Zginął Twój syn Filip, mąż Krzysztof uległ wypadkowi i jest sparaliżowany. Twojej siły potrzebują pozostałe dzieci. Jak radzisz sobie w obecnym położeniu?
Żałoba to nic innego jak miłość, tęsknota do niej. Jeśli pozwoli się tej miłości dojść do głosu, rodzi się nadzieja. Bliskie jest mi stwierdzenie, że akceptacja straty jest łaską, darem spoza mnie. Straciłam mój ziemski tlen, oddychałam relacją z Krzysiem – mężem, później oparłam się na dojrzałych ramionach syna Filipa. Straciłam ich obu. Krzyś żyje, jest to jednak życie zupełnie inne niż dotychczas. Jego stan określany jest jako wegetatywny, ale dla mnie najważniejsze jest to, że on jest. I codziennie rano budzi się we mnie nowa nadzieja. Kocham życie pomimo. Staram się wybierać to, co daje radość moim dzieciom, przyjaciołom, bliskim, mnie. Jeżdżę na rowerze, czytam, słucham muzyki, bywam w górach, podróżuję, pracuję, sprzątam, opiekuję się mężem, gotuję – po prostu żyję. Dużo więcej jest jednak wdzięczności, lepszej jakości, bo mój świat mocno się przewartościował, codzienność ma inny, dojrzalszy smak.
Pomóż w rozwoju naszego portalu