Sędziwy kapucyn stał się swego rodzaju mentorem dla papieża Franciszka, który wielokrotnie się u niego spowiadał w czasie swej posługi biskupiej. Potem, już jako papież, nieraz powracał do świadectwa i nauk o. Dri, prawdziwie żyjącego Bożym miłosierdziem.
Reklama
„Wczesnym rankiem już miałem zejść do sanktuarium, by spowiadać, gdy akurat dotarła do mnie wiadomość o nominacji kardynalskiej i zacząłem płakać. Nie mogłem powstrzymać łez. W końcu przełożony przyszedł po mnie, bo czekali ludzie do spowiedzi. Uspokoiłem się więc i teraz już też jestem spokojniejszy i pogodny” – wyznał zakonnik w rozmowie z Radiem Watykańskim.
Podkreślił, że w posłudze spowiednika „pierwszą rzeczą jest uznanie, że jestem takim samym grzesznikiem jak ten, kto przychodzi do mnie z prośbą o przebaczenie”. „Gdy przychodzą ludzie, którzy bardzo cierpią, którzy są bardzo obciążeni problemami, przestępczością itd. i mogę powiedzieć w imieniu Jezusa, poruszony przez Ducha: «ja odpuszczam tobie grzechy» – jak wielka to radość. I wszystkim mówię, aby nie myśleli, że istnieje tak wielki grzech, że Bóg w swym miłosierdziu go nie wybaczy. Mówią, że św. Paweł, gdy nauczał o usprawiedliwieniu z Bożej sprawiedliwości, miał na myśli to, że Jezus czyni nas sprawiedliwymi, przebaczając nam poprzez swą łaskę” – powiedział kardynał nominat.
Pragnie on, „aby wszyscy zrozumieli, że nie ma powodu, aby trzymać się z dala od spowiedzi z jakiegokolwiek powodu”. „Jest zupełnie odwrotnie – Jezus bardziej pragnie nam przebaczyć, niż my chcemy, aby nam przebaczono. A więc z odwagą, naprzód, bez strachu, lęku, niepokoju. W tym momencie naszej historii, gdy jest tak wiele, tak wiele bólu, cierpienia, samotności, wydaje mi się, że to jest właśnie sposób na znalezienie pokoju, znalezienie radości Kościoła” – stwierdził argentyński kapucyn.
Przyznał, że „jesteśmy w dość trudnym okresie, ale przyjdą lepsze czasy” – zaznaczył. Dodał, że trzeba ufać, a nigdy nie ulegać zniechęceniu, pesymizmowi czy rozpaczy, gdyż Pan jest z nami.