- Biskupi wybrali niebezpieczną ścieżkę - oświadczył prezydent Zimbabwe Robert Mugabe. Nie spodobał mu się pasterski list dziewięciu hierarchów z tego afrykańskiego państwa, który nawoływał prezydenta do przeprowadzenia demokratycznych reform w kraju. O reakcji Mugabe pisze serwis „The Christian Post”. Za słowami poszły czyny. Policja aresztowała jednego kapłana, który odczytał list w świątyni. I choć go wkrótce zwolniono, podkreśla się, że było to w ostatnim czasie pierwsze zatrzymanie katolickiego księdza z powodów politycznych.
O czym dokładnie napisali biskupi w liście pasterskim, co tak zdenerwowało prezydenta? Ujmowali się za ludźmi i ojczyzną. Wezwali Roberta Mugabe do zaprzestania represji na tle politycznym, poszanowania praw człowieka. Ostrzegali także, że obecny styl sprawowania władzy, oparty na sile i konfrontacji, może w połączeniu z fatalną sytuacją gospodarczą doprowadzić do wybuchu niepokojów społecznych.
List był już czytany w parafiach na święta wielkanocne, a reakcja władzy nastąpiła dopiero teraz. Czemu tak późno? Mugabe najpierw zbagatelizował sprawę, ale ponieważ list odbił się szerokim echem wśród obywateli Zimbabwe i spotkał z przychylnym przyjęciem, stąd gwałtowna reakcja urzędującego prezydenta.
Zimbabwe jest krajem rządzonym w sposób dyktatorski. Przeciwnicy politycznie trafiają do więzień. Do tego dochodzi fatalna sytuacja gospodarcza z największą w świecie - 2000-procentową inflacją.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu