Pochylmy się w naszej refleksji nad słowami Chrystusa: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie” (Mt 11,25-26). Niepokorni nie lubią słuchać, wolą mówić i narzucać swoje poglądy, oceny drugim. Drażnią nas ludzie niepokorni, napuszeni, mędrkowie. A jak jest z nami? Pomyśl, ile masz pokory: czy jesteś pokornym mężem, pokorną żoną? Czy umiesz słuchać cierpliwie, czy tylko może wydajesz polecenia, rozkazy i drażnią cię twoi bliscy, którzy cię nie chcą słuchać, i denerwujesz się, gdy nie jest tak, jak ty chcesz? Czy uważasz, że ty najlepiej wiesz, najlepiej na wszystkim się znasz, że zawsze masz rację, że na wszystko masz najlepszą receptę? Chrystus zaleca nam inną postawę: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem” (Mt 11,29). Warto o tym pamiętać, gdy dziś tylu młodych kształci się, a potem chodzą napuszeni, zarozumiali, jakby wszystkie rozumy zjedli. Bóg lubuje się w ludziach swego królestwa. Tacy lepiej rozumieją sens życia, piękno świata. „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28). Najpierw retoryczne pytanie: czy jesteśmy utrudzeni i obciążeni? Tak! Na pewno! Co cię najbardziej obciąża? Od razu ci odpowiem, może ku twojemu zaskoczeniu: twoim ciężarem jest przede wszystkim twój grzech; grzech, którego nie możesz się pozbyć, poprzez który drugim dokuczasz. Grzech cię naprawdę gniecie, uciska. Twoim ciężarem są twoje wady, których nie możesz się pozbyć, z którymi sobie nie radzisz; twoje słabości, które cię przygniatają i szkodzą twoim bliskim. Twoim ciężarem jest drugi człowiek, który cię drażni, denerwuje, na którego ciągle narzekasz, z którym nie możesz się dogadać. Twoim ciężarem jest twoja choroba, która daje o sobie znać. Twoim ciężarem są zmartwienia, niepokoje, trudne problemy związane z twoją pracą, twoim domem, twoją rodziną. Gdzie szukasz pomocy? Jak sobie radzisz z utrudzeniem i obciążeniem? Może narzekasz ciągle, skarżysz się, przeklinasz. Szukasz rady, pociechy u przyjaciół. Patrzysz, co inni robią w takiej sytuacji. Niektórzy topią te zmartwienia, te problemy w alkoholu. Ale ty wiesz, że to żadne rozwiązanie. Cóż ci mogę doradzić? Mogę tylko przypomnieć słowa Kogoś, kto cię kocha, kto chce ci naprawdę pomóc: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28). Szukaj więc pomocy, ochłody u samego Chrystusa. Jak to robić? Próbuj się lepiej modlić, wstępuj częściej do kościoła i pytaj: Panie Jezu, jak mnie widzisz? Co o mnie sądzisz? Co mam w sobie zmienić, abyś był ze mnie zadowolony? Tobie powierzam wszystkie moje utrudzenia i obciążenia. Rozważmy też słowa: „Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11, 29-30). Dziś wielu ludzi próbuje zdjąć z siebie jarzmo Chrystusa, zrzucić Jego brzemię, brzemię Bożych przykazań. Ewangelia niesie wyzwolenie. Boże Przykazania są naprawdę słodkim jarzmem. Obowiązki wynikające z Bożego prawa to lekkie brzemię. Jezus stoi po naszej stronie, gdy mówi: „Weźcie jarzmo moje na siebie... jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11, 29-30). Nie szukaj przeto lepszej recepty na życie, bo jej nie znajdziesz nigdzie. Chrystus najlepiej zna się na życiu. On ma najlepsze recepty na wszystko.
Oprac. ks. Łukasz Ziemski
Pomóż w rozwoju naszego portalu