Pewien wileński rabin znał na pamięć cały Talmud. Gdy ktoś rozpoczął dowolne zdanie księgi, rabin bez zająknięcia potrafił je dokończyć i recytować kolejne. Swym uczniom wyjaśniał jednak, że jego nauczyciel, również rabin z Wilna, znał Talmud o wiele lepiej niż on sam. - Rabbi - odważył się zapytać w końcu jeden z uczniów - jak można znać Talmud lepiej od kogoś, kto zna go na pamięć? - To proste - odpowiedział znad swych wielkich rogowych okularów. - Ja znam Talmud od początku do końca i mogę zacząć go recytować w dowolnym miejscu. Mój nauczyciel jednak znał go także od końca. Kiedy Jezus - Rabbi dwunastu uczniów - po swym zmartwychwstaniu zaprosił ich na górę w Galilei, była to przypuszczalnie Góra Błogosławieństw. Wzniesienie nad Jeziorem Galilejskim było świadkiem najbardziej wzniosłej mowy Jezusa - Kazania na Górze. Uczniowie, którzy przybyli na miejsce rewolucyjnej i niezwykle radykalnej nauki Jezusa, usłyszeli wezwanie: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28,19). Kim jest uczeń Jezusa w świetle tej wypowiedzi? Jest przede wszystkim człowiekiem w ruchu! Jego zadanie to „iść”! Nie może być uczniem Jezusa ten, kto jedynie zasiada na katedrze, kto ślęczy nad książkami przy bibliotecznej lampie i wczytuje się w teologiczne księgi w kościelnej ławie. To jeszcze nie uczniostwo. Uczeń Jezusa to ten, kto podejmuje inicjatywę, kto pierwszy wychodzi do świata, kto z dynamizmem odpowiada na potrzeby innych. Jego misja dosięgnąć ma „wszystkich narodów”. To pełne werwy kroczenie nie ma wcale prowadzić do nauczania na pamięć nauk Jezusa. Grecki czasownik użyty przez Ewangelistę znaczy nie tyle „nauczać”, co „czynić uczniami”. Uczeń Jezusa winien czynić uczniami tych, których spotyka. A czynić uczniem Jezusa to znaczy doprowadzić do osobistej, głębokiej i intymnej z Nim więzi. Bo chrześcijaństwo nie jest religią księgi. Jest spotkaniem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu