Ksiądz Podolczak został wywleczony ze swego domu 13 lutego boso i z workiem na głowie. Dwa dni później jego żona otrzymała telefoniczne wezwanie do kostnicy, aby rozpoznać zwłoki męża.
Szefowa lokalnych władz w Kałanczaku Swietłana Fomina oświadczyła, że Rosjanie torturami doprowadzili kapłana do śmierci. „Był najczystszą osobą, jaką kiedykolwiek miałam szczęście spotkać. Był jak anioł, który zstąpił na ziemię: wierny Bogu, czystego ducha, uczciwy i sprawiedliwy. Stepan Podolczak przybył do Kałanczaka z obwodu lwowskiego i przez ponad 10 lat wraz ze swoją wspólnotą parafialną budował tu cerkiew. Zawsze był proukraiński, odprawiał wszystkie nabożeństwa w języku ukraińskim i modlił się za Ukrainę, nawet pod okupacją. Być może dlatego Rosjanie zabrali mu najcenniejszą rzecz, jaką człowiek posiada - jego życie”, oświadczyła Fomina.
Pomóż w rozwoju naszego portalu