- Sami mężczyźni nie uratują duszy Europy i świata - powiedział kiedyś Ksiądz Kardynał. Czy to znaczy to, że do ewangelizacji niezbędne są kobiety?
- Oczywiście, że tak. Dobitnie wyraził to Jan Paweł II w liście apostolskim „Mulieris dignitatem” - o godności i powołaniu kobiety.
- Jakie zatem jest powołanie kobiety w Kościele?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Przede wszystkim dzisiaj istnieje wielka potrzeba podkreślania komplementarnego charakteru roli mężczyzny i kobiety. Chodzi o wyraźny podział ról i wzajemne dopełnianie się w różnych dziedzinach życia. Wtedy dopiero jasno można zobaczyć, jak ważne zadania ma do odegrania kobieta w Kościele. Trzeba mówić wręcz o geniuszu kobiecym. Geniusz kobiecy to siła moralna i duchowa, zdolna do przezwyciężenia różnych form kryzysu we wszystkich dziedzinach życia: społecznego, gospodarczego, kulturalnego, ekonomicznego czy politycznego. Jan Paweł II mówił nawet wprost o potrzebie tzw. katolickiego feminizmu.
- Jak to należy rozumieć?
Reklama
- Z jednej strony jako wzrost samoświadomości kobiet, gdy chodzi o ich powołanie i misję w Kościele, a z drugiej - o promowanie kobiety i wskazywanie roli, jaką może ona odegrać w całej wspólnocie Kościoła. Wielkim zadaniem, jakie staje dzisiaj przed Kościołem, jest dostrzeżenie właściwych źródeł godności kobiety i dowartościowanie jej roli. Podobnie zresztą istnieje pilna potrzeba docenienia świeckich w Kościele.
- O nich też wiele mówił Jan Paweł II. W tym roku zresztą przypada 20. rocznica opublikowania adhortacji apostolskiej „Christifideles laici” - o powołaniu i misji świeckich w Kościele i świecie...
- To bardzo ważny dokument, stanowiący vademecum posoborowej formacji świeckich w Kościele. Bywa nawet nazywany kartą konstytucyjną laikatu katolickiego. Papież Wojtyła ukazuje w nim formację świeckich jako absolutny priorytet duszpasterski - zarówno w poszczególnych diecezjach, jak i w programach duszpasterskich.
- W adhortacji padają również mocne słowa, np. „Bierność, która zawsze była postawą nie do przyjęcia, dziś bardziej jeszcze staje się winą. Nikomu nie godzi się trwać w bezczynności...” (CL, 3).
- Tak, bo przecież powołaniem chrześcijanina jest głoszenie Chrystusa, czyli apostolstwo w świecie. Stąd nie godzi mu się stać w bezczynności. Nowe sytuacje - zarówno w Kościele, jak i w życiu społecznym, ekonomicznym, politycznym i kulturalnym - domagają się dzisiaj ze szczególną siłą zaangażowania świeckich.
- Jakie zatem wyzwania stoją przed Kościołem w Polsce, jeśli chodzi o współpracę ze świeckimi?
Reklama
- Podstawowym wyzwaniem stojącym przed Kościołem, nie tylko w Polsce, jest formacja ludzi świeckich, o której wspomniałem już wcześniej. To zresztą od zawsze stanowi jedno z głównych zadań Kościoła. W naszych czasach wydaje się ono szczególnie trudne, ponieważ we współczesnej kulturze mamy do czynienia z bardzo mocną antyewangelizacją, która proponuje model życia bez Boga.
Wracając do formacji świeckich, wyróżniłbym konieczność pomagania im w odkryciu piękna chrześcijaństwa. Dziś szerzy się fałszywy obraz chrześcijaństwa jako czegoś, co ogranicza wolność człowieka, utrudnia mu życie. A to nie jest prawda. Chrześcijaństwo stanowi pozytywny program życia. Jest odpowiedzią samego Boga na pragnienie szczęścia człowieka. Tę prawdę mocno akcentuje Benedykt XVI, który mówi o budzeniu w człowieku wrażliwości na Boga, o tym, że ten, kto wyklucza Boga z własnego życia, fałszuje pojęcie rzeczywistości.
Drugą ważną kwestią w formacji świeckich jest troska o dojrzałą chrześcijańską tożsamość. Człowiek ochrzczony powinien w pełni zdawać sobie sprawę z tego, kim jest i jaka jest jego misja. Każdy chrześcijanin świecki ma do odegrania swoją rolę i ma do wypełnienia swoje zadanie, zarówno wewnątrz wspólnoty kościelnej, jak i na zewnątrz, w stosunku do świata. Z tą ostatnią kwestią wiąże się trzeci priorytet formacji: troska o właściwą, odpowiedzialną obecność świeckich katolików w świecie i przemienianie tego świata od wewnątrz. Trafnie tę misję streścił starożytny autor „Listu do Diogeneta”: „Czym dusza w ciele, tym w świecie są chrześcijanie”.
Tożsamość chrześcijańska to także poczucie dumy z bycia chrześcijaninem.
- Znany dziennikarz i pisarz katolicki Vittorio Messori powiedział kiedyś, że utrata tej tożsamości jest największym problemem chrześcijan.
- Zgadzam się z tą opinią. Naszym problemem nie jest bycie mniejszością, lecz utrata znaczenia, przekonanie, że nie mamy światu nic do zaofiarowania. A przecież, według słów Chrystusa, mamy być „solą ziemi”, „światłością świata”, ewangelicznym zaczynem. Sól w pokarmie jest mniejszością, ale daje smak. Zaczyn jest mniejszością w cieście, a zakwasza je. Na skutek braku odwagi, naszej przeciętności, my, chrześcijanie, jesteśmy coraz bardziej nieobecni w życiu świata.
- A świeccy w strukturach wewnątrzkościelnych? Metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz powołał np. radę duszpasterską, w składzie której jest wielu świeckich. Czy to dobry trop? Czy świeccy powinni przejmować odpowiedzialność również za Kościół diecezjalny?
Reklama
- Jak najbardziej tak. Trzeba stwarzać świeckim okazję do twórczego zaangażowania, do działania. Struktury kolegialne w Kościele, które przewidują udział świeckich, to odpowiedź na wskazania soborowe. Uważam, że jest to droga w dobrym kierunku. Na poziomie poszczególnych diecezji mogą to być właśnie rady duszpasterskie, w skład których wchodzą świeccy, na poziomie parafii zaś - rady parafialne. Ludzi świeckich trzeba uaktywnić, tak by obudzić w nich poczucie współodpowiedzialności za misję Kościoła. Bo to przede wszystkim świeccy są Kościołem.
- Nie zawsze jednak księża ufają świeckim.
- Z całą pewnością istnieje dzisiaj konieczność zmiany kształtu i stylu wzajemnych odniesień między duchownymi i świeckimi. Kapłanom potrzeba ciągłego dojrzewania w relacjach ze świeckimi. Chodzi przede wszystkim o umiejętność słuchania świeckich i prowadzenie z nimi autentycznego dialogu, o otwarcie na współpracę, delegowanie zadań i docenianie ich wkładu w życie parafii czy diecezji. Ważne jest unikanie postaw klerykalnych, autorytarnych i nieufnych w stosunku do świeckich.
- Czy świeccy mogą się przyczynić do odnowy Kościoła?
- Niewątpliwie tak. Jan Paweł II w „Przekroczyć próg nadziei” pisał, że dzisiaj odnowa Kościoła biegnie poprzez stowarzyszenia, ruchy kościelne, gdzie czołową rolę odgrywają świeccy.
- W Polsce ruchy kościelne szczególnie prężnie działają. W dużej mierze przejmują formację świeckich. Dlaczego tak się dzieje?
Reklama
- Ponieważ parafiom coraz trudniej jest dzisiaj wywiązać się z zadania formowania dojrzałych chrześcijan. Coraz częściej też parafie stają się rodzajem anonimowych „stacji usługowych”. Także tradycyjne duszpasterstwo parafialne - choć niezbędne - zaczyna nie wystarczać, by formować osobowości chrześcijańskie, żyjące Ewangelią w całej pełni. Nasze duszpasterstwo parafialne staje wobec ryzyka ślizgania się po powierzchni i niedocierania w głąb duszy człowieka. Wielu wiernych szuka pogłębienia wiary i nie zadowala się programem minimum. Dlatego dziś tak bardzo potrzeba grup i wspólnot opartych na wierze, czyli środowisk, które są w stanie dać konkretne oparcie w życiu chrześcijańskim, odwagę pójścia pod prąd i stawiania sobie większych wymagań. Znaczy to, że dla kapłana współpraca z ruchami i stowarzyszeniami nie jest tylko jakimś dodatkiem, ale duszpasterskim obowiązkiem, a nawet priorytetem.
Mamy dzisiaj do czynienia z nową epoką zrzeszeń w Kościele. Ta nowość polega na tym, że obok stowarzyszeń, ruchów o długiej tradycji w Kościele, narodziły się nowe wspólnoty, np. Odnowa w Duchu Świętym, Focolari, Światło-Życie, Droga Neokatechumenalna. Te ruchy wykazują olbrzymi dynamizm. Mają szczególnie żywą wyobraźnię misyjną. Potrafią odnajdywać nowe drogi, aby docierać do współczesnego człowieka, a ich przesłanie ma wielką siłę przekonywania i formowania ludzi. W ruchach też dokonują się autentyczne nawrócenia, małżeństwa otwierają się na dar życia, rodzą się powołania kapłańskie i zakonne. Dla milionów chrześcijan na całym świecie ruchy stały się laboratorium wiary, miejscem spotkania z Chrystusem, który przemienia życie, szkołą świętości. Dzisiaj odnowa Kościoła przebiega właśnie tą drogą.
Nie można jednak zapominać o niebezpieczeństwach, jakie zagrażają ruchom i wspólnotom.
- Co Ksiądz Kardynał ma na myśli?
- Chodzi o pokusę absolutyzacji własnego doświadczenia, która prowadzi do zamknięcia się w sobie i zajęcia postawy wyższości wobec innych, co oczywiście utrudnia współpracę z ruchami na terenie parafii. Czasem entuzjazm neofitów w ruchach kościelnych może prowadzić do jakichś odchyleń w ortodoksji lub w dyscyplinie kościelnej. W takiej sytuacji kapłan musi upominać ruchy w imieniu Kościoła. Ale zawsze z miłością. Niestety, zdarza się, że bywają one traktowane w parafii jako ciała obce. A są to przecież sprzymierzeńcy, choć współpraca z nimi niekiedy nie jest łatwa.
Jedno jest pewne: Oblicze Kościoła trzeciego tysiąclecia zależeć będzie w dużej mierze od naszej kapłańskiej gotowości słuchania tego, co Duch Święty mówi do Kościoła dzisiaj, również przez ten zdumiewający fenomen rozkwitu ruchów kościelnych i nowych wspólnot.