O grzechach w Kościele mówi dzisiaj wielu. Jedni ze smutkiem i zatroskaniem, drudzy z zakłopotaniem generującym „lapsusy językowe”, a jeszcze inni z cyniczną satysfakcją, przysłowiowym „Schadenfreude”, że święty Kościół wcale nie taki święty…
Grzechów w Kościele bagatelizować nie wolno - nie tylko tych najcięższych, żadnych, bo każdy oddziela nas od Boga. Za każdy grzech odpowiemy przed Bogiem - sprawiedliwym, ale i miłosiernym. Jednak sprawcy grzechów szczególnie bulwersujących, zwłaszcza tych, które w świetle rozumnego prawa świeckiego są również przestępstwami, powinni ponieść pełną odpowiedzialność - przed władzami kościelnymi i świeckimi. Przyjęta niedawno zasada „zero tolerancji” jest tu jak najbardziej oczywista i uzasadniona.
Gdy jednak przyjrzeć się tym, którzy najgłośniej krzyczą o grzechach w Kościele, to widać, że wcale nie zależy im na dobru tego Kościoła. Czasami można odnieść wrażenie, że wręcz pragnęliby jego upadku. Dlaczego krzyczą? Może zakrzykują własne sumienie? Bo Kościół, mimo grzeszności ludzi go tworzących, mocą Bożą ciągle przypomina, jak powinno się żyć, oraz nieustannie wzywa do pokuty i nawrócenia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu