"Po tygodniach wymówek, wahań i dywagacji, kanclerzowi udało się w końcu zmusić do udzielenia Ukrainie choć niewielkiej pomocy w postaci ciężkiej broni" - zauważa autor.
Zwraca jednocześnie uwagę, że "jedno jest jednak absolutnie pewne: reputacja Niemiec na Ukrainie i na całym świecie została bardzo nadszarpnięta przez strategię gry na zwłokę stosowaną przez Scholza w ostatnich tygodniach".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
"Wreszcie mógłby pokazać wszystkim, że my również pomagamy Ukraińcom militarnie", ale do tego "musiałby zrobić coś, co nie leży w jego naturze, ale co jest ważne jako dla kanclerza: wysłać symboliczny sygnał!"
"Podróż do Kijowa, najlepiej w towarzystwie nowo wybranego prezydenta Francji Emmanuela Macrona, byłaby teraz bardzo ważna" - uważa Ronzheimer.
Scholz "nadal wydaje się urażony faktem, że prezydent Ukrainy Zełenski nie chciał się spotkać z prezydentem Steinmeierem w Kijowie na początku kwietnia z powodu jego dotychczasowej polityki wobec Rosji".
Ale, zdaniem autora, "teraz nie czas na obrażanie się, kanclerzu!" Putin "chce dalej niszczyć Ukrainę, codziennie giną żołnierze i cywile, ludzie potrzebują pomocy i otuchy TERAZ".
Jeśli Scholz "nadal będzie udawał nieśmiałego, na Ukrainę powinni pojechać wicekanclerz Habeck lub minister spraw zagranicznych Baerbock" - pisze Paul Ronzheimer. "Jak długo rząd niemiecki chce czekać z oddaniem honorów temu poszkodowanemu krajowi?" - pyta.
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)