Pan Jan podwozi na wózku panią Julię do okna. Jest duże, wpada przez nie mnóstwo światła. Wiosną wokół ośrodka zasadzany będzie ogród – pełen drzew, krzewów i ziół leczniczych. Pan Jan i p. Julia poznali się tutaj. Choć ciężka choroba i wiek zawładnęły ich ciałami, ciągle szukają towarzystwa, rozmowy, możliwości spaceru...
W świetlicy można się spotkać z odwiedzającymi osobami, obejrzeć telewizję. Została tam już nawet rozegrana partia pokera między pacjentem i opiekunką, której chorzy ze śmiechem kibicowali.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pacjenci hospicjum pochodzą zazwyczaj z okolic, gdzie poza nimi nie ma nic i nikogo: daleko jest do sąsiadów, sklepów, lekarzy i aptek. – Najlepiej by było, gdyby mogli umierać we własnym domu, ale niestety, kończy się to zazwyczaj samotnością, bólem i warunkami urągającymi ludzkiej godności. Na to nie możemy pozwalać – mówi specjalista ds. medycyny paliatywnej dr Paweł Grabowski. Przyjechał na Podlasie z Warszawy z myślą, żeby służyć swoją wiedzą i opieką pacjentom, którzy znaleźli się na marginesie polskiego systemu ochrony zdrowia.
Reklama
Przez 11 lat jeździli do umierających na nieuleczalne choroby mieszkańców pustoszejących wiosek regionu. Część ich działań finansował NFZ, a część pieniędzy zdobywali od darczyńców. Izolacja pacjentów, którą zobaczyli, bezradność rodzin i otoczenia, pozwoliła wyciągnąć jedyny możliwy wniosek: w regionie niezbędne jest hospicjum stacjonarne!
Doktor Grabowski poruszał niebo i ziemię; przekonywał do tego pomysłu osoby prywatne, instytucje i firmy, żeby zdobyć fundusze na inwestycję, która odpowie na potrzeby nieuleczalnie chorych z terenu Podlasia. I się udało! Hospicjum wybudowane zostało bez wkładu pieniędzy publicznych.
Pobyt w hospicjum jest darmowy. Pacjenci chorują głównie na raka, ale są też osoby z niewydolnością oddechową czy odleżynami. Większość z nich pozostaje tutaj do końca.
Hospicjum jest dopiero na początku swojej drogi. Kwota dofinansowania ze strony NFZ jest niewystarczająca, aby pokryć wszystkie koszty związane z prowadzeniem hospicjum stacjonarnego. A potrzeby są ogromne. Wielkim wsparciem jest płynąca zewsząd pomoc. Pan „złota rączka” nie ma narzędzi? Po apelu w mediach społecznościowych dostarcza je życzliwa firma. Łóżka do drugiego skrzydła hospicjum? Już stoją dzięki anonimowemu darczyńcy. Choinka na nadchodzące święta? Wszyscy mają nadzieję, że powieszą światełka na drzewku od tutejszego nadleśnictwa. Wolontariat? Przychodzą ludzie w każdym wieku, na czele z sołtysową Makówki.
Ale potrzebna jest jeszcze gotówka na opłaty za ogrzewanie, leki, opatrunki, pralnię, wywóz odpadów medycznych. Można by długo wymieniać.
– Uważam, że nasza praca jest służbą wobec chorych, czyli opieką wykonywaną z troską, zaangażowaniem i szacunkiem. Stajemy się coraz bardziej zżyci. Dzielimy radości, ale również niepokój, który niosą kolejne miesiące. Ceny prądu, gazu przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. Nie zakładaliśmy takich wzrostów. Bardzo prosimy o wsparcie – nie dla siebie, ale dla naszych podopiecznych, którzy tak bardzo potrzebują troski i godnych warunków w ostatnim okresie swojego życia – apeluje dr Grabowski.
Więcej informacji o tym, jak pomóc Hospicjum Proroka Eliasza na www.hospicjumeliasz.pl/pomagam .