Z takim nastawieniem znalazłam się w wypełnionej po brzegi sali widowiskowej Domu Kultury w Łapanowie, aby obejrzeć spektakl pt. „Siostra Wanda. Leśna konwalia”. I poznałam historię s. Wandy Boniszewskiej.
Była konwalią
Jak wynika z jej biografii, w tym roku, 2 czerwca, minie 100 lat od urodzin tej polskiej mistyczki, która w swoich przeżyciach była osamotniona i niezrozumiana. Pan Jezus jej powiedział: „Stworzyłem ciebie nie dla piekła, lecz dla mojej chwały większej w niebie, na przebłaganie grzechów kapłańskich, zakonnic i mnichów…”. S. Wanda nazwała siebie leśną konwalią. Bo jak wyjaśniała, w zdobywaniu świętości była konwalią, cieszącą się małymi promykami słońca, przebijającymi przez korony drzew wielkich świętych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Na scenie spotykamy dwie Wandy. Ta pierwsza (gra ją Karolina Strug z Gimnazjum w Łapanowie) zbliża się do śmierci i opowiada historię niewierzącemu w cuda dziennikarzowi. Druga przybliża widzom, co na przestrzeni długiego życia tytułowej bohaterki się działo. W tę rolę wcieliła się uczennica klasy VI SP w Łapanowie – Magdalena Satoła, która stwierdza: – Pierwszy raz poczułam coś takiego, że nie umiem czegoś zagrać. Musiałam dużo ćwiczyć. Dotychczas czułam się na scenie jak ryba w wodzie, ale teraz było mi się ciężej otworzyć. Szóstoklasistka dodaje, że dla niej Wanda Boniszewska to wyjątkowa postać, która może być także dzisiaj wzorem. Wyznaje: – Szczególnie podoba mi się w niej jej siła. Wanda, chociaż była bardzo chora, to nigdy się nie poddała, tak naprawdę była wierna swym ideałom przez całe życie.
Teatr pomaga
Wśród grających na łapanowskiej scenie spotkałam także aktorów poznanych w minionych latach. Mikołaj Zdebski, obecnie uczeń kl. II Gimnazjum w Trzcianie, wcielił się tym razem w postać rosyjskiego naczelnika, który dzięki postawie Wandy, przebywającej w gułagu, się nawrócił. – Tak naprawdę musiałem zagrać dwie różne osoby – przyznaje gimnazjalista. I zwraca uwagę, że naczelnik najpierw torturuje Wandę, pokazuje jej, jaki jest silny i bezwzględny, a potem, gdy w jego życiu następuje przemiana, przychodzi do polskiej siostry i ją przeprasza. Aktor zapewnia, że ta rola, podobnie jak poprzednie, motywują go do refleksji. Zauważa: – Tym razem nauczyłem się, że każdy, bez względu na to, jakie błędy popełnił, zasługuje na drugą szansę. I każdy z nas może się stawać dobrym człowiekiem.
Reklama
Ten aspekt edukacyjny projektów teatralnych warto podkreślić. Grające w sztuce Oliwia Nowak i Zuzanna Bugajska przyznają, że musiały się nauczyć pokazać pewne emocje, że ciężko im było się otworzyć, ale dzięki wsparciu prowadzących próby się to udawało. Moi rozmówcy podkreślali, iż udział w przygotowaniach dawał im radość ze spotkań, możliwość wzajemnego poznawania się, integrowania, opanowywania tremy. Ks. Robert Anusiewicz (opiekun grup apostolskich i główny organizator spektaklu) przyznaje, że wśród grających są osoby z wadami wymowy i zauważa: – W trakcie trwania spektaklu nie było tego słychać. Ta sztuka pomaga im nad tymi wadami pracować, pokonywać bariery, wychodzić do ludzi. A Marcin Głowacki dodaje: – Emocjonalne otwarcie człowieka to bardzo cenna umiejętność, która pozwala każdemu odnaleźć się w codziennym życiu.
Praca łączy
Jak poinformował ks. Robert Anusiewicz, w sztuce zagrali aktorzy z grupy apostolskiej (młodszej) im. św. Marii Goretti i grupy apostolskiej (starszej) bł. Karoliny Kózkówny. Najstarszy aktor ma 23, a najmłodszy – 11 lat. I co warto podkreślić, wybór właśnie tej sztuki to inicjatywa chłopców ze starszej grupy. Marcin Głowacki zaznacza, że reżyserkami spektaklu są Patrycja Jacewicz i Agata Strug. Znany reżyser nie kryje słów uznania dla łapanowskich twórców i po spektaklu stwierdza: – Już 3 lata pracuję tutaj z dziećmi. Obserwuję, jak się zmieniają. I dzisiaj oficjalnie chcę powiedzieć, że jestem z nich dumny. A zwracając się do twórców spektaklu, stwierdził: – Uważam, że świetnie zagraliście. Należą się wam wielkie brawa.
Myślę, że za wystawienie kolejnego spektaklu brawa należą się właściwie całej łapanowskiej wspólnocie parafialnej, której przedstawiciele na różne sposoby angażowali się w realizację cyklicznego już projektu. Grająca s. Rozalię Martyna Schwenk zapytana, jak rodzice odbierają jej udział w przedstawieniu, stwierdza: – Myślę, że są bardzo dumni, iż mogę grać w tej sztuce. A ja sądzę, że nie tylko rodzice Martyny odczuwali satysfakcję. Dumni mogą być wszyscy dorośli, którzy na różne sposoby wspierali twórców cennego widowiska.
Ich gra wzrusza
Reklama
Uznania dla organizatorów spektaklu nie krył wójt gminy Robert Roj, który, dziękując twórcom, stwierdził: – Byliśmy uczestnikami lekcji duchowej, która na pewno pozostanie na długo w pamięci. Zapewne będziemy rozmyślać nad tym, co tutaj zobaczyliśmy.
Z kolei ks. Paweł Kubani, reprezentujący jurorów konkursu amatorskich zespołów teatru religijnego, z uznaniem mówił m.in. o doborze spektaklu. Zwracając się do twórców, powiedział: – Życzymy dalszych takich owocnych przedstawień, które nam będą przybliżać Boga. Bo to jest najpiękniejsza ewangelizacja. Nic nie zastąpi żywego słowa ze sceny i spotkania z drugim człowiekiem twarzą w twarz.
Zaś proboszcz, ks. Tadeusz Jarzębak, wyznał: – Przyznam, że pierwszy raz usłyszałem o s. Wandzie Boniszewskiej. I jestem głęboko wzruszony jej życiem, jej poświęceniem, jej cierpieniami. Ale w sposób szczególny wzruszyła mnie wasza gra. Więcej nie jestem w stanie powiedzieć. Przepięknie graliście!
* * *
Ks. Robert Anusiewicz:
– Sztuka Marcina Kobierskiego „Siostra Wanda. Leśna konwalia” przypomina nam nie tylko piękną postać Wandy Boniszewskiej, ale także, a może przede wszystkim, niesie przesłanie, że powinniśmy się modlić za kapłanów. Tego uczy nas bohaterka, która właśnie taką misję w swym trudnym życiu zrealizowała – modliła się za kapłanów, zakonników, za siostry zakonne. Powinniśmy to sobie uświadomić, że charyzmatem kapłana jest tworzenie wspólnoty wokół Chrystusa obecnego w Eucharystii. Często słyszymy słowa krytyki na temat kapłanów. Oczywiście, jesteśmy tylko ludźmi, różnie nam służenie Bogu i ludziom wychodzi, nieraz postawy księży są gorszące. Jednak właśnie dlatego tak bardzo potrzebujemy modlitwy, abyśmy jak najlepiej wypełniali swe zadania. I tego uczy s. Wanda Boniszewska. Ona w swoim dzienniku duchowym opisuje cierpienia duchowe. W swych wizjach widziała kapłanów, którzy z różnych powodów tracili wiarę, a jej zadaniem, jej misją, którą jej wyznaczył Pan Jezus, było się modlić za nich, ofiarować cierpienie, którego doświadczała w swym życiu.
Ilość powołań kapłańskich jest wyrazem wiary ludzi. Jeżeli kochamy Eucharystię, jeżeli Eucharystia jest nam niezbędna, to Bóg powołuje księży, aby oni ją sprawowali. I pojawia się pytanie; czy my potrzebujemy Eucharystii? Jeśli tak, to powinniśmy w sposób szczególny otaczać opieką modlitewną kapłanów, którzy właśnie do spełniania tej codziennej bezkrwawej ofiary zostali powołani, aby czynili to zgodnie z wolą Bożą, na wzór Chrystusa. Chciałbym w imieniu własnym, ale też w ogóle kapłanów powiedzieć, że jesteśmy bardzo wdzięczni za każdą modlitwę, za każde życzliwe słowo i wsparcie.
Wysłuchała M. F.-S.