Papież zdiagnozował popularne dziś choroby: narcyzm, zniechęcenie i pesymizm. Są one częścią tzw. psychologii lustra – służą koncentrowaniu się na sobie samym i użalaniu się nad sobą zamiast szukaniu służącej rozwojowi konfrontacji z tym, co inne. „Jest jednak coś, co bardzo pomaga [w walce – przyp. KAI] przeciw temu narcyzmowi, zniechęceniu i pesymizmowi, a jest to poczucie humoru. To jest to, co najbardziej uczłowiecza” – powiedział.
Rozmowę z argentyńską dziennikarką Bernardą Llorente Ojciec Święty rozpoczyna od odpowiedzi na pytania dotyczące pandemii. Pytany o ocenę sposobu, w jaki świat poradził sobie z pandemicznym kryzysem, Franciszek krytycznie ocenia selektywną pomoc w jego przezwyciężaniu. „Sam fakt, że Afryka nie ma szczepionek lub ma je w minimalnych dawkach, oznacza, że wybawienie z tej choroby było jednak dozowane także z uwzględnieniem innych interesów. Fakt, że Afryka tak bardzo potrzebuje szczepionek, wskazuje, że coś poszło nie tak” – mówi. Przypomina też, że w kryzysie wzrost jest możliwy dzięki solidarności, a nie czerpaniu indywidualnych korzyści i bogaceniu się kosztem innych. „Wykorzystanie kryzysu dla własnych korzyści to wyjście z niego w zły sposób, a przede wszystkim wyjście z niego w pojedynkę. Z kryzysu nie wychodzi się samemu, wychodzi się z niego poprzez podjęcie ryzyka i wzięcie drugiej osoby za rękę” – dodaje.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Diagnozując obecną sytuację, papież zwraca uwagę, że kryzys dotyczy nie tylko pandemii, ale też m.in. zagrożeń ekologicznych. Przyznaje, że jego osobista świadmość dotycząca stanu planety zaczęła budzić się m.in. podczas prac nad tzw. Dokumentem z Aparecidy, kiedy to zetknął się z głosami biskupów brazylijskich, podkreślających potrzebę troski o przyrodę. Przypomniał też, że encyklika Laudato Si’, opracowana wspólnie z gronem naukowców i teologów, miała na celu „budowanie świadomości, że policzkujemy przyrodę”. Podkreśla też, że dokument ten jest encykiką społeczną, a nie ekologiczną. „Bowiem nie możemy oddzielić tego, co społeczne, od tego, co dotyczy środowiska. Życie mężczyzn i kobiet rozwija się w środowisku” – mówi Ojciec Święty, zaznaczając, że ludzie młodzi najlepiej zauważają wyzwania związane ochroną planety. „My, dorośli, nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni, mówimy „to nic wielkiego”, albo po prostu nie rozumiemy”.
Kontynuując refleksję nt. młodych ludzi, papież mierzy się też z odpowiedzią na pytanie o to, dlaczego młodzi ludzie niechętnie uczestniczą w życiu politycznym. Wyraża przekonanie, że są oni zniechęceni korupcją i układami w świecie polityki, ale podkreśla też, że to oni muszą znaleźć sposoby na uzdrowienie światowej polityki, aby zapewnić godziwe warunki życia przyszłym pokoleniom. „Dlatego mówię młodym ludziom, że nie chodzi tylko o protest, ale także o znalezienie sposobów na przejęcie odpowiedzialności za procesy, sposobów które pomogą nam przetrwać” – dodaje Franciszek. Jak podkreśla, „młodzi ludzie muszą poznać nauki o polityce, o wspólnym życiu, ale także o walce politycznej, która oczyszcza nas z egoizmu i posuwa do przodu. Ważne jest, aby pomóc młodym ludziom w tym zaangażowaniu społeczno-politycznym”. Dodaje też, że młodych ludzi należy wspierać w rozwoju. „Jeśli nie staną się oni budowniczymi historii, to już po nas”. Franciszek po raz kolejny apeluje też o promowanie relacji międzypokoleniowych, który gwarantuje pielęgnowanie tradycji i budowanie na niej. „Młodzi muszą prowadzić dialog ze swoimi korzeniami, a starsimuszą zdać sobie sprawę, że pozostawiają po sobie dziedzictwo (…) To właśnie stąd bierze się prawdziwy sens tradycji. To nie jest tradycjonalizm. To właśnie tradycja sprawia, że się rozwijasz, i jest ona gwarancją przyszłości”.
Reklama
Kolejnym tematem, jaki podejmuje w rozmowie papież, jest diagnoza chorób: narcyzmu, zniechęcenia i pesymizmu. Jak wyjaśnia Ojciec Święty, są elementem tzw. psychologii lustra, czyli służą koncentrowaniu się na sobie samym i użalaniu się nad sobą, zamiast szukaniu służącej rozwojowi konfrontacji z tym, co inne. „Jest jednak coś, co bardzo pomaga [w walce – przyp. KAI] przeciw temu narcyzmowi, zniechęceniu i pesymizmowi, a jest to poczucie humoru. To jest to, co najbardziej uczłowiecza” – dodaje papież, podając za przykład znanego z poczucia humoru św. Tomasza Morusa.
Franciszek wspomina też o okrucieństwach wojen. Oprócz trwającej wojny na Ukrainie, wymienia też niedawne wojny w Rwandzie i Syrii, a także współczesne konflikty w Libanie i Mjanmie i zwraca uwagę, że środki wydawane rocznie na produkcję broni mogłyby wystarczyć na likwidację głodu na świecie. „Myślę, że nadszedł czas, aby ponownie przemyśleć koncepcję „wojny sprawiedliwej”. Można prowadzić wojnę sprawiedliwą, istnieje prawo do obrony, ale sposób, w jaki to pojęcie jest dziś używane, wymaga przemyślenia” – dodaje, przypominając, że prawo do posiadania broni jądrowej jest w jego opinii niemoralne. Przypomina, że każda wojna rozpoczyna się od braku woli prowadzenia konstruktywnego dialogu – zdolności, którą należy nieustannie pielęgnować. Pytany o opinię instytucji międzynarodowych w budowaniu pokoju, sceptycznie wypowiada się też o Organizacji Narodów Zjednoczonych, która „w tym momencie nie ma siły przebicia” i, choć zapobiega niektórym konfliktom, to jednak nie ma mocy zażegnać trwających wojen. Dodał też, że instytucjom międzynarodowym, nierzadko przeżywającym kryzysy, potrzeba dziś „odwagi i kreatywności”.
Reklama
Podsumowując przypadający w przyszłym roku jubileusz 10-lecia pontyfikatu, papież Franciszek podkreśla, że podejmowane przez niego inicjatywy nie są jego indywidualnymi pomysłami, ale realizacją sugestii, które zasłyszał przed konklawe i podczas rozmów z kardynałami. „Myślę, że nie było w tym nic oryginalnego mojego, tylko realizacja tego, o co wszyscy prosili. Na przykład reforma Kurii zakończyła się nową konstytucją apostolską Praedicate Evangelium, w której po ośmiu i pół roku pracy i konsultacji udało się wprowadzić w życie to, o co prosili kardynałowie, zmiany, które już są wprowadzane w życie (…) To nie są moje pomysły. Niech to będzie jasne. Są to pomysły całego Kolegium Kardynalskiego – mówi Ojciec Święty, podkreślając, że nowa konstytucja, to dokument kładący nacisk na misyjność Kościoła. Potwierdza też, że jego pontyfikat zawiera inspiracje zaczerpnięte z Kościoła latynoamerykańskiego, szczególnie bliskość z ludźmi i prowadzenie z nimi dialogu, będącego jednak czymś innym, niż uleganie populizmowi. Choć, jak przyznaje, nie jest to wspólnota wolna od naleciałości ideologicznych, to jednak jej wartością jest pielęgnowanie ludowej pobożności oraz otwarcia ku peryferiom. „Można się z tym zgadzać lub nie, ale jeśli chcesz wiedzieć, co czuje dany lud, udaj się na peryferia. Peryferia egzystencjalne, nie tylko społeczne. Idź do starszych emerytów, do dzieci, idź na przedmieścia, idź do fabryk, na uniwersytety, idź tam, gdzie rozgrywa się codzienne życie (…) To miejsca, w których mieszkańcy mogą swobodniej wyrażać siebie. Dla mnie to jest kluczowe” – przekonuje Ojciec Święty. Wymienia też cztery polityczne zasady, które sprawdzają się w rozwiązywaniu problemów wewnątrz Kościoła: rzeczywistość jest ponad ideałami, całość jest ponad tym, co częściowe, jedność jest ponad konfliktem, a czas jest ponad przestrzenią. „Te cztery zasady zawsze pomagały mi zrozumieć jakiś kraj, kulturę czy Kościół. Są to zasady ludzkie, zasady integracji (…) refleksja nad tymi czterema zasadami bardzo pomaga” – dodaje.
Reklama
Kolejnym zagadnieniem poruszonym w długim wywiadzie, jest kwestia medialnych manipulacji papieskich wypowiedzi. Jako przykład, Ojciec Święty podaje kontrowersje wokół jednej z jego niedawnych wypowiedzi nt. wojny. „Powstał cały spór o wypowiedź, którą zamieściłem w jezuickim czasopiśmie: powiedziałem, że „nie ma tu ani dobrych, ani złych ludzi” i wyjaśniłem, dlaczego. Ale wyjęto pojedyńcze zdanie i powiedziano „Papież nie potępia Putina!” Rzeczywistość jest taka, że stan wojny jest czymś znacznie bardziej powszechnym, poważniejszym i nie ma tam dobrych i złych. Wszyscy jesteśmy w to zaangażowani i tego musimy się nauczyć” – podkreśla. Pytany o współczesną rolę medió podkreśla, że komunikacja, w odróżnieniu od informacji musi „zmuszać do myślenia i prowadzić do odpowiedzi (…) Musimy być bardzo świadomi, że komunikować się to znaczy angażować. I musimy być bardzo świadomi, że trzeba się angażować w dobry sposób” – dodaje papież, wyjaśniając, że jedną z cech właściwej komunikacji jest obiektywne przekazywanie prawdy, a nie jej interpretacji. Przestrzega też przed „grzechami komunikacyjnymi”, o których wspominał jeszcze jako arcybiskup Buenos Aires: dezinformacją, zniesławianiem, pomówieniami i zamiłowaniem do tego co plugawe i co jest szukaniem „skandalu dla samego skandalu”. „Komunikacja jest czymś świętym. Jest to chyba jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie posiada człowiek. Komunikowanie się jest czymś boskim i trzeba umieć to robić ze szczerością i autentycznością” – przekonuje papież, apelując aby media troszczyły się o bycie obiektywnymi – „W dzisiejszych czasach na mediach spoczywa wielka odpowiedzialność dydaktyczna: nauczyć ludzi uczciwości, nauczyć ich porozumiewania się za pomocą przykładu, nauczyć ich współistnienia”.
Franciszek pytany jest też o definicję kapłana, jako pasterza będącego blisko powierzonego mu ludu. Przypomina, że
powinien być on zaangażowany w życie ludzi, nie izolować się od nich, ani ich nie potępiać. „Bóg przyszedł tu, by zbawiać, a nie potępiać. Mówi o tym św. Paweł, a nie ja od siebie (…) Nasz Bóg jest Bogiem miłosierdzia, cierpliwości, Bogiem, który nigdy nie męczy się przebaczaniem” – dodaje, przestrzegając przed „oszpecaniem” wizreunku Boga przez niektóych księży, poprzez przedstawianie Go jako zbyt surowego.
Na zakończenie, argentyńska dziennikarka pyta Ojca Świętego o to, „jak papież widzi Bergoglio i jak Bergoglio widziałby Franciszka?” W odpowiedzi papież zdradza, że nie spodziewał się, że zostanie wybrany na Stolicę Piotrową. „Do Watykanu przyjechałem z małą walizką, z ubraniami na sobie i kilkoma dodatkowymi. Co więcej: zostawiłem w Buenos Aires przygotowane kazania na Niedzielę Palmową. Pomyślałem: żaden papież nie obejmie urzędu w Niedzielę Palmową, więc w sobotę wracam do domu” – wspomina. Nie kryje też, że jego życie, naznaczone wzlotami i upadkami, nigdy nie było życiem samotnym, ale przeżywanym we wspólnocie. „Zawsze towarzyszyli mi mężczyźni i kobiety, począwszy od moich rodziców, moich braci i sióstr, z których jedna jeszcze żyje. Nie wyobrażam sobie siebie jako samotnika, bo nim nie jestem” – mówi. Pytany o to, czy papiestwo go zmieniło, przyznaje, że stał się mniej surowy i wymagający, a bardziej ojcowski. „Bardzo piękne jest życie w Bożym stylu, polegającym na tym, że zawsze umiemy czekać. Że wiemy [coś o bliźnim – przyp. KAI], ale udajemy, że nie wiemy i pozwalamy mu dojrzeć. To jedna z najpiękniejszych mądrości, jakie daje nam życie” – podsumowuje papież, nawiązując do jednej z neapolitańskich pieśni o ojcu – „Ojciec wie, jak czekać na innych. Wie, co się z tobą dzieje, ale udaje mu się sprawić, że sam idziesz naprzód, a on czeka na ciebie, jakby nic się nie działo”.