W maju 1965 r. bp Stefan Bareła posłał mnie, jako rozpoczynającego pracę notariusza w Kurii Diecezjalnej w Częstochowie, do Kurii Metropolitalnej w Gnieźnie, żeby przyjrzeć się funkcjonowaniu tamtejszego urzędu. Wtedy po raz pierwszy spotkałem ks. Józefa Glempa. Mój kolega ze studiów, wskazując na idącego młodego kapłana, powiedział: spójrz na tego księdza, przed nim będzie wielka przyszłość. Później spotykałem ks. prał. Józefa Glempa jako kapelana kard. Stefana Wyszyńskiego. Cieszył się on niezwykłym szacunkiem i zaufaniem wielkiego Prymasa, który - zwłaszcza kiedy wybierał się w dłuższe podróże - zlecał mu wiele ważnych spraw. Już wtedy wiedzieliśmy, że jest on człowiekiem wielkiego formatu. I oto ten młody kapłan za kilkanaście lat został prymasem Polski. Po śmierci kard. Wyszyńskiego Ojciec Święty Jan Paweł II mianował biskupa warmińskiego Józefa Glempa arcybiskupem metropolitą warszawskim i gnieźnieńskim, co łączyło się z przyjęciem godności prymasa Polski. Tak zaczął się trud posługiwania Następcy kardynałów Kakowskiego, Hlonda i Wyszyńskiego.
Nie były to łatwe obowiązki. Zaraz na początku tej służby nastał stan wojenny i trzeba było znaleźć się w jakże odpowiedzialnej i trudnej sytuacji. To było jak chodzenie po linie. Rządy komunistyczne nie były przecież łaskawe i działały podstępnie. Cały aparat komunistyczny bardzo pilnie przyglądał się polskiemu Kościołowi, którego głową był Prymas Polski.
Pamiętamy, zwłaszcza na początku prymasowskiej posługi kard. Glempa, że nieraz porównywaliśmy jego działalność z działalnością jego poprzednika. Ale czas ich posługiwania Kościołowi polskiemu był przecież zupełnie inny. Prymas Wyszyński działał w sytuacji jakby „czarno-białej”: wiadomo było, gdzie jest wróg i jakimi metodami posługiwali się komuniści. Gdy przyszły czasy kard. Glempa, rzeczywistość polityczna i społeczna bardzo się zmieniła. To nie były już czasy stalinowskie, ale był to także czas niezwykle trudny, wymagający ogromnego rozeznania i rozsądku. To rozpoznawanie nie było proste, wielu bowiem ludzi przychodziło do Księdza Prymasa ze swoimi radami, z uwagami. Trzeba było przede wszystkim prowadzić duszpasterstwo, wytyczać kierunki, ukazywać opcje, które Kościół katolicki w Polsce powinien uwzględniać.
Za czasów kard. Glempa jako metropolity warszawskiego papieżem był już Jan Paweł II, który tak wiele razy odwiedzał swoją Ojczyznę, brał też udział w podejmowanych przez polski Kościół decyzjach. Z bogactwa wiary i mądrości Jana Pawła II, ze stawiania naszych spraw i problemów na tle problemów Kościoła powszechnego, w którym ze względu na Jana Pawła II żywiej uczestniczyliśmy, można było czerpać wiele. To ogrom materiałów, które były doświadczeniem kard. Józefa Glempa w ciągu 25 lat jego pasterskiej posługi.
A posługa pasterska Księdza Prymasa to także przewodniczenie Konferencji Episkopatu Polski, a więc kierowanie całym polskim Kościołem. To również cierpliwe budowanie struktur prawnych łączących nas ze Stolicą Apostolską, m.in. sprawa konkordatu.
Zarysował się też później jeszcze jeden szczegół różniący czasy prymasowskiej posługi kard. Glempa i kard. Wyszyńskiego. Kiedy już odzyskaliśmy wolność i zachłysnęliśmy się wszyscy możliwością głośnego mówienia tego, co uważamy, lub co nam się wydaje, i kiedy ostro zaznaczył się w społeczeństwie tzw. pluralizm myślenia - zjawisko to dotknęło również polski Episkopat. W czasach kard. Wyszyńskiego biskupi byli zwarci, wiedzieli, że konieczna jest absolutna jedność w Episkopacie, gdyż mieli do czynienia z groźnym wrogiem, jakim był komunizm. Później sytuacja się zmieniła, zwłaszcza po roku 1989, zmieniły się także sposoby pracy Konferencji Episkopatu Polski. Wiele spraw związanych z funkcjonowaniem Kościoła w Polsce przejął też Nuncjusz Apostolski.
25-letni okres służby Kościołowi w Polsce przez kard. Józefa Glempa wymaga niewątpliwie osobnego studium i szczegółowych analiz. Jedno wszak spostrzeżenie wysuwa się tu na czoło: w całym swoim postępowaniu zawsze kieruje się on wielką cierpliwością i rozwagą. Kard. Józef Glemp jest danym nam przez Opatrzność mężem Bożym, który uratował Polskę przed rozlewem krwi w okresie rozpoczynającego się stanu wojennego. I dziś, gdy słuchamy jego opinii i wypowiedzi, zauważamy, jak one są wyważone, jak pełne rozsądku, a zarazem nowoczesne i otwarte.
Chcemy dziś, również w bardzo trudnym dla Kościoła czasie, stanąć przy Księdzu Prymasie, by mu serdecznie podziękować za to, że pozostaje dla polskiego duchowieństwa i świeckich znakiem umiłowania Boga i człowieka, i że jest człowiekiem prawdziwego pokoju. Ksiądz Prymas zasługuje na nasz najwyższy szacunek i wdzięczność za postawę, jaką zajmował i zajmuje wobec trudnej polskiej historii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu