Reklama

Nas też warto posłuchać

Fatamorgana

Niedziela przemyska 30/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pisałem o internetowych trollach. Nie byłoby ich, gdyby nie istniały miejsca, gdzie mogą się gnieździć i rozmnażać. Nikt nie lubi kręcić sie po podejrzanej okolicy późną porą. Dlaczego więc tylu Polaków przesiaduje na stronie onet.pl? Kiedy i dlaczego lider polskiego Internetu, niegdysiejsza jutrzenka nowych technologii, skończył jako internetowa bulwarówka?
To mocne słowa, niemniej nietrudno je uzasadnić. Wystarczy rzut oka na portal, ponoć informacyjny. Sęk w tym, że informacji (o ich wiarygodności za chwilę) jest tu 10-15%. Reszta to bezgustny, niesmaczny koktajl - proszę wybaczyć - bzdetów. Na tyle atrakcyjnych, że statystyczny czytelnik rzuca okiem na informacje (albo i nie), po czym przechodzi do taplania się w ploteczkach, sensacyjkach i rzekomych skandalach. Poetyka tu bowiem rewelacyjna i wszystko zawsze jest „szokujące”. Wpadają w tę pułapkę nawet trzeźwiejsi i nienałogowi goście witryny. Innymi słowy, onet.pl bez skrępowania odcina kupony od sławy bycia największym i najbardziej poczytnym polskim portalem. Wszystko wskazuje jednak na to, że merytoryczna jakość serwisu spada odwrotnie proporcjonalnie do udziałów w polskim Internecie.
Te są istotnie niemałe. Portal dominuje we wszystkich statystykach niemal od chwili powstania (czerwiec 1996) i całkowicie zmonopolizował wiele stron startowych polskich komputerów. Dla tysięcy naszych rodaków czas pod tym względem zatrzymał się wiele lat temu. Można to zawrzeć w aksjomacie: niebieska ikonka „e” + onet.pl wyskakujący po jej wciśnięciu = Internet. Ten jednak jest żywiołem i nie daje się tak łatwo monopolizować. Zrozumiał to nawet Microsoft, którego Internet Explorer od wielu lat nie potrafi dogonić konkurencji. Przestał więc w końcu zmuszać użytkowników systemu Windows do używania swojej przeglądarki i ułatwia wybór dowolnej innej. Przyzwyczajenia ludzkie potrafią być jednak barierą nie do przejścia i na nic zdają się tłumaczenia, że używanie osławionego, niebieskiego „e” to narażanie się na źle wyświetlane strony i szereg niebezpieczeństw, jeśli korzystamy z prywatnych usług komunikacyjnych czy finansowych. Podobnie rzecz ma się z onetem. Na nic zda się tłumaczenie, że rozpoczynanie dnia od spotkania z onetem równe jest oblaniu pomyjami pierwszej, napotkanej osoby, która przyszła nam powiedzieć „dzień dobry”. Nie zdarzyło mi się bowiem od lat, bym bodaj raz poprawił sobie humor, wchodząc na tę stronę. Robię to zresztą niezwykle rzadko, wyłącznie w celach medioznawczych.
Skoro o nich mowa, garść konkretów. Na stronie nie znajdziemy „informacji”. Są jedynie dezinformacje, manipulacje, a często nieskrępowana niczym propaganda, której nie powstydziłby się żaden totalitaryzm. Łatwo to sprawdzić zaglądając w kilka innych miejsc, na co niestety wielu nie starcza motywacji, sił ni chęci. Kolejna sprawa to kompletny magiel znaczeniowy. Czyli widniejące obok siebie treści poważne i głupie, publicystyczne i plotkarskie, wzruszające i cyniczne, itd. Kto zainteresuje się losem powodzian, kiedy obok jednego zdania na ich temat widnieje 5 razy większe, półnagie zaproszenie do jakiejś fotogalerii? To zresztą raj dla manipulacji i robienia ludziom wody z mózgów. Nawet telewizja tego nie potrafi, bo raczej nie oglądamy na jednym ekranie pięciu różnych programów jednocześnie, zaś wymagający telewidz omija szerokim łukiem papkowate stacje. Tutaj nadawca jest w znacznie lepszej sytuacji. Umiejętnie skonstruowana strona główna potrafi w ciągu sekundy „ustawić” nawet mniej podatnego na manipulację internautę. Wreszcie kwestia komentarzy. Tak się jakoś złożyło, że onet, prócz wielu chlubnych i niechlubnych rekordów, cieszy się również niekwestionowanym przodownictwem w dokarmianiu trolli. Dorobiliśmy się nawet przysłowia: „Głupi jak rozmowy na Onecie”. Onetowy, sięgający wszelkiego dna styl opluwania wszystkiego i wszystkich stał się jedną z wizytówek portalu. Właścicielom z jakiegoś powodu to na rękę. W innych zakątkach Internetu tego rodzaju „poetyka” komentowania jest kategorycznie tępiona.
Dotarliśmy wreszcie do właścicieli. Początki to Optimus i Roman Kluska. Od 2001 r. onet jest finansowany przez ITI. W 2006 r. staje się w całości własnością Grupy TVN. Od tego też czasu datuję stopniową, acz czytelną i zdecydowaną degradację portalu do roli internetowego parobka TVN-u. Interesująco brzmią niektóre przesłanki transakcji przejęcia serwisu przez telewizję. Ot choćby taka: „unikalna szansa transformacji anonimowej publiczności w lojalnych użytkowników i grupy tematyczne”. Albo „możliwość stworzenia i kontrolowania przepływów widowni w celu lepszej promocji dwustronnej i poprawy oferty sprzedaży”. Można powiedzieć, że chyba im się udało. Fanatyczni wyznawcy TVN-u z wszystkich grup wiekowych odnajdują się świetnie na onecie, choćby z tego prostego powodu, że pełno w nim materiałów telewizyjnych stacji. No i ten swojski klimat... Wspominałem powyżej o propagandowym charakterze portalu. Ufam, że po wskazaniu, do kogo należy, nie trzeba więcej rozwijać tego tematu.
Osobiście w niejednym komputerze zmieniałem stronę startową z onetu na inną. Wcześniej oczywiście tłumacząc, dlaczego zamierzam to zrobić. Wiele osób było zaskoczonych i nie do końca rozumiało, czego się czepiam. Są z onetem od lat. Przyzwyczaili się. A wystarczy nie wchodzić nań przez kilka tygodni i posurfować w innych rejonach cyberprzestrzeni. Proszę zajrzeć na strony New York Times, CNN czy BBC. Proszę pomyszkować po polskim Internecie. Opcji do wyboru jest multum i - na szczęście - jakże odmiennych jakościowo. Nie odpowiem też w tym miejscu na pytanie, które pada natychmiast po zakwestionowaniu onetu: „W takim razie co? Jaką stronę mam ustawić na startową?”. Do tego każdy musi dojść sam.
W telewizji, choćby nafaszerowanej kanałami kablówce czy platformie cyfrowej, mamy do wyboru ograniczoną ilość kanałów. W Internecie - nieprzeliczalnie więcej. Warto zadbać o jakość strawy, którą się karmimy online. By nie okazało się, że jest to strawa w najgorszym znaczeniu wirtualna: nie krzepi, a utwierdza w przekonaniu, że to czyni. Tak zaczarowany odbiorca żyje i umiera, brnąc ku fatamorganie. Nie pozwalając, by go zawracano lub budzono.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Archidiecezja katowicka: Pierwsze decyzje personalne metropolity abp. Przybylskiego

2025-10-04 11:56

[ TEMATY ]

archidiecezja katowicka

abp Andrzej Przybylski

Fot. ks. R. Bogacki/Archidiecezja katowicka

O pierwszych decyzjach personalnych abp Andrzej Przybylski poinformował podczas uroczystości kanonicznego objęcia diecezji.

Na urzędzie wikariusza generalnego zostali zatwierdzeni biskupi pomocniczy: Marek Szkudło, Adam Wodarczyk i Grzegorz Olszowski. Abp Andrzej poprosił swoich najbliższych współpracowników o zaangażowanie w wyznaczonych obszarach działalności lokalnego Kościoła.
CZYTAJ DALEJ

Nowenna za młodzież do św. Carlo Acutisa

[ TEMATY ]

nowenna

św. Carlo Acutis

/diecezja.waw.pl/peregrynacja

Nowenna do odmawiania pomiędzy 3 a 11 października (przed wspomnieniem św. Carlo Acutisa) lub w dowolnym terminie.

Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty, dziękuję Wam za wszystkie przysługi i łaski, którymi wzbogacona została dusza św. Carla Acutisa podczas 15 lat przeżytych przez niego na tej ziemi i za pośrednictwem wszelkich zasług uwielbionego Anioła Młodości proszę o udzielenie mi łaski…
CZYTAJ DALEJ

Ile można spóźnić się do kościoła?

2025-10-04 21:04

[ TEMATY ]

Eucharystia

Msza św.

abp Andrzej Przybylski

Karol Porwich/Niedziela

Zwierzał mi się ktoś, że ma kłopoty z punktualnością. W zasadzie wszędzie się spóźnia, w tym również na niedzielne Msze św. Ta osoba, świadoma swojej wady, zapytała mnie, ile można się spóźnić do kościoła, żeby Msza św. niedzielna mogła być zaliczona jako spełniony obowiązek chrześcijański - pisze abp Andrzej Przybylski.

Zwierzał mi się ktoś, że ma kłopoty z punktualnością. W zasadzie wszędzie się spóźnia, w tym również na niedzielne Msze św. Ta osoba, świadoma swojej wady, zapytała mnie, ile można się spóźnić do kościoła, żeby Msza św. niedzielna mogła być zaliczona jako speł niony obowiązek chrześcijański. Dodała zaraz, że po noć wystarczy, jeśli się zdąży na czytanie Ewangelii, a właściwie to nawet tylko na moment Przeistocze nia chleba w Ciało Chrystusa i wina w Krew Pańską. Musiałem jej dopowiedzieć konkretnie i prosto: nie wystarczy!
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję