Ks. Adam Łach: - Proszę Księdza Biskupa, na początku naszej rozmowy proszę przyjąć najserdeczniejsze gratulacje z okazji mianowania na stolicę biskupią w Płocku.
Bp Piotr Libera: - Dziękuję bardzo.
- 2 maja został Ksiądz Biskup mianowany biskupem płockim. Czy na ogłoszenie nominacji celowo został wybrany dzień patrona Płocka św. Zygmunta?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Muszę powiedzieć, że to była jakaś Boża niespodzianka. Kiedy odprawiałem tego dnia Mszę św. - ofiarując ją już w intencji diecezjan - zobaczyłem, że w kalendarzu liturgicznym obok wspomnienia św. Atanazego, Ojca Kościoła, widnieje także wspomnienie św. Zygmunta, patrona Płocka, które w Płocku ma rangę uroczystości. Powstała wtedy we mnie jakaś wielka radość, odebrałem to jako swego rodzaju „uśmiech” Pana Boga. Od razu też, korzystając z okazji, chciałbym za pośrednictwem „Niedzieli” przekazać najserdeczniejsze pozdrowienia dla całego Kościoła płockiego: wszystkich kapłanów, osób zakonnych i wiernych świeckich. Ogromnie cieszę się na to spotkanie, jestem pełen najlepszych myśli i z wielką radością wybieram się do Płocka.
- Przybędzie Ksiądz Biskup do nas 31 maja - w święto Nawiedzenia Matki Bożej. Czy ta data została wybrana z rozmysłem?
Reklama
- Owszem, choć było to spontaniczne. Kiedy szukałem w pamięci możliwych liturgicznych okazji, by rozpocząć posługę w Płocku, dostrzegłem, że jest to z kilku względów dobry termin. Najpierw z uwagi na kontekst czasowy: wprawdzie biskup według prawa kanonicznego ma 3 miesiące na objęcie diecezji, jednak wkrótce będą wakacje, które nie są czasem właściwym, by rozpoczynać pracę. Drugi czynnik to kontekst liturgiczny - święto Nawiedzenia ukazuje Maryję, która nawiedza dom Elżbiety. Treść tego święta wydała mi się odpowiednia na rozpoczęcie posługi pasterskiej.
- Ta posługa będzie zapewne różnić się od dotychczasowej pracy Księdza Biskupa. Od wieloletniej służby w dyplomacji, a potem w charakterze sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Polski przechodzi Ksiądz Biskup do pracy stricte duszpasterskiej w diecezji płockiej. Czy wiąże się z tym jakiś lęk?
- Nie nazwałbym tego lękiem. Wiąże się z tym raczej ciekawość wynikająca z faktu, że jest to pewne novum, gdy chodzi o zakres moich obowiązków. Od 11 lat jestem biskupem, od 31 lat - kapłanem, więc wiele rzeczy w różnych obszarach życia Kościoła jest mi znanych - czy to w wymiarze Kościoła lokalnego, Kościoła w naszej Ojczyźnie, czy wreszcie Kościoła powszechnego. Teraz natomiast towarzyszy mi uczucie pewnej ciekawości, jak zaaplikować to doświadczenie, które posiadam. Nie jest ono może bardzo wielkie, ale stanowi pewien zbiór refleksji i przemyśleń, które zrodziły się w czasie mojej posługi - czy to kapłańskiej, czy biskupiej. Zastanawiam się, jak tym wszystkim się podzielić - jak będzie wyglądała konfrontacja tego doświadczenia na różnych poziomach życia Kościoła partykularnego, jakim jest diecezja płocka.
- O tym Kościele partykularnym pisano i mówiono ostatnio w mediach nie najlepiej w kontekście różnych bolesnych problemów. Czy doświadczenie Księdza Biskupa będzie pomocne w ich przezwyciężeniu?
Reklama
- Z całą pewnością. Miałem już w swojej posłudze do czynienia z różnymi sytuacjami, także bardzo złożonymi i trudnymi. Poza tym jako człowiek, który pragnie na co dzień żyć wiarą, staram się różnego rodzaju trudne sytuacje, które mnie spotykają, widzieć nie tylko ludzkimi oczyma. Karmiąc się, tak jak potrafię, Słowem Bożym, nauczaniem Jana Pawła II i Benedykta XVI, patrzę na pewne rzeczy nie w perspektywie, w jakiej przedstawiają je np. media, czyli nie przez pryzmat faktów prasowych czy medialnych, bo one są bardzo często krzywdzące, niepełne lub niesprawdzone. Bywa też, że pokazują jednostronne, bardzo subiektywne ujęcie danego problemu. Ja osobiście próbuję sobie wszystko „przefiltrować” przez teksty Pisma Świętego, nauczanie Kościoła i moją własną modlitwę, co uważam za niezwykle istotne. Próbuję spojrzeć jeszcze z innej perspektywy, która powoduje, że nawet poważne problemy nie prowadzą do totalnego przygnębienia. Mianowicie z wszelkich potknięć, słabości, grzechów, także moich własnych, staram się uczynić swego rodzaju „trampolinę”, bo przegrana może stać się zyskiem. Nawet jeśli pojawia się zło, potknięcie czy słabość, to nie przekreśla to człowieka. Mówi nam o tym cała nauka o Bożym miłosierdziu, tak bardzo związana z Płockiem przez życie św. Faustyny. Na marginesie - ja sam od 9 lat żyłem na skrawku ziemi również związanym z kultem Bożego miłosierdzia, mianowicie obok warszawskiego klasztoru Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia na Żytniej.
- Stamtąd przez ostatnie lata patrzył Ksiądz Biskup na naszą diecezję. Jaki był odbiór Kościoła płockiego z perspektywy pracy w Sekretariacie Episkopatu?
Reklama
- Nie spoglądałem na diecezję płocką w jakiś szczególny sposób. Sekretariat jest „sercem” Episkopatu, w którym się zbiegają sprawy wszystkich diecezji - całego Kościoła w Polsce. Oczywiście, mam pewne wyobrażenie o diecezji płockiej, choć być może tylko fragmentaryczne. W mojej mentalności Kościół płocki funkcjonuje jako diecezja o ogromnej historii. Rok 1075 - najbardziej udokumentowana data powstania tej diecezji mówi już sama za siebie. Jeśli porównam tę datę z moją macierzystą diecezją katowicką, powstałą w roku 1925, to przyznam, że robi to wrażenie. Myślę więc o Kościele płockim jako o prastarej diecezji, która ma wielowiekową historię. Tu istniał, rozwijał się Kościół i trwała już ewangelizacja, podczas gdy w innych regionach jeszcze nie znano Chrystusa. Z tego m.in. wynika, że jest to diecezja o ogromnym potencjale. Ona wręcz musi go mieć! Składa się nań praca całych pokoleń duchownych, biskupów, zakonów i wiernych świeckich. Używając języka biblijnego - wchodzę w jakąś winnicę, która jest bardzo bogata i obfitująca. Mówią nam o tym choćby postaci św. Stanisława Kostki, św. Faustyny, płockich Biskupów męczenników (notabene miałem tę łaskę, że mogłem uczestniczyć w ich beatyfikacji). Znam również kilku kapłanów z tej diecezji, wiem, że są to wspaniali ludzie, profesorowie, wykładowcy, autorzy różnych publikacji. Znam ich bogate przemyślenia zawarte w książkach czy artykułach.
- Jakie priorytety będą przyświecać pracy duszpasterskiej Księdza Biskupa?
Reklama
- Trudno to w tej chwili bardzo dokładnie sprecyzować, rozmawiamy przecież niedługo po ogłoszeniu nominacji. Jestem głęboko przekonany, że dla każdego biskupa, w tym również dla mnie, naturalnym środowiskiem są kapłani. Na razie znam kilku księży, a w miarę możliwości chciałbym jak najszybciej poznać wszystkich. Bardzo zależy mi na tym, by znać prezbiterium Kościoła płockiego. Kolejne środowisko - obok kapłanów - to seminarium duchowne, które Sobór Watykański II nazywa źrenicą oka biskupa. Niezmiernie zależy mi na regularnym kontakcie z seminarium i na dogłębnym poznaniu tej uczelni. Mam pewne doświadczenie w tej dziedzinie, ponieważ byłem wychowawcą oraz wykładowcą języka łacińskiego i literatury patrystycznej w Seminarium Śląskim. Seminarium jest więc drugim środowiskiem, które chciałbym poznać, zaprzyjaźnić się z nim, poznać jego problemy i oczekiwania, ale też budować z pokoleniem młodych, wychodzących zeń kapłanów, współczesne oblicze Kościoła płockiego. Trzeci obszar, który jest mi od wielu lat bardzo bliski, to wierni świeccy - myślę tu o wszystkich, bez pomijania kogokolwiek. Nie jest tajemnicą, że jestem związany ze środowiskiem ruchów i stowarzyszeń kościelnych, choć myśląc o świeckich, myślę nie tylko o członkach ruchów, ale o wszystkich. Nigdy nie lękałem się świeckich, nie traktowałem ich też jako „konkurencji” dla duchownych.
W Kościele płockim chciałbym budować różnego rodzaju płaszczyzny dialogu i wymiany myśli. Chcę też uczyć się i słuchać. W tej dziedzinie, jak i w wielu innych, mistrzem dla mnie jest Jan Paweł II. Gdy jechał on do jakiegoś kraju z wizytą apostolską czy odwiedzał jakąś diecezję, zawsze mówił, że jedzie tam jako nauczyciel, ale równocześnie - a może jeszcze bardziej - jako uczeń. Mnie też zależy na tym, by może bardziej niż nauczycielem być uczniem. Najpierw chcę się uczyć, w tym sensie, że chciałbym „przyłożyć ucho” do serca Kościoła płockiego. Ono bije i w życiu kapłańskim, i w seminaryjnym, i w zakonnym, a także w życiu wiernych świeckich. Chcę budować i prowadzić Kościół diecezjalny w oparciu o komunię całego ludu Bożego diecezji. Ta kategoria jest dla mnie absolutnie priorytetowa, tak jak zresztą widział to i Jan Paweł II, i dokumenty Soboru Watykańskiego II: biskup, podobnie jak każdy kapłan, idzie do Pana Boga nie w pojedynkę, ale z całym ludem.
- Życie wspólnoty Kościoła znajduje coraz częściej odzwierciedlenie w środkach społecznego przekazu. Jak Ksiądz Biskup będzie chciał kształtować swoje relacje z mediami, zarówno świeckimi - piszącymi o Kościele niejako z zewnątrz, jak i katolickimi, które opisują jego życie od wewnątrz?
Reklama
- Autentycznie doceniam media, zarówno świeckie, jak i kościelne. Lubię rozmawiać z dziennikarzami i szanuję ich. Ale także na tej zasadzie każdy musi znać swoje „miejsce w szeregu”. Ludzie mediów muszą znać swoje miejsce, podobnie jak ja, jako ich rozmówca. Nie może tu dochodzić do jakiejś konfuzji - pomieszania płaszczyzn. Jestem gotowy współpracować z mediami, przede wszystkim katolickimi. Siłą rzeczy jako biskup najpierw chcę dzielić się czy wymieniać myśli w środowisku kościelnym; to jest zrozumiałe. Nie chciałbym tu czynić jakiejś dysproporcji. Jeśli sprawami kościelnymi są zainteresowane także media świeckie, jestem gotów spotykać się, ale warto, by dziennikarze pamiętali o kilku ważnych sprawach. Osoba, która prosi o rozmowę czy wywiad, musi wiedzieć, czego chce, z kim rozmawia i powinna być do tej rozmowy przygotowana. To absolutna konieczność, by rozmowa nie była „o wszystkim i o niczym”. Oczekuję konkretnych pytań, jestem zawsze wdzięczny za ich uprzednie przesłanie, dobre sprecyzowanie, a także za możliwość wspólnego ustalenia, na które z nich nie da się udzielić odpowiedzi. I nie chodzi tu o jakieś nadzwyczajne tajemnice, ale bywa tak, że pytania czasem kierowane są pod niewłaściwy adres. Oczekuję też od dziennikarzy umiejętności słuchania - nie do przyjęcia jest styl, preferowany w różnych mediach, gdzie przejawia się - ośmielę się tak powiedzieć - brak kultury wobec rozmówcy. Bywa, że gość zaproszony przez dziennikarza czy dziennikarkę nie ma możliwości wypowiedzenia do końca swojej myśli. Wypowiedzi są przerywane, gość atakowany. Nigdy nie zgodzę się na taką formułę rozmów, która przypomina słowną przepychankę czy wręcz pyskówkę. W takim kontakcie musi istnieć obopólne zaufanie - dziennikarza do rozmówcy i rozmówcy do dziennikarza. Jako rozmówca liczę, że wypowiedź nie zostanie zmanipulowana, będzie przytoczona w całości i - co absolutnie konieczne - że będzie możliwość jej autoryzacji. Bardzo często widzę też taką słabość osób, które pracują we współczesnych mediach: prosząc o rozmowę i otrzymując na nią zgodę, przychodzą z pewną gotową tezą i oczekują od rozmówcy jej potwierdzenia. Czasami oczywiście dochodzimy do wspólnych wniosków, ale może być i tak, że mój pogląd jest odmienny od poglądu dziennikarza. Wtedy oczekuję elementarnego szacunku dla mojej opinii i rzetelnego jej przekazania.
- Czy jako chrześcijanie nie przeceniamy dziś roli mediów?
- Jako chrześcijanie, kapłani czy biskupi musimy bronić się przed nawałą informacyjną. Może nam grozić, że będziemy chcieli wiedzieć wszystko, co mówią media. To błąd. Na dłuższą metę nie da się tego wytrzymać. To prawda, że trzeba być dobrze i w miarę możliwości obiektywnie zorientowanym w tym, co dzieje się w świecie i Kościele, ale media mogą też wywierać destrukcyjny wpływ. Jako ludzie Kościoła nie potrzebujemy od razu wszystkiego wiedzieć. Potrzebna byłaby tu pewnego rodzaju „asceza medialna”. Tych informacji jest bowiem tak wiele, że chcąc poznać i analizować je wszystkie, można popaść w różnego rodzaju duchowe zaniedbania, np. brak modlitwy, medytacji czy lektury Pisma Świętego. Myślę, że to ważne w relacji Kościół - media, czy szerzej: chrześcijanin - media.
- Ze szczególnym działaniem mediów mieliśmy do czynienia w związku z „lustracyjnym casusem” abp. Stanisława Wielgusa. I w naszej diecezji, i w ogóle w Kościele w Polsce nastąpiła w tej kwestii polaryzacja stanowisk. Jaki jest pogląd Księdza Biskupa na kwestię lustracji Kościoła?
Reklama
- Zacznę od tego, że staram się unikać terminu „lustracja”. Proszę o to samo, kiedy rozmawiam z księżmi, także z księżmi biskupami, jak również z mediami. „Lustracja” to pewien skrót myślowy czy termin medialny. „Lustracja” nie jest kategorią kościelną, przez co nie odpowiada rzeczywistości Kościoła, który jest naszą Matką. W moim mniemaniu trzeba by mówić raczej o oczyszczaniu pamięci, a używając języka prawnego czy praktycznego - o kwerendzie materiałów przechowywanych w zasobach IPN, a dotyczących osób duchownych. Tu oddzieliłbym bardzo mocno kilka płaszczyzn. Pierwszą z nich - i tu potrzebne jest zachowanie proporcji - dla nas, ludzi Kościoła, a więc księży i biskupów - musi być płaszczyzna moralna. Mówiąc o wydarzeniach z kilkunastu ostatnich miesięcy, mamy jasną wytyczną w postaci „Memoriału Episkopatu Polski w sprawie współpracy niektórych duchownych z organami bezpieczeństwa w Polsce w latach 1944-1989”. Skoro jako Episkopat przyjęliśmy ten dokument jako oficjalny, to musimy z niego czerpać inspirację i do niego się odwoływać. Dalej - mamy doskonałe przemówienie Ojca Świętego Benedykta XVI do duchowieństwa z maja 2006 r. wygłoszone w archikatedrze warszawskiej, w którym ta problematyka również znalazła swe odzwierciedlenie. Dla mnie jednak podstawowym odniesieniem w tej kwestii jest przemówienie Jana Pawła II z 1995 r. ze Skoczowa i jego słowa: „Polska woła o ludzi sumienia”. To wołanie przetransponowane na płaszczyznę kościelną brzmiałoby: „Kościół w Polsce potrzebuje ludzi sumienia, potrzebuje księży sumienia i biskupów sumienia”. Jestem głęboko przekonany i mówiłem o tym już wielokrotnie, że problem tak zwanej lustracji to jest przede wszystkim problem sumienia poszczególnego kapłana, hierarchy czy człowieka świeckiego, polegający na wzięciu odpowiedzialności za wydarzenia z przeszłości. Na tym polega oczyszczanie pamięci. Zakłada ono zrobienie autentycznego rachunku sumienia - nie w mediach, nie w formie pisemnej, ale przede wszystkim poprzez bardzo głębokie stanięcie przed Bogiem i przed sobą w prawdzie na płaszczyźnie własnego sumienia. Warto podkreślić, że proces ten musi być dokonany wewnątrz Kościoła, w danej wspólnocie kapłańskiej czy zakonnej. To są tak delikatne, skomplikowane i zróżnicowane kwestie, że nie nadają się do rozważania czy oceniania w mediach i przez media. Wydaje mi się to nie do przyjęcia. To musi być dokonane w rodzinie, w tym wypadku w danej wspólnocie. Każda rodzina przeżywa swoje trudne chwile, jakieś kryzysy. Nie rozwiązuje ich jednak publicznie. Dlatego oczyszczanie pamięci w Kościele powinno dokonywać się bez fleszów, kamer i mikrofonów. Winno być natomiast dokonane w odniesieniu do Chrystusa, który jest Prawdą, ale i w zaufaniu do Niego, w perspektywie miłości i przebaczenia. Gdyby bowiem tego zabrakło, to weszlibyśmy w ślepy zaułek, jakiś labirynt bez wyjścia. Ten proces musi być bardzo mocno przeniknięty światłem prawdy Ewangelii i światłem Bożego miłosierdzia. Jeśli istnieje potrzeba - powinno nastąpić wyznanie win na płaszczyźnie sakramentalnej, względnie na jakiejś innej stosownej płaszczyźnie. Myślę, że jeśli jest taka konieczność, to trzeba to zrobić - i to jak najszybciej.
- Kiedy zatem należy spodziewać się zamknięcia kwerendy akt IPN dotyczących duchowieństwa?
- Podkreślam, że na ile to tylko możliwe, trzeba szybko zamknąć ten proces. To nie jest rzecz, która może się ciągnąć w nieskończoność, bo to zatruwa życie Kościoła, poszczególnych wspólnot, czasem wręcz paraliżuje Kościół. Myśmy sygnalizowali stronie rządowej w ramach komisji konkordatowej, że Konferencja Episkopatu, czyli pasterze Kościoła w Polsce, chcą w ciągu najbliższych kilku miesięcy zamknąć kwerendę zasobów IPN. Nie możemy wiązać sobie rąk i pozwolić się sparaliżować nieustannym wyciąganiem jakichś faktów z przeszłości. Konferencja Episkopatu Polski podjęła decyzję, że kończymy przegląd akt archiwalnych IPN dotyczących duchownych z dniem 31 października br. Ta data została zakomunikowana stronie rządowej. Naszą misją jest ewangelizacja, a nie grzebanie w archiwach stworzonych przez wrogów Kościoła.