Studiuję socjologię i na jednym z wykładów prowadzący, na podstawie różnych badań, pokazywał nam, że wiara w Boga jest zwykle tam, gdzie jest bieda, i co za tym idzie - zacofanie. W krajach bogatych i wysoko rozwiniętych jest coraz mniej ludzi wierzących. Czy trzeba być biednym, żeby wierzyć w Boga? Jestem młodym człowiekiem i chciałbym w życiu czegoś się dorobić i coś osiągnąć, jednocześnie chciałbym nadal rozwijać swoją wiarę. Czy bogactwo i wiedza wykluczają wiarę i pobożność?
Zbyszek
W pewnym sensie rzeczywiście trzeba być biednym, żeby wierzyć w Boga. Jezus poucza nas w Ewangelii, że „trudno jest bogatym wejść do królestwa niebieskiego” (por. Mt 19, 23), dlatego za Jezusem szli przede wszystkim ludzie biedni, chorzy, pokrzywdzeni. Św. Jakub Apostoł w swoim liście stwierdza nawet, że taka jest decyzja Boga: „Czy Bóg nie wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze oraz na dziedziców królestwa przyobiecanego tym, którzy Go miłują?” (Jk 2, 5). Jasne jest, że nie chodzi tu o bogactwo materialne, ale o wewnętrzną postawę człowieka, któremu się wydaje, że sam już wszystko ma, i że tylko on ma rację. Takie poczucie bogactwa zamyka człowieka na Boga, bo zaczyna mu się wydawać, że już Boga do niczego nie potrzebuje. W tym sensie rzeczywiście ludzie biedni bardziej szukają Boga niż ludzie bogaci. Pewnie też i dlatego największe kryzysy wiary zdarzają się ludziom młodym, którzy są zazwyczaj zdrowi, młodzi, i jeśli do tego mają dużo pieniędzy, mogą łatwo zamknąć się na Boga. Potwierdzeniem tego jest ewangeliczny bogaty młodzieniec, którego interesował Jezus, chciał dowiedzieć się od Niego, jak osiągnąć życie wieczne, ale w końcu odszedł od Jezusa smutny, „bo miał wiele posiadłości”. Jego bogactwo zamknęło go na całkowity dar z siebie dla Boga i bliźnich.
Wielu z nas ma pewnie podobne doświadczenia w swoim życiu. Kiedy dopadnie nas jakaś bieda, choroba, zagrożenie, utrata pracy, brak środków do życia - wtedy wyjątkowo żarliwie modlimy się i wołamy do Boga o pomoc.
Można wszystko mieć, a czuć się ubogim, zależnym od Boga, pokładającym całkowitą ufność w Bogu. Z drugiej strony, można nie mieć ani grosza i chodzić w podartych ubraniach, a zachowywać się tak, jakby wszystko mi się należało, cały świat powinien mi służyć i dawać mi środki do życia.
Ewangeliczny, ubogi człowiek to ten, który ciągle pamięta, że bez względu na rozmiar zewnętrznego bogactwa jest zawsze u-bogi, czyli u-Boga, zależny od Boga. W tym znaczeniu Kościół nie jest dla tych, którzy czują się bogaczami wobec Boga, ale jest dla biednych. Nie rezygnuj więc ze swoich planów, żeby coś w życiu osiągnąć, żeby czegoś się w życiu dorobić, tylko pytaj często siebie, czy pamiętasz, że te wszystkie rzeczy, które osiągnąłeś, nie są do końca Twoje, że są Ci dane od Boga i że są Ci dane po to, aby nimi dzielić się z drugimi.
W jednej z encyklik społecznych Jan Paweł II zachęca ludzi wierzących, żeby się bogacili, bo wtedy będą mogli więcej pomóc drugim. Przy okazji zachęcam do lektury dokumentów papieskich, a szczególnie ostatniej encykliki Ojca Świętego Benedykta XVI o kwestiach społecznych. Z pewnością znajdziesz w nich doskonały materiał do dyskusji ze swoim profesorem ze studiów na temat tego, dlaczego i w jakim sensie Kościół jest dla biednych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu