Ludzie chodzą po ulicach Łodzi i polityka nic ich nie obchodzi. Kandydaci na prezydenta miasta odbyli już pierwszą potyczkę w pasażu Schillera. Zdaniem nielicznych gapiów, ten, który wygrał, nie był najlepszy. Kobiety chodzą do pracy, z pracy do sklepu, potem z siatkami do domu. Nie mają czasu na politykę.
W drukarniach drukują się wyborcze ulotki. Ci, którzy po raz pierwszy kandydują do Rady Miejskiej, kupują nowe krawaty i wymyślają przedwyborcze obiecanki.
Ojcowie rodzin wracają zmęczeni po pracy do domu. O polityce nie chce im się gadać. Na małym ekranie kandydat na prezydenta udaje, że wyobraża sobie, jak rządzić olbrzymią i biedną Łodzią...
Wiele łódzkich dzieci nie ma co wziąć do szkoły na śniadanie. Wielu chłopców zszywa sobie lub skleja rozwalone adidasy. Ale nie narzekają - przecież rodzice robią wszystko, aby znaleźć pracę.
W niedzielę 27 października wybory. Łodzianie pójdą głosować. Jedni ze złości, inni z przyzwyczajenia, jeszcze inni z rozsądku. Ci ostatni potrafią świetnie rozpoznać, który z kandydatów potrafi, a który udaje, że potrafi. Jeżeli będzie lepiej, to tylko dzięki tym zwykłym ludziom, którzy wykorzystują każdą możliwość, aby poprawić swój los. To właśnie oni, podczas tych wyborów, przechylą szalę na drugą stronę. Tym rozsądnym, choć umęczonym, należy się najwyższy szacunek.
Pomóż w rozwoju naszego portalu