Reklama

Komentarze

5 pytań do... prof. Piotra Grochmalskiego

O geopolityce, koncepcji „Mitteleuropy”, konsekwencjach uruchomienia Nord Stream2 i polskim scenariuszu bezpieczeństwa - o tym w kolejnym wydaniu z cyklu „5 pytań do…” profesora Piotra Grochmalskiego, analityka, eksperta ds. bezpieczeństwa.

[ TEMATY ]

5 pytań do...

Piotr Grochmalski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Piotr Grzybowski: Wszystko wskazuje na to, że Niemcy i Rosja dokończą budowę Nord Stream2. Jakie będą tego reperkusje dla naszego bezpieczeństwa?

Piotr Grochmalski: Twierdziłem, że Nord Stream1 otworzył drogę Rosji do konfliktu na Ukrainie, to znaczy, że dał możliwość dokonania tej operacji. Zresztą wielu innych analityków wskazywało, na ukryty, strategiczny sens Nord Stream1. To oczywiście jest fundamentalna oś energetyczna, która została wtedy potwierdzona, bo przecież trwa ona praktycznie od zwrotu na wschód polityki zachodnioniemieckiej, czyli zawarcia układu z Moskwą przez kanclerza Willy Brandta w końcu lat 60. Jego elementem był wielki kontrakt dotyczący właśnie gazu realizowany przez koncern niemiecki Ruhrgas. Uczestniczył w także w operacjach Nord Stream1 i Nord Stream2 i był kluczową korporacją, która miała współpracować z Rosją - wtedy ze Związkiem Sowieckim. I jak pamiętamy, ta zmiana polityki, zmiana logiki adenauerowskiej na linię wyznaczaną przez socjaldemokratycznych kanclerzy nie została ciepło przyjęta przez Stany Zjednoczone.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czy Amerykanie nie zdawali sobie już wówczas sprawy, do czego to zmierza?

Reklama

Henry Kissinger twierdzi, że Amerykanie nie za bardzo mieli wybór, dlatego że presja Niemców na dogadywanie się z Moskwą była tak duża, iż albo mocno by się postawili, a w związku z tym Niemcy mogliby podjąć ryzyko i zwiększyć swoją samodzielność strategiczną wobec Stanów Zjednoczonych, albo Amerykanie w jakimś stopniu współuczestniczyliby w moderacji tego procesu. To jest o tyle istotne, że rzutuje - jeśli chodzi o pewną logikę – na strategiczne działania Niemiec. Co było wtedy kluczem, dlaczego elity niemieckie zdecydowały się (bo to nie dotyczyło tylko przecież socjaldemokratów) na mocny zwrot w stronę Moskwy? Otóż oni twierdzili, że to jest główna droga prowadząca do zjednoczenia Niemiec. To znaczy, że kwestia integracji Niemiec jest w rękach Rosjan, a nie Amerykanów, Brytyjczyków czy Francuzów, ani Europy Zachodniej. Kluczowym decydentem ostatecznie będzie Związek Radziecki. Nie mamy do końca pełnej świadomości, jak bardzo ta kwestia zjednoczenia Niemiec dzisiaj też rzutuje na elity niemieckie i na świadomość pewnego rodzaju długu, zobowiązania, jakie – zdaniem obecnych elit zachodnioniemieckich – Niemcy mają wobec Rosji. A to jest punkt kluczowy, bo wszystkie ugrupowania niemieckie w okresie po zakończeniu II wojny światowej w Niemczech zachodnich, traktowały istniejącą sytuację jako tymczasową i wszystkie one były nakierowane na dążenie do zjednoczenia Niemiec.

I w ślad za tym następuje decyzja o zmianie stolicy…

W momencie po zjednoczeniu Niemiec następuje decyzja geopolitycznie kluczowa: w Bonn parlament dyskutuje na temat przyszłej stolicy i niewielką liczbą głosów zapada decyzja o tym, że stanie się nim ponownie Berlin. Rzut oka na mapę pokazuje, że miasto to nie jest centralnie położone w zjednoczonych Niemczech. A więc była to decyzja potwierdzająca jakby przesunięcie ciężaru Niemiec w stronę wschodu. W zasadzie było to ukryte, niemanifestowane wprost, opowiedzenie się elit niemieckich za budową „Mitteleuropy”, geostrategicznego centrum Europy, którego jądrem mają być Niemcy. Wszyscy wiedzieli, że po zjednoczeniu Niemcy będą zbyt silne, aby nie próbowały zdominować Unii Europejskiej, a to zagroziłoby jej istnieniu. Bo Unia powstała po to, żeby rozwiązać skutecznie problem niemiecki, by Europa przestała bać się zagrożenia ze strony Berlina. Paradoksalnie Niemcy także nie ufały sobie, zdawali sobie sprawę z ewentualnych zagrożeń dla europejskiego bezpieczeństwa gdy się połączą.

Panie Profesorze, to wręcz szokujące, bo oznacza powrót wprost do koncepcji Niemiec sprzed II wojny światowej…

Reklama

Cały czas po zjednoczeniu Niemiec relacje między Berlinem a Moskwą były bardzo ciepłe. W żadnym momencie nie doszło do jakiejś zasadniczej, strategicznej różnicy interesów. Można powiedzieć, że w sposób naturalny w myśleniu Berlina odrodziła się geopolityczna wizja Karla Haushofera - a więc koncepcja, którą ten generał stworzył niejako w okopach I wojny światowej. Miała ona rozwiązać dylemat strategiczny Niemiec i dać im panowanie nad Europą Zachodnią dzięki podziałowi wpływów z Rosją. Pakt Ribbentrop-Mołotow był ukoronowaniem nadziei tego geopolityka, którego uczniem był Rudolf Hess, najbardziej zaufany człowiek Hitlera. Ta wizja strategicznego sojuszu Berlina z Moskwą, aby wspólnie stworzyć globalną potęgę śródlądową, ciągle pojawia się w tle, głęboko tkwi w umysłowości niemieckich elit. Oczywiście długo w Niemczech geopolityka oficjalnie budziła złe skojarzenia. Jak wiadomo Hitler kładł ogromny nacisk na jej rozwój, była wykładana na uczelniach i w szkołach średnich, a Haushofer miał ogromne możliwości działania. Teraz coraz bardziej otwarcie elity nowych Niemiec podkreślają, że oba państwa są strategicznie kompatybilne to znaczy Niemcy mają nowoczesne technologie, a Rosjanie dysponują surowcami - uważają, że wspólnie są skazane na sukces. Takie myślenie ciągle tkwiło na drugim planie.

Ale pojawiła się inna, a dla nas zapewne korzystniejsza koncepcja Johna Mackindera…

W momencie, kiedy kształtował się porządek po pierwszej wojnie światowej, toczyła się dyskusja, w jaki sposób skutecznie zrównoważyć dylemat strategiczny związany z Niemcami. Wybitny geopolityk brytyjski, sir Halford Mackinder publikuje wówczas fenomenalną książkę, „Demokratyczne ideały a rzeczywistość” która mówi, że bez stworzenia stabilnego obszaru w Europie Środkowej, złożonego z grupy suwerennych państw, a więc między innymi Polski, Czechosłowacji, Rumunii, Ukrainy, nie jest możliwe zbudowanie bezpiecznej Europy. Ta struktura suwerennych państw powinna być wsparta i zabezpieczona organizacją międzynarodową, w której kluczowym elementem powinny być Stany Zjednoczone. W zasadzie zbudował koncepcję porządku opartego o Organizację Narodów Zjednoczonych. Ostrzegał, że jeśli nie powstanie takie rozwiązanie Niemcy wywołają kolejny, globalny konflikt. Mamy więc do czynienia z dwoma rywalizującymi wizjami – stabilnego pokoju w Europie opartego na skutecznym rozdzieleniu Niemiec i Rosji w koncepcji Mackindera i radykalnie odmienna od niej koncepcja Haushofera, która ma zapewnić imperialną ekspansję Niemiec, zapewnienia ich dominacji w Europie Zachodniej i dominacji Rosji w części euroazjatyckiej.

A jak na to odpowiadają Rosjanie w swojej geopolityce?

Reklama

Przebłyski takiego myślenia, że Europa Środkowa składająca się z suwerennych państw przeszkadza zarówno Rosji jak i Niemcom i Rosji, widać wyraźnie u wielu współczesnych rosyjskich geopolityków. Giennadij Ziuganow widzi potrzebę odrodzenia imperium, a Władimir Żyrinowski, także znany rosyjski polityk, nawołuje nieomal otwarcie do nowego rozbioru Polski przez Rosję i Niemcy. Taką najbardziej znaną na Zachodzie postacią w gronie kilkunastu autorów, którzy bardzo podobnie charakteryzują imperialne cele Rosji, jest Aleksander Dugin. Opowiada się on za koncepcją haushoferowską, czyli podziałem - zgodnie z linią graniczną rozdzielającą cesarstwo niemieckie z imperium carskim przed wybuchem pierwszej wojny światowej. W jego wizji ma się to odbyć na trupach państw Europy Środkowej, w tym Polski. Dugin wręcz proponuje, żeby Rosja oddała Niemcom Królewiec i pozwoliła Berlinowi na odbudowę Prus, co miałoby ostatecznie przełamać nieufność do siebie obu narodów. Dugin twierdzi, iż Rosja i Niemcy są skazane na to aby rządzić Eurazją.

Wracając do Nord Stream1, czy to nie jest wprost narzędzie realizacji koncepcji „Mitteleuropy”?

Reklama

Oczywiście, że jest to projekt geopolityczny. Nord Stream1 w dużym stopniu miał ograniczyć, a w konsekwencji zupełnie zmarginalizować i zepchnąć do statutu quasi kolonii obszar Europy Środkowej, ale także miał rozbić możliwość rozwoju państw Trójmorza. Miał też zniszczyć potencjał Ukrainy jako suwerennego bytu. Przy czym w jednej kwestii istnieje daleko idąca zgodność wśród polskich geopolityków. Zarówno główni twórcy polityki wschodniej III RP, a więc Jerzy Giedroyć i Juliusz Miroszewski z paryskiej Kultury czy też Zbigniew Brzeziński, amerykański polityk polskiego pochodzenia, druga osoba w USA w epoce prezydenta Cartera, traktowali istnienie suwerennej Ukrainy jako najważniejszego gwaranta bezpieczeństwa Polski, ważniejszy od naszej obecności w Unii Europejskiej, czy NATO. Wszyscy ci panowie uważali, że istnienie Ukrainy jest fundamentalnie ważniejsze, jeśli chodzi o gwarancję bezpieczeństwa i suwerenności Polski od tego, czy jesteśmy w zachodnim bloku militarnym czy polityczno-gospodarczym. Innymi słowy sam fakt istnienia suwerennej Ukrainy jest wprost najsolidniejszym dla nas gwarantem bezpieczeństwa Polski i Europy. A Nord Stream1 dał w istocie Rosji możliwość do aneksji część ziem Ukrainy bez ryzyka, że napadnięty kraj mógł odpowiedzieć pełną blokadą rosyjskiego gazu przez swoje terytorium do Europy Zachodniej. Innymi słowy Niemcy, finansując Nord Stream1, dały Rosji wolną rękę w ich działaniach wobec Ukrainy. I w związku z tym odpowiadają za zmianę układu granic w Europie. Co prawda to jest zmiana pozornie drobna, ale na „forum wałdajskim” tuż po agresji w 2014 r. Putin wystąpił z planem nowego porządku globalnego. To była oferta skierowana do Stanów Zjednoczonych, przedstawiająca w zasadzie właśnie wizję haushoferowską podziału stref wpływów: my, wielkie państwa się dogadamy, każdy będzie robił, co chce w swojej strefie wpływów i nie będziemy sobie wzajemnie przeszkadzać. To była oferta wówczas odrzucona przez Amerykanów, natomiast Berlin nie podważył tej wizji. Co gorsza - uczestniczenie Niemiec w rozmowach pokojowych w Mińsku, dotyczących przyszłości wschodnich ziem Ukrainy, które w praktyce Rosja okupuje - jeśli przeanalizujemy prorosyjską postawę Merkel w toczących się negocjacjach, to widzimy wspólną grę Moskwy i Berlina wobec Kijowa. Jest to zresztą konsekwentna postawa - przecież Niemcy otworzyły drogę do tej agresji.

A czy nie ma tu jakiejś sprzeczności? Przecież Niemcy wspierają cały czas restrykcje przeciw Rosji…

Pozornie, bo z jednej strony Niemcy zapewniają o swojej woli kontynuowania restrykcji wobec Rosji za aneksję Krymu, ale sami przecież zachęcali Rosję do takich działań poprzez budowę tego gazowego mostu. Oceniajmy po faktach – rok po agresji Merkel przeforsowała budowę Nord Stream 2, a więc inwestycji, która w istocie oddaje w ręce Rosji Ukrainę lub pozwala Putinowi bezkarnie dokonać dalszego rozbioru tego państwa.

Co jest w takim razie geostrategicznym celem po zrealizowaniu Nord Stream2?

Reklama

Domknięcie wizji haushoferowskiej. Nord Stream1, z uwagi na jego przepustowość, zmuszał Rosję do częściowego wykorzystywania ukraińskich gazociągów do przesyłu gazu do Niemiec. Nord Stream2 daje już 100% pewności, że Ukraina jest w rękach Rosji, czyli Niemcy oddały Ukrainę Rosji. Pojawia się zasadne pytanie, czy rozmowy w cztery oczy między Merkel i Putinem dotyczyły tylko takich kwestii? Bo oficjalnie na forum wałdajskim w 2014 r. Putin nieomal otwarcie kwestionował granice polsko-niemieckie. Więc jeśli Niemcy dają w praktyce Rosji zgodę na rewizję jej granic z byłymi republikami, to z pełną świadomością Berlin zachęca Moskwę do dalszej ekspansji terytorialnej i zaczyna tworzyć niebezpieczne precedensy – to faktycznie Berlin postawił temat europejskich granic na porządku dziennym, a więc także granicy polsko-niemieckiej. Jeśli oceniamy realne skutki działań Berlina i pominiemy deklaracje słowne Merkel, to dostrzegamy jak bardzo są one niebezpieczne dla europejskiego bezpieczeństwa. Bo Berlin w zasadzie niszczy suwerenną Ukrainę, kluczowe państwo z punktu widzenia bezpieczeństwa europejskiego i bezpieczeństwa Międzymorza, a z drugiej strony otwiera kwestię dyskusji na temat granic europejskich i to już jest szczególnie niebezpieczne jeśli przeanalizujemy chorobliwe ambicje Merkel odbudowy niemieckiego nacjonalizmu i wskrzeszenia idei niemieckiej dominacji w Europie Zachodniej. Przekaz geopolityczny jest jasny - przeniesienie stolicy Niemiec do Berlina, traktowano jako inwestycję w stolicę niemieckiej Europy. Urlich Beck, wybitny socjolog niemiecki, który przyszedł na świat w 1944 r. w Słupsku, dwa lata przed swoją śmiercią napisał niewielką książeczkę „Niemiecka Europa”. Mówi w niej, że obecne Niemcy są najlepszymi Niemcami w historii dlatego mają prawo do pewnej frustracji wobec narodów, które charakteryzacje pewna lekkomyślność i brak odpowiedzialności. Stąd też ich gotowość do swoistej reedukacji tych narodów. Podkreśla, iż Unia dryfuje w stronę modelu hierarchicznego na szczycie którego jest tylko jeden naród – Niemcy. Beck opisał to, co dostrzega z perspektywy Niemiec – rosnące ambicje do dominowania i pogłębiający się niemiecki moralizm i poczucie wyższości. Nord Stream2 jednoznacznie pokazuje twarde interesy niemieckie i fakt, że te interesy nie mają nic wspólnego z jakimś solidaryzm europejskim, czy z koncepcją Unii Europejskiej wspólnych wartości, chyba, że są to wartości niemieckie.

Czy mamy możliwość - jako Polska - aktywnego działania, czy czekania, aż ten walec niemiecko-rosyjski się po nas ponownie przetoczy?

Mamy dwie opcje – stać się współczesną niemiecką kolonią albo rozwijać potencjał Trójmorza i pokazywać inną wizję Unii Europejskiej. Mamy za sobą dwie globalne wojny – obie spowodowane były owym przekonaniem Berlina, że są narodem stworzonym do panowania nad Europą. Trzeba obronić Niemców przed nimi samymi. Musimy realizować strategię wspólnoty Trójmorza.

2021-08-28 07:45

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„5 pytań do…” Marcina Przydacza

[ TEMATY ]

5 pytań do...

gov.pl

O wojnie hybrydowej Łukaszenki. Jakie działania podjął polski MSZ przeciwdziałając nielegalnej emigracji? Co na to NATO? Jakie scenariusze rozwoju sytuacji na polsko-białoruskiej granicy? - o tym w kolejnym wydaniu z cyklu „5 pytań do…” Marcina Przydacza, Podsekretarza stanu ds. bezpieczeństwa, polityki amerykańskiej, azjatyckiej oraz wschodniej

Piotr Grzybowski: Wojna hybrydowa, tak określa się sytuację na granicy polsko-białoruskiej, co to oznacza w języku dyplomacji?
CZYTAJ DALEJ

SYLWETKA - Paweł Szopa

- prezes Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Diecezji Sosnowieckiej. Żonaty od 16 lat, ma dwie córki - Annęmarię i Paulę. Od lat szkolnych związany jest z Kościołem i wspólnotami parafialnymi. W parafii Chrystusa Króla w Sosnowcu, skąd pochodzi, był ministrantem i tworzył oazę młodzieżową. W 1989 r. wyjechał do Włoch i zawarł związek małżeński. Ślub odbył się w rzymskiej Bazylice św. Piotra. A skoro z żoną zdecydował się na pobyt we Włoszech, to i chrzest pierwszej córki odbył się w Watykanie, a ceremonii chrzcielnej przewodniczył sam Ojciec Święty. Po 4,5 roku wrócił wraz z rodziną do Polski. Ten powrót był o tyle łatwiejszy, że przez cały czas utrzymywał kontakt z ojczyzną, prowadząc biuro podróży. W 1995 r. urodziła mu się kolejna córka Paula. Od tego czasu należy także datować związek państwa Szopów ze Stowarzyszeniem Rodzin Katolickich. Pobyt we Włoszech to częste spotkaniami z Janem Pawłem II. „Mimo wielu okazji, każde spotkanie z Ojcem Świętym moja rodzina traktowała wyjątkowo, starannie się do niego przygotowując. A samego Jana Pawła II postrzegamy jak drugiego ojca, jako autorytet we wszystkich dziedzinach życia - opowiada prezes SRK. Już od pierwszej edycji Paweł Szopa jest zaangażowany w organizację Ogólnopolskiego Festiwalu Kolęd i Pastorałek w Będzinie. Zajmuje się przede wszystkim zakwaterowaniem uczestników finału. A w młodości był pilotem szybowca i sporo żeglował, schodził także Beskidy i Tatry. Teraz swoje pasje pragnie zaszczepić córkom.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę: Czy bycie dobrym człowiekiem dziś nie działa?

2024-11-01 09:18

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

mat. prasowy

Czym jest miłość bez relacji? Jezus przestrzega nas, abyśmy nie zgubili Boga i bliźniego w labiryncie codziennych obowiązków. Są ludzie we wspólnocie Kościoła którzy przeżywają uniesienia i modlą się językami, a nie potrafią przeprosić w swoim ojczystym języku.

Łatwo jest skupić się na formie, ceremoniach i rytuałach, zapominając o tym, co najważniejsze – w tym przypadku o prawdziwej relacji z Bogiem i ludźmi.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję