Reklama

O staropolskim pojmowaniu śmierci (2)

„Pompa funebris”

Niedziela toruńska 48/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„W kolegiacie stanisławowskiej stał na środku kościoła wysoki katafalk rzęsiście obstawiony świecami, a na nim leżał w dwóch trumnach, ołowianej i drewnianej, pan Wołodyjowski. (...) Wtem z ambony ozwało się warczenie bębna (...); ksiądz Kamiński cisnął pałeczki na podłogę kościelną, podniósł obie ręce w górę i zawołał: - Panie pułkowniku Wołodyjowski! „Larum” grają! (...) W tej chwili rum uczynił się przy drzwiach i do kościoła wszedł pan hetman Sobieski. Oczy wszystkich zwróciły się na niego, dreszcz jakiś wstrząsnął ludźmi, a on szedł z brzękiem ostróg ku katafalkowi, wspaniały, z twarzą rzymskiego cezara, ogromny...
Zastęp żelaznego rycerstwa szedł za nim”.
(Henryk Sienkiewicz, „Pan Wołodyjowski”)

„Theatrum funebris”, czyli spektakl żałobny

Egzekwie opisane w Trylogii miały służyć nie tylko duszy zmarłego, ale ukazywać go jako obywatela, bohatera, patriotę. Misterium pogrzebowe przekształciło się w teatr żałobny, w którym główną rolę odegrał najważniejszy aktor spektaklu - wielki hetman, a wkrótce - król. Tak oto, zgodnie z sarmackim obyczajem, uroczystość pogrzebowa w równym stopniu co zmarłemu posłużyła żywym.
Już za Piastów ceremoniał pogrzebowy po zgonie króla miał oddać chwałę i potęgę dynastii. Podczas pogrzebu Kazimierza Wielkiego (1370 r.) w kondukcie podążał konno hufiec zbrojnych rycerzy z chorągwiami ziem Królestwa, setki żałobników z płonącymi świecami, rzesze zakonników śpiewających psalmy, duchownych świeckich, przybranych kirem dworzan, dostojników świeckich i kościelnych. W kościele katedralnym, przybranym na znak żałoby w szkarłatne zasłony, przed głównym ołtarzem wśród ogólnego lamentu łamano drzewce proporców.
„Uroczystość pogrzebowa była nie mniej smutna niż kosztowna” - pisze Jan Długosz o ceremonii żałobnej po śmierci Władysława Jagiełły (1434 r.). I jak zawsze, gdy monarchowie „sławnego Królestwa Polskiego” kładli się na wieczność, na czele hufca rycerzy najznamienitszy z nich niósł chorągiew z białym orłem.
Litewskim obyczajem składano na ołtarzu srebrne puchary wypełnione pieniędzmi. „Zwłoki były okryte wieloma tkaninami z aksamitu i purpury”. Podobny przepych, charakterystyczny dla Jagiellonów, towarzyszył pogrzebowi Zygmunta Starego (1548 r.). „(...) szło w kondukcie 30 par mar żałobnych, pod przykryciem makat złotogłowych, za niemi tyleż koni królewskich, pod przykryciem kitajek różnej barwy, z herbami monarszymi” - pisze Marcin Bielski. Na czele, na białym koniu, podążał chorąży nadworny z nagim mieczem. Niesiono też pozostałe atrybuty władzy królewskiej: jabłko, berło i koronę. Po Mszy sprawowanej przez arcybiskupa gnieźnieńskiego w asyście wszystkich biskupów jeździec ze znakomitego rodu, ubrany w zupełną zbroję, podarowaną niegdyś monarsze przez cesarza Maksymiliana, z łoskotem runął na posadzkę katedry, a kanclerz i podskarbi skruszyli swoje pieczęcie. Theatrum żałobne na chwałę zmarłego króla i potężnej dynastii dobiegło końca....
W epoce baroku rody magnackie zapragnęły dorównać przepychem pogrzebom królewskim, a szlacheckie - magnackim. W czasach saskich wystawność, patos i teatralność spektakli żałobnych stały się powszechne. Józefa Potockiego (zm. w 1751 r.) - hetmana wielkiego koronnego odprowadzało na wieczność 10 biskupów, 60 kanoników, 1275 księży katolickich, 430 unickich i greckokatolickich.
Ze 120 armat dawano ognia przez 6 dni. Przez dwa tygodnie trwała „uroczystość trupowa - pisze pamiętnikarz - a do ćwierci roku niektórzy goście przyjmowani przez syna zmarłego hetmana bawili w Stanisławowie”. Podczas Mszy żałobnej powtórzono odwieczny ceremoniał, który jednak stał się karykaturą królewskich pogrzebów, przybierając wręcz wymiar groteskowy. Poeta Franciszek Karpiński, świadek tamtej uroczystości, wspomina: „z domu Bożego stajnię zrobiono. Wjeżdżali (...) wybrani rycerze po jednemu i ten z nich kruszył kopię przy herbie będącym u nóg hetmańskich, inny łamał szpadę, inny rzucał pałasz (...) inszy chorągiew itd. Każdy zaś przy nogach trumny spadał z konia, niby żal po hetmanie swoim udając. (...) dwaj z tych bohaterów świece na katafalku porozrzucali, ale udał się lepiej niby żal i spadanie z koni, bo byli dobrze pijani”. Porównajmy dwa opisane tu pogrzeby stanisławowskie, które dzieliło ponad 80 lat. Chciałoby się powiedzieć - jakie czasy, takie pogrzeby i nie odnosi się to chyba tylko do epoki sarmatyzmu...

„Pompa funebris”, czyli przepych pogrzebowy

Wielki orszak złożony z krewnych zmarłego, dostojników kościelnych i świeckich postępował z namaszczoną powagą, konie okryte kirem ciągnęły żałobny rydwan. Na środku rzęsiście oświetlonego kościoła, którego ściany przykryto adamaszkiem, czekał katafalk pokryty purpurowym aksamitem, czyli castrum doloris (zamek boleści), na którym stawiano trumnę. Zdobiły go herby, proporce, broń oraz napisy. Ze szczytu tej budzącej i respekt, i grozę budowli zmarły spoglądał z posępną powagą z namalowanego na tę okoliczność portretu. Taki wizerunek, kształtem dopasowany do przekroju trumny, wiernie oddający rysy nieboszczyka (nieboszczki), zwany portretem trumiennym, to polska specjalność doby sarmatyzmu.
Po Mszy żałobnej rozpoczynały się długie, naszpikowane łaciną oracje sławiące zasługi i cnoty zmarłego, czasem czytano panegiryk zamówiony przez rodzinę nieboszczyka u wędrownego rymopisa. Ile w tym morzu wzniosłych słów było prawdy o człowieku, ile tkliwego uczucia, ile autentycznego przeżycia wywołanego śmiercią bliźniego, pozostawiam naszej domyślności. Ale czasu na refleksje nie było, bo oto czarny rycerz spadał z konia na posadzkę świątyni (dla większego łoskotu umyślnie wyłożoną deskami), towarzysz z husarskiej chorągwi z trzaskiem łamał koncerz, inny kopię. Kiedy żegnano ostatniego z rodu, kruszono jego pieczęć herbową, a nad grobowcem zawieszano miecz; tak było jeszcze w epoce stanisławowskiej, po śmierci hetmana Jana Klemensa Branickiego (1771 r.).
Czy pompa funebris, ten wyraz pychy pańskiej albo szlacheckiej, wystawność pogrzebowa, która miała stwarzać złudzenie, że wspaniały orszak żałobny oraz imponujące dekoracje zapewnią zmarłemu wiekuiste szczęście, że potęga rodu jest ponad śmierć, nie przysłaniała, paradoksalnie, osoby zmarłego, czy nie odwracała myśli uczestników ceremonii od tego, co naprawdę ważne, czyli od wieczności? O marności i nietrwałości tego, co doczesne, przekonywali niestrudzenie kaznodzieje, wskazując wiernym, że podziwiane przez nich splendory śmierci są zaledwie aparencyją - ułudą (łac. apparentia - zewnętrzny pozór). Widok rozbieranego bezpośrednio po ceremonii castrum doloris, zasłon ściąganych ze ścian świątyni, desek zrywanych z posadzki, pokrywających się kurzem portretów trumiennych zawieszanych w bocznych nawach, zacierających się inskrypcji był najlepszym, choć niemym kazaniem, gdyż nieuchronnie nasuwała się refleksja: wszystko marność... Taka świadomość towarzyszyła wielu, także możnym tego świata, o czym świadczą wyznania poetyckie wspomnianego w poprzedniej gawędzie Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, a także wyrażana w niektórych testamentach wola skromnego pochówku. Tak było z Mikołajem Krzysztofem Radziwiłłem, który kazał się ubrać w prostą sutannę do trumny, którą nieśli do grobu ubodzy. Zabronił też urządzania zwyczajowego spektaklu pogrzebowego u stóp castrum doloris.
Castrum doloris, czasem nazywane stosem żałobnym, to motyw wędrowny literatury sarmackiej. Zmarły w 1648 r. Jakub Vitelius, składając hołd Janowi Kochanowskiemu, urządził mu poetycki pogrzeb, na który zaprosił mieszkańców Parnasu:

Uczone Muzy płakały podobno,
Sam nawet Febus, przywdziawszy żałobę,
Drżącą prawicą przy stosie żałobnym
Rozbił swą lutnię.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Co wiemy o życiu Chrzciciela?

2025-12-10 09:38

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Bożena Sztajner/Niedziela

Są sytuacje, które zapraszają do poważnych rozważań. Zmuszają człowieka do zastanowienia się nad tym, co było i co może się stać, co robił i czy miało to sens, a jeśli miało, to jaki. Pyta się też, czy nie utracił talentów otrzymanych od Boga, czy dobrze wykorzystał swój czas, czy życia nie zmarnował. Czy wykorzystał wszystkie możliwości, by czynić dobro, podnosić na duchu, pocieszać, umacniać tych, którzy byli w potrzebie?

Gdy Jan usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» Jezus im odpowiedział: «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto nie zwątpi we Mnie».Gdy oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: «Co wyszliście obejrzeć na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale co wyszliście zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po co więc wyszliście? Zobaczyć proroka? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: „Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby przygotował Ci drogę”. Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on».
CZYTAJ DALEJ

Najświętsza Maryja Panna z Guadalupe

[ TEMATY ]

Maryja

wspomnienie

Adobe Stock

Aztecy zaczęli się tam osiedlać w roku 1325. Tenochtitlan (obecnie miasto Mexico) było wyspą na jeziorze Texcoco. W listopadzie 1519 r. wraz ze swoim wojskiem zdobył je Hiszpan Hernan Cortes.

Musiał jednak toczyć boje aż do 13 sierpnia 1521 r., nim zwyciężył ostatniego króla Azteków - Guatemoca. Azteccy mieszkańcy byli przerażeni tą klęską i zachłannością Hiszpanów. Między tymi dwoma narodami istniały olbrzymie różnice w kulturze, mowie, religii i zwyczajach. Trudno było znaleźć wspólny język. Zwycięzcy siłą zmuszali Azteków do przyjęcia wiary katolickiej. Byli jednak również i tacy misjonarze, którzy próbowali wprowadzić nową religię w sposób pokojowy i przy pomocy dialogu. 10 lat po hiszpańskim podboju miały miejsce objawienia Matki Bożej w Guadelupe. Przytaczamy tekst tubylca Nicana Mopohuna, przypisany Antoniemu Valeriane, jako najbardziej wiarygodny i dokładny oraz posiadający historyczną wartość.
CZYTAJ DALEJ

Dzieci w Strefie Gazy są niedożywione już przy porodzie

2025-12-12 19:27

[ TEMATY ]

dzieci

strefa gazy

KAI/Caritas Polska

Ledwo narodzone – a już w obliczu głodu. Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci UNICEF ostrzega, że w Strefie Gazy coraz więcej niemowląt rodzi się już z niedowagą. Przyczyną jest niedożywienie kobiet w ciąży, które jak efekt domina przenosi się na ich dzieci, poinformowano 10 września zwracając uwagę, że niemowlęta z niedowagą mają 20 razy wyższe ryzyko śmierci niż niemowlęta o prawidłowej masie ciała.

Według organizacji, ostre niedożywienie zdiagnozowano u około 38 proc. kobiet w ciąży między lipcem a wrześniem. Schemat jest wyraźny: niedożywione matki rodzą dzieci z niedowagą lub urodzone przedwcześnie, które umierają na oddziałach intensywnej terapii noworodków w Strefie Gazy lub przeżywają, by same zmagać się z niedożywieniem lub potencjalnie dożywotnimi problemami zdrowotnymi – ostrzega rzeczniczka UNICEF Tess Ingram, która według ONZ przebywa obecnie w Strefie Gazy.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję