Jeszcze w końcówce ubiegłego roku Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy nie pozostawił ministrowi Relidze złudzeń. 30% podwyżki, jakie otrzymali, to kropla w morzu oczekiwań, bo nadal zarabiają zbyt mało. Związkowcy uważają, że podwyżki naliczane są od bardzo niskiej podstawy, dlatego są niewielkie Jeśli wzrostu wynagrodzeń w tym roku nie będzie, w maju w 300 szpitalach rozpocznie się strajk bezterminowy. Pisma wysyłane przez OZZL do premiera z prośbą o spotkanie pozostają bez echa. Działacze OZZL aż kipią z oburzenia. Być może najbliższe dni pokażą, czy zaczną się rozmowy i strajk zostanie zawieszony.
Lekarze zapewniają jednak, że nie odejdą od łóżek pacjentów. Aby strajk był skuteczny, musi być formą dokuczliwą, musi zaboleć. Zrezygnują wiec z wykonywania planowanych operacji. Chorzy będą operowani tylko w przypadkach zagrożenia życia.
Związek zawodowy lekarzy domaga się, aby lekarz bez specjalizacji zarabiał 5 tys. brutto (ok.3,2 tys. na rękę) a wyspecjalizowani np. kardiolodzy, onkolodzy czy neurochirurdzy 7,5 tys. brutto. Mają dość ganiania z jednej pracy do drugiej, łatania domowych budżetów branymi na siłę nocnymi dyżurami. Nie zamierzają też emigrować. Minister zdrowia Zbigniew Religa już dawno oświadczył, że podwyżek w tym roku dla lekarzy i pielęgniarek nie będzie. - Niech się dzieje, co chce, budżet państwa nie jest z gumy - mówi. Według wyliczeń resortu, pensje lekarzy specjalistów wzrosły w tym roku średnio o tysiąc złotych, a pielęgniarki średnio o 500 zł. - To musi im wystarczyć - twierdzi Religa. Mówi, że dalszy wzrost płac odbije się negatywnie na pacjentach, bo trzeba będzie ograniczyć liczbę świadczeń medycznych finansowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Ale lekarze pokazują przykłady niedotrzymania przez PiS obietnic wyborczych w sprawach ochrony zdrowia. Miało być 6% Produktu Narodowego Brutto przeznaczanego na zdrowie, jest nadal tylko 4% i nakłady te są najniższe w Unii Europejskiej. Została utrzymana zmniejszona przez poprzednią ekipę wysokość składki zdrowotnej przekazywanej przez budżet państwa za bezrobotnych, a bogaci przedsiębiorcy rolni, pozostając w systemie ubezpieczeń rolniczych (KRUS), nadal łożą symboliczne kwoty na system ochrony zdrowia. Lekarze pokazują wykryte przez Najwyższą Izbę Kontroli przykłady niegospodarności, fatalnych prywatyzacji, do których przez lata całe dokładało społeczeństwo, wysokie koszty utrzymywania przywilejów zawodowych niektórych branż, nadmierny przyrost urzędników w administracji państwowej i samorządowej. Dr Maciej Jędrzejowski z Centralnego Szpitala Klinicznego na ul. Banacha oczekuje, że zostaną podjęte inicjatywy ustawodawcze, które zmienią kształt systemu ochrony zdrowia w Polsce. - Na razie żadnych zmian nie widać. Są tylko nieustanne ich zapowiedzi - twierdzi dr Jędrzejowski.
Krzysztof Bukiel
przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy
Sprawy służby zdrowia są traktowane niepoważnie przez rządzących. Politycy mobilizują siły tylko pod groźbą kolejnych protestów. Chcemy zwrócić uwagę nie tylko na nasze niskie w stosunku do wykształcenia i odpowiedzialności zawodu wynagrodzenia, co jest elementem naszej akcji, ale również i na to, że sytuacja chorych jest fatalna. Sypie się sprzęt medyczny, bo brakuje środków na amortyzację. Także kondycja całego systemu jest niedobra. Strajkujemy zatem o pieniądze dla personelu medycznego, ale i o reformę służby zdrowia, pokazując, gdzie można szukać pieniędzy, by wzbogacić system ochrony zdrowia. Udowadniamy w „Czarnej księdze niegospodarności”, jak wiele pieniędzy publicznych jest marnowanych, a jednocześnie politycy twierdzą, że na opiekę zdrowotną ich nie ma. To jest lekceważenie spraw służby zdrowia i lekceważenie zdrowia obywateli.
(ad)
Pomóż w rozwoju naszego portalu