie. Po ukazaniu się jej w 1923 r. Maksim Gorki uhonorował ją ciepłą laurką: „Jestem zachwycony i oczarowany jej siłą”, zaś norweski badacz polarny Fridtjöf Nansen napisał o „niezmąconym szczęściu Dersu Uzały, wyrosłym z poetyckiego nastroju i religijnego zachwytu”.

Zainspirowany tą powieścią postanowiłem wybrać się na peryferie Rosji, gdzie w pierwotnej tajdze żyli swego czasu autochtoni Nanajowie. W Moskwie niektórzy nie kryli sceptycyzmu. „Tych ludzi już dawno nie ma. Ustrój komunistyczny wyrwał duchowe korzenie ich plemienia” – twierdzili. Postanowiłem jednak znaleźć potomków tej malowniczej postaci, jeśli w ogóle tacy jeszcze istnieją.

Lot z Moskwy do Chabarowska trwa 9 godzin. Potem jeszcze całą noc spędzam w pociągu magistrali transsyberyjskiej i wysiadam w mieścinie Łuczegorsk, gdzie nie bacząc na śnieżycę, oczekuje na mnie Wiktor Iskorkin, znajomy mojego przyjaciela. – Mój gość, sądzę? – wita mnie. Te same słowa co u Stanleya Livingstone’a w puszczy afrykańskiej. Potem przy gościnnie zastawionym stole gospodarz napełnia szklanki wódką. Kiedy odmawiam, nie może ukryć zdziwienia: A Igor zapowiadał, że jesteś normalnyj pariń (normalny facet). Wiktor jest typowym Sybirakiem: pogodny, prostolinijny, gotowy do poświęceń. Wysłuchuje mojego życzenia. – Postaram się ci pomóc – zapewnia. – 200 km stąd, nad rzeką Bikin, leży osada powstała w latach 50. ubiegłego wieku. Miała ona zapewnić schronienie bliskim sobie koczowniczym plemionom Oroczan, Udehejczyków czy Nanajów. Ludzie tajgi z trudnością akceptowali wymuszaną zmianę stylu życia, ale z czasem musieli się adaptować i integrować.

Reklama

Pod tablicą drogową Krasnyj Jar widnieje napis Bagdyfi diantadiga – „witajcie” w języku Udehejczyków. Napotkana kobieta sugeruje, że poszukiwanego człowieka znajdziemy w chacie na końcu wioski. Drzwi domku, na którego ścianie wiszą suszące się futra soboli, otwiera „klon” znanego mi z archiwalnych zdjęć ostatniego przedstawiciela Goldów, o których istnieniu już nikt nie pamięta. Tak samo jak jego dawny współplemieniec ma wyraźnie zaznaczone kości policzkowe, spłaszczony nos, te same płowe wąsy i przykuwające uwagę skośne oczy. Oczy wyrażające prawość charakteru i dobroduszność. Jest niewielkiego wzrostu, krępy, trudno określić jego wiek. Wygląda na 70 lat, ale z powodzeniem może mieć i 60. Nazywa się Suan-ka, „bystra rzeka”, ale dla mnie pozostanie Dersu. Onieśmielonym, cichym głosem i łamanym rosyjskim zaprasza do schludnej, spartańsko urządzonej izby. Zachowuje się godnie, jest nad wyraz życzliwy i myślę, że nigdy w życiu się nie złościł. Mieszka sam, żona zmarła dawno temu na gruźlicę, dzieci rozjechały się po świecie. – Jestem szczęśliwy – mówi. – Latem w lesie są grzyby, jagody, orzechy i dużo ryb. Zimą pada śnieg i łatwo wtedy polować. Nie mogę więcej wymagać od życia.

Jestem pod wrażeniem jego prostoduszności i bezcennych duchowych cech, przez nas już bezpowrotnie zagubionych.

Konstantyn, sołtys osady, opowiada, że Nanajowie należą do jednego z najmniej licznych wśród etnicznej mozaiki dawnych ludów syberyjskich. Pozostało ich kilka tysięcy. Tradycje ich ojców i dawny styl życia zostały zdominowane przez sowiecką kolonizację, która dotknęła wszystkie rdzenne plemiona. Po rewolucji październikowej władza podjęła energiczną indoktrynację i zmusiła ich do porzucenia koczowniczego trybu życia. W knieję jeździli komisarze polityczni i przekonywali ich o lepszym życiu.

– Nasza tajga to istny raj dla przyrodnika w całym tego słowa znaczeniu – ciągnie Konstantyn. – Ze względu na monsunowy klimat i intensywne nasłonecznienie ten osobliwy pierwotny region imponuje bogactwem flory i fauny oraz mnogością form endemicznych. Chwalić Boga, spotkać też można grubszego zwierza, łosia, niedźwiedzia brunatnego, tygrysa, jelenia, rysia i co tylko chcesz.

Reklama

Z kolei mój tuziemiec podnosi temat „amby” – tygrysa amurskiego. Z jego słów emanuje kult sakralny dla władcy borealnego lasu iglastego, istoty nadrzędnej. Respekt nieznany osobnikom industrialnej cywilizacji, którzy każdego roku zabijają kilkadziesiąt największych przedstawicieli wielkich kotów. Ich czarnorynkowa cena wciąż rośnie, bo powiększa się zapotrzebowanie na genitalia i sproszkowane kości – uniwersalne specyfiki tradycyjnej medycyny chińskiej. Działający w Rezerwacie Przyrody Sichote-Aliń amerykańsko-rosyjski zespół naukowców uważa, że jest ich niewiele ponad 400 i rabunkowa eksploatacja drewna na dużą skalę, budowa dróg oraz pożary zagrażają tej populacji.

Dersu mierzy czas porami roku i żyje w ścisłej więzi z przyrodą. Wyznając właściwy pierwotnym wierzeniom religijnym pełen magii i poezji animizm, przypisuje posiadanie duszy rzekom, wiatrowi, minerałom, księżycowi czy nawet żywiołom. Przyjazny mu las kształtuje ludzkie charaktery, pokornym zapewnia wolność i pokazuje, jak niewiele potrzeba, aby człowiek mógł w niej egzystować. Nie stawia nakazów ani granic dzielących ludzi, system wartości jest transparentny, łatwo można oddzielić dobro od zła czy przyjaźń od nienawiści.

Chciałoby się wierzyć, że dobry duch Arsenjewa wciąż jest obecny w świecie pierwotnej natury, bo mityczne postacie, które wzbudziły w nas sympatię, nie tylko powracają w naszej pamięci, ale też często pozostają żywe.

W ciągu ostatniego wieku świat bardzo się zmienił. Zachodnia cywilizacja sprowadziła człowieka na nowe tory, narzuciła inne ideały, zapewniła priorytet cynizmowi i wybujałej konsumpcji dóbr. Mam nadzieję, że Dersu Uzała, symbol krystalicznej, naturalnej dobroci uszlachetnionej wpływami przyrody, wniesie pozytywną lekcję do naszego pseudocywilizacyjnego omamienia.

Reporter, eksplorator www.palkiewicz.com

2022-11-07 11:59

Ocena: +3 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W gościnie u Jarajów

Niedziela Ogólnopolska 14/2022, str. 42-44

[ TEMATY ]

podróże

Jacek Pałkiewicz

Archiwum Jacka Pałkiewicza

Test prawdy plemienia Jarajów

Test prawdy plemienia Jarajów

Pociągam przez słomkę mętne paskudztwo, nie mając pojęcia, ile powinienem go wysączyć, aby pozyskać zaufanie. W pewnym momencie słyszę oklaski, uznano mnie za swojego. Ten, kto przybywa ze złymi intencjami, musi uważać, aby się nie upić, bo mógłby się zdradzić.

W swoich reporterskich podróżach, w poszukiwaniu osobliwości ginących cywilizacji, intrygujących zjawisk i ludzi osiadłych w krainach odległych w sensie zarówno geograficznym, jak i czasowym, odwiedziłem mniejszość etniczną, która oparła się przymusowej wietnamizacji. Nazywa się ją pogardliwie mio, czyli dzikusami. Komunistyczny rząd Hanoi ją prześladuje, bo w czasie wojny wietnamskiej jej członkowie służyli Amerykanom jako przewodnicy na legendarnym szlaku Ho Szi Mina.
CZYTAJ DALEJ

Częstochowa: Podejrzany o zabicie księdza z Kłobucka przyznał się do winy

Sąd Rejonowy w Częstochowie uwzględnił wniosek prokuratury i w piątek wieczorem aresztował na trzy miesiące 52-latka, podejrzanego o zabicie proboszcza parafii NMP Fatimskiej w Kłobucku (Śląskie). Poinformował o tym PAP rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie Dominik Bogacz.

Jak przekazał sędzia, zgodnie z decyzją sądu podejrzany ma być aresztowany do 14 maja. Podstawą stosowania najsurowszego środka zapobiegawczego jest obawa ucieczki i grożąca mężczyźnie surowa kara. Podobnie jak wcześniej w prokuraturze, również na posiedzeniu aresztowym mężczyzna przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Kilka godzin wcześniej usłyszał zarzut usiłowania rozboju i dokonania zabójstwa.
CZYTAJ DALEJ

Równanie z samymi niewiadomymi

2025-02-16 09:30

[ TEMATY ]

felieton (Łódź)

Stock.Adobe

Śmiały eksperyment, polegający – mówiąc w skrócie – na deregulacji wszystkiego, przynosi oczekiwane owoce: momentami możesz czuć się tak, jakbyś – z zawiązanymi oczami – tańczył na lotnych piaskach, podczas gdy z oddali dobiega huk nadciągającej fali tsunami.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję