Trzeba było tygodnia protestów w Ammanie, stolicy Jordanii, i w innych dużych miastach, by reprezentanci Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Kuwejtu i Arabii Saudyjskiej, zgromadzeni na szczycie w Mekce, zdecydowali się wspomóc finansowo Jordanię. Protesty – największe od lat – do których obywatele Jordanii nie są na ogół skorzy, pokazały, że żarty się kończą. Demonstracje miały niekiedy gwałtowny przebieg. W Ammanie policja użyła gazu łzawiącego i zablokowała drogi, by uniemożliwić wdarcie się demonstrantów do siedziby rządu.
Względnie przyjazny dla sąsiadów kraj, ważny sojusznik Zachodu na Bliskim Wschodzie (którego połowę mieszkańców stanowią palestyńscy uchodźcy po przegranej wojnie z 1948 r. i zajęciu całej Jerozolimy oraz Zachodniego Brzegu Jordanu przez Izrael w 1967 r.) – dotychczas wydający się oazą spokoju w buzującym od wojen i konfliktów rejonie – mógł pogrążyć się w chaosie. A do tego w Abu Zabi, Kuwejcie i Rijadzie nie chcieli dopuścić.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zaciskanie pasa
Reklama
Kraje arabskie zwykle kojarzą się z bogatymi złożami ropy naftowej, jednak Jordania jest ich pozbawiona. Gospodarka tego ubogiego kraju opiera się na usługach, w tym obsłudze ruchu turystycznego, a przemysł – na przeróbce złóż fosforytów i soli potasowych oraz przetwórstwie spożywczym. Rozwój rolnictwa jest ograniczony, konieczny jest import żywności z zagranicy. Ledwie kilka procent ziemi nadaje się pod uprawę, a w wielu rejonach brakuje wody. Oficjalne dane mówią o bezrobociu sięgającym 20 proc., ale nieoficjalnie wiadomo, że jest ono znacznie większe, szczególnie wśród młodzieży.
Ze względu na rozbudowany sektor publiczny oraz wysokie dotacje na energię i żywność w Jordanii stale odnotowuje się deficyt budżetowy, który częściowo pokrywa pomoc międzynarodowa. Teraz jednak deficyt przekroczył stan alarmowy i wynosi ok. 90 proc. PKB. To pokazuje, że kraj ten wymaga reform i wsparcia. Porozumienie z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, zakładające stopniowe pozbycie się deficytu, wymaga od obywateli zaciśnięcia pasa. I tu zaczęły się problemy.
Nie odwracajcie się
Niespełna 10-milionowa Jordania od wybuchu wojny w Syrii przyjęła ponad milion uchodźców. To oni są główną przyczyną kłopotów kraju Abdullaha II. Część mieszka w obozach znajdujących się w pobliżu stolicy i granicy z Syrią, część porozjeżdżała się po miastach i miasteczkach. Mogą liczyć tylko na niewielką pomoc socjalną, a i tak są przyczyną kłopotów państwa, które ich przygarnęło.
Dlaczego tak się dzieje, wytłumaczyła królowa Rania – żona rządzącego Jordanią Abdullaha II, która aktywnie działa w Międzynarodowym Komitecie Ratunkowym (IRC) – w liście zamieszczonym na stronach telewizji CNN. Powodem jest – jak zaznaczyła – niechęć bogatych państw do pomocy.
Reklama
„Kraje takie jak mój robią, co mogą, by pomóc ludziom szukającym bezpieczeństwa i spokoju” – napisała i zaznaczyła, że jordańska infrastruktura, pomoc społeczna i gospodarka uginają się pod ciężarem. „Robimy to, co należy zrobić. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o bogatych krajach” – zauważyła królowa i zaapelowała: „Nie odwracajcie się od uchodźców!”.
Oliwa do ognia
Porozumienie z MFW, dające Jordanii ponad 720 mln dol. kredytu, zakładało wiele posunięć oszczędnościowych, w tym podwyżki cen wielu podstawowych towarów i likwidację subsydiów, m.in. dopłat do cen chleba. Nowe ceny chleba przełknięto, ale pojawienie się ustawy, która miała podnieść liczbę osób objętych podatkiem dochodowym oraz obniżyć próg podatkowy, dolało oliwy do ognia.
Protesty przyniosły dymisję premiera Haniego Mulkiego i zapowiedź wycofania regulacji przez nowego premiera Omara Razzaza, ale problemów państwa nie zlikwidowały. Nie zlikwidują ich też pieniądze (2,5 mld dol.), którymi reprezentanci Kuwejtu, Arabii Saudyjskiej i ZEA zdecydowali się wspomóc Jordanię. Ta kropla w morzu potrzeb pozwoli na wpłacenie depozytu do jordańskiego Banku Centralnego i na kilkuletnie wsparcie funduszy rozwojowych.
Natomiast postać Razzaza – byłego ekonomisty Banku Światowego – może dać nadzieję, że gospodarką pokieruje człowiek znający się na rzeczy – o ile Abdullah II da mu porządzić. W liście powołującym Razzaza na premiera zapowiedział, że rząd „musi przeprowadzić kompleksową rewizję systemu podatkowego” i uniknąć „niesprawiedliwych podatków”.
Jordania jest monarchią konstytucyjną, z parlamentem, ale faktyczna władza skupia się w rękach króla i jego rodziny. Król dbający o popularność wśród poddanych zawsze może zmienić zdanie, odsunąć od władzy premiera i obciążyć go swoimi decyzjami.