W Polsce mamy 1350 mniszek modlących się w 88 klasztorach klauzurowych. Aż jedna trzecia z nich to karmelitanki bose. Karmel oznacza ogród Pański. Posługa w nim jest najpiękniejszym życiem, jakie mogę sobie wyobrazić. Nasza bł. Elżbieta od Trójcy Świętej mówiła, że klasztor kontemplacyjny jest przedsionkiem Nieba tłumaczy s. Maria Jadwiga od Chrystusa Króla, przeorysza klasztoru w Ełku.
Nie wszyscy jednak rozumieją poświęcenie życia w jednym miejscu, za kratami. Często zdarza się, że najbliżsi nie zgadzają się z taką decyzją. Mniszki znają wiele barwnych opowieści o tym, jak np. ojciec z bratem wyrwali kratę, by odbić dziewczynę z klasztoru. Pamiętam historię sprzed lat, gdy jednemu funkcjonariuszowi SB przytrafiło się takie „nieszczęście”. Również chciał wyrwać kratę. Nie dał rady, bo krata była bardzo solidna, z XVII wieku. Choć krata jest pewnym symbolem klauzury, to jednak często się przydaje mówi s. Małgorzata Borkowska, benedyktynka z opactwa w Staniątkach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Bywa, że rodzice nie rozumieją decyzji swych córek. Są przekonani, że ich dziecko za klauzurą zmarnuje się. Pytają, dlaczego dobrowolnie rezygnują z wolności, po co te kraty...
Szczęście za kratami
Reklama
Klauzura, krata, mury wydzielają swoistą strefę kobiet wyzwolonych. Mniszek nikt na siłę nie wsadza do klatek, bo one same mają do nich klucze i zamykają się od środka. Dla nich więzieniem byłoby życie po drugiej stronie.
To oczywiste, że krata kojarzy nam się z pozbawianiem wolności. Natomiast nasza krata jest po to, byśmy uwolniły się od tego, co przeszkadza nam być prawdziwie wolnymi mówi s. Weronika Sowulewska, przełożona kamedułek w Złoczewie oraz przewodnicząca Konferencji Przełożonych Żeńskich Klasztorów Kontemplacyjnych.
Siostry nie są zamknięte za kratami, ale same się tam zamykają. One zamykają za sobą dotychczasowe życie, świat i to wszystko, co przeszkadza im być bliżej Pana Boga. Wszystko zależy od punktu widzenia: gdy my patrzymy na ludzi w rozmównicy, to oni są za kratkami, a nie my mówią siostry.
Mniszki przyrzekają, że nie wyjdą poza klauzurę klasztoru, do którego wstąpiły. Oprócz czystości i wierności Panu Jezusowi ślubują także stałość miejsca. Często jest więc tak, że gdy młoda dziewczyna idzie za kraty, nigdy już zza nich nie wychodzi. Oczywiście, zdarzają się wyjątki, ale zasadniczo resztę życia spędza za murami.
Czy takie powołanie może dać szczęście? Ludzie po drugiej stronie klauzury nie wyobrażają sobie nawet, jak my tu jesteśmy szczęśliwe z radością wyznaje s. Bogumiła Banecka, przełożona klarysek od wieczystej adoracji w Hajnówce.
Reklama
Jedna z nieżyjących już karmelitanek opowiadała, jak wstąpiła do klasztoru. Było to kilka lat po wojnie, w której straciła brata i ojca. Pamiętaj, córko, że prawdziwego szczęścia na ziemi nie znajdziesz powiedziała jej wówczas matka. Ja cały czas martwiłam się, że stracę twojego ojca. Natomiast ty wybrałaś sobie Oblubieńca, który nigdy cię nie zostawi. Jeśli ty Go nie zdradzisz, to będziesz szczęśliwa, bo On nigdy cię nie zawiedzie usłyszała mniszka od swej matki.
Siostry nie ukrywają jednak, że życie za klauzurą bywa również trudne. Mniszki modlą się po 6-8 godzin dziennie. Oprócz tego pracują i muszą sobie zapewnić utrzymanie. Niektóre klasztory mają również adorację 24 godziny na dobę. To jest trudne zwłaszcza w mniejszych domach zakonnych, kiedy jest mało osób do rozpisania dyżurów. Siostry w nocy czuwają przy Najświętszym Sakramencie, a w dzień czekają ich normalne obowiązki.
Co z powołaniami?
W ciągu ostatnich dziesięcioleci zwiększyła się liczba klasztorów, ale, niestety, spadła liczba mniszek. Znawcy tematu uspokajają: nie ma jakiegoś wielkiego kryzysu. Liczba powołań utrzymuje się na stosunkowo niskim, ale stałym poziomie.
Wiele lat spędziłam na studiowaniu życia zakonnego. Historia pokazuje, że po każdym dołku przychodzi górka. Są także charyzmaty, które szybciej się rozwijają i te, które gasną wskazuje s. Borkowska. Spadek powołań jest też odbiciem niżu demograficznego oraz emigracji zarobkowej. To nie dotyczy tylko klasztorów, bo przecież widać niż także na polskich uczelniach dodaje s. dr Weronika Sowulewska.
Reklama
Na mapie Polski można znaleźć klasztory, które nieźle sobie radzą z powołaniami. Jednak są też takie, do których od lat nie zapukała żadna dziewczyna. W najtrudniejszej sytuacji są te domy, które mają wyrwę pokoleniową i za klauzurą nie ma młodych mniszek wskazuje s. Sowulewska. Zdarzały się przypadki, że średnia wieku w klasztorze wynosiła ponad 60 lat. Często młodej dziewczynie trudno odnaleźć się w tak dojrzałym towarzystwie.
Wysoka średnia wieku wśród mniszek to również owoc bumu powołaniowego z przełomu lat 40. i 50. ubiegłego wieku. Do klasztorów przychodziły wówczas te siostry, które wcześniej zatrzymała wojna uważa s. Borkowska. Obecnie klasztory wyludnią się, bo odchodzi do Pana właśnie powojenne pokolenie.
Pamiętam, że był taki rok, w którym zmarło nam aż 8 sióstr mówi s. Teresa Krawczyk, subprzeorysza klasztoru sióstr norbertanek w Imbramowicach. W obecnej sytuacji powołaniowej nie da się ich szybko zastąpić.
Współczesne powołania są też inne niż te sprzed kilkudziesięciu lat. Często się zdarza, że do kraty pukają kobiety świetnie wykształcone i z doświadczeniem życiowym. Mimo tego często są słabsze niż ich poprzedniczki. Ludzie są wychowywani do indywidualnego sukcesu, a w klasztorze obowiązuje reguła i posłuszeństwo. Czyli zupełnie odwrotnie mówi s. Sowulewska. Jest coraz większy rozdźwięk i przepaść pomiędzy klauzurą a światem zewnętrznym. Dlatego też młode dziewczyny muszą mieć bardzo mocne powołanie, by tę przepaść pokonać.
Pokazują to doświadczenia z ostatnich lat. W 2012 r. przyszło do nas 9 dziewczyn, a została tylko jedna mówi s. Krawczyk.
Młodość ciągnie młodość
Reklama
Kontemplacyjna mapa Polski jest zróżnicowana pod każdym względem. I nie zależy to tylko od regionu, ale od poszczególnych klasztorów. Są domy, które doskonale radzą sobie zarówno pod względem ekonomicznym, jak i powołaniowym. Przykładem mogą tu być klaryski od wieczystej adoracji z Hajnówki.
Nasz dom ma tylko 10 lat. Również siostry są stosunkowo młode, bo średnia wieku wynosi 35 lat. Można powiedzieć, że młodość ciągnie młodość mówi s. Bogumiła Banecka, przełożona klasztoru.
Zarówno klaryski z Hajnówki, jak i karmelitanki z Ełku nie narzekają na powołania. Choć zawsze mogłoby być więcej mówi s. Jadwiga od Chrystusa Króla. Mniszki nie mają powodów do narzekania również pod względem finansowym. Gdyby w Hajnówce ukończono budowę klasztoru, to siostry zamknęłyby swój budżet tylko z dochodu pracowni haftu. Siostry zainwestowały w nowoczesny sprzęt komputerowy. Teraz projektują i wykonują sztandary, stuły, baldachimy i ornaty, na które otrzymują zamówienia z całej Polski.
Mamy bardzo dużo zamówień, i to nie tylko z Kościoła podkreśla s. Bogumiła Banecka. Klaryski czują się potrzebne również pod względem modlitewnym. Ich klasztor stoi tuż koło szpitala, a więc często zaglądają tu ludzie, którzy szukają wsparcia i pocieszenia. W Hajnówce większość ludzi jest wyznania prawosławnego. Oni też przychodzą prosić nas o modlitwę mówi przełożona klasztoru.
Reklama
Karmelitanki z Ełku także nie mają powodów do narzekań. Są jedynym klasztorem kontemplacyjnym w tej młodej diecezji. Nie brakuje im więc zarówno próśb o modlitwę, jak i wsparcia finansowego. Na potrzeby budowy naszego klasztoru diecezja przeznacza aż cztery tace w roku mówi karmelitanka.
Najgorsza jest zima
Choć nie ma reguły, to jednak najczęściej w lepszej sytuacji są nowe domy zakonne. Dla wielu klasztorów bardzo dużym obciążeniem są zabytkowe mury. Mamy bardzo duży i stary klasztor, który wymaga natychmiastowych remontów. Z jednej strony wszystkiego pilnuje konserwator, a z drugiej ciężko jest pozyskać dotacje. Ostatnio odrzucono nam ważny wniosek o fundusze norweskie mówi s. Stefania Polkowska, przeorysza benedyktynek w Staniątkach.
Benedyktynki, które prowadzą jeden z najstarszych klasztorów kontemplacyjnych w Polsce, nie mają łatwego życia. I choć siostry robią przetwory, pieką ciastka, sprzedają pomidory, karpie, a nawet zakonny ketchup, to nie starcza na ich utrzymanie. A przecież muszą jeszcze zadbać o zabytkowe mury.
Najgorsza jest zima. Koszt ogrzania tego typu budynków sięga nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie. Nie chodzi tylko o siostry. Wilgoć niszczy ten zabytek, a na odpowiednie ogrzewanie po prostu nas nie stać mówi s. Stefania. Jaka temperatura jest obecnie w klasztorze? W celach jest trochę cieplej, ale na korytarzach utrzymujemy temperaturę ok. 8 stopni odpowiada mniszka.
Reklama
Sytuacja zabytkowych klasztorów także jest zróżnicowana. Wiele zależy od władz lokalnych i osób, które rozdysponowują różne fundusze. Dla przykładu klasztor w Imbramowicach od lat jest remontowany. Mamy już geotermalne pompy ciepła, monitoring, wyremontowany dom rekolekcyjny i prawie wszystkie budynki. Musimy zrobić jeszcze elewację mówi s. Krawczyk. Ale wcześniej siostry też miały problemy z ogrzewaniem. Gdy kilka lat temu skontrolowała je inspekcja ochrony środowiska, siostrom zagrożono opłatami za emisję CO2. Okazało się, że przepisy traktują mniszki tak samo jak dochodową fabrykę.
Dowód na istnienie Boga
Wbrew pozorom klasztory kontemplacyjne są oazami normalności we współczesnym świecie. Ich posługa nie różni się zbytnio od tej sprzed 100 czy 200 lat. Tak samo się modlą i żyją według tych samych reguł.
Zmiany dotyczą jedynie pracy i sposobów kontaktowania się ze światem zewnętrznym. Paradoksalnie oknem na świat zza klauzury stał się Internet. Siostry nie tylko prowadzą strony internetowe oraz wirtualne skrzynki intencji, ale także są aktywne np. na Facebooku. Dziś nie da się rozliczyć ZUS-u bez Internetu, nie mówiąc już o pozyskiwaniu funduszy mówi s. Teresa Krawczyk. Siostry z Hajnówki np. przez Internet poszukują nowych wzorów hafciarskich oraz lepszych maszyn. Zapraszamy później przedstawicieli firm do naszego klasztoru i wybieramy oferty, maszyny, szkolenia mówi s. Bogumiła.
To kontemplacyjne poruszenie w sieci ma również wymiar powołaniowy. Młodzi mówią często, że jak czegoś nie ma w Internecie, to w ogóle nie istnieje. Dlatego musimy przypominać światu, że jesteśmy i cały czas się za wszystkich modlimy mówi s. Sowulewska.
Pomimo tych nowinek podstawą mniszego życia jest modlitwa. To, że haftujemy, pieczemy ciastka czy uprawiamy ogródki, prawie w ogóle się nie liczy. Najważniejszym naszym powołaniem jest modlitwa podkreśla kamedułka. Siostry starają się rozbudzić potrzebę życia duchowego wśród innych. Dlatego też coraz częściej przy klauzurze powstają domy rekolekcyjne i pokoje gościnne dla osób szukających duchowego ukojenia.
Zakony kontemplacyjne ze swej natury nie prowadzą aktywnej działalności misyjnej. Są po to, by swoją modlitwą wspierać świat po drugiej stronie kraty, ale także dają niebagatelne świadectwo dla naszego świata. Są przecież kolejnym dowodem na istnienie Pana Boga, bo po ludzku takiego poświęcenia nie da się wytłumaczyć.