Pasterz Kościoła lwowskiego przybył na Sardynię z okazji ucz czystości Matki Bożej z Bonaria, patronki tego autonomicznego regionu Włoch na zaproszenie sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Włoch i arcybiskupa Cagliari, Giuseppe Baturiego.
Abp Mokrzycki zaznaczył, że Lwów jest miastem stosunkowo spokojnym, nie słychać wystrzałów, nie walą się budynki, ale szpitale są pełne. Wraca wielu rannych żołnierzy, bez nóg, bez rąk. Podkreślił, że walki toczą się zwłaszcza na wschodzie. Kilka razy w ciągu dnia włącza się alarm i wszyscy muszą schodzić do schronów. Zamyka się sklepy, zamyka szkoły. A wiele dzieci narażonych jest na traumę, ponieważ nie rozumieją, dlaczego muszą pozostać w schronach dłużej niż dwie lub trzy godziny: nawet ich rodzice, zanim włączy się alarm, nie mogą ich odebrać i zabrać do domu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Przywódca Kościoła obrządku łacińskiego wskazał na konieczność wychowywania do przebaczenia, bo tak długo jak będzie trwała nienawiść, będzie też i wojna. Wyznał, że rozumiem, iż w obliczu inwazji jest to trudne. „Musimy unikać podsycania nienawiści i zemsty, ponieważ w przeciwnym razie wojna, nawet gdy już ustanie, natychmiast po swym zakończeniu rozpocznie się na nowo” - zaznaczył. Jego zdaniem, Ukraińcy zamierzają walczyć do końca, a przynajmniej tak długo, jak długo będzie możliwe otrzymanie przez nich pomocy międzynarodowej. Wiele jest pogrzebów żołnierzy: to bardzo wzruszające sceny, bo cała wioska uczestniczy we wspólnej modlitwie.
W diecezji Cagliari od początku wojny przyjęto około pięciuset Ukraińców, w tym około stu małoletnich.