Przeciętny piętnastolatek ma za sobą osiem lat „koszar” i cztery lata przed sobą. Przez pięć dni w tygodniu przebywa w prawie niezmieniających się warunkach. Jego obowiązkiem jest sprostać szeregowi regulaminów, systemów oceniania i zachowania. Jest poddawany systematycznej kontroli osiągnięć, przez oceny cząstkowe, ma świadomość statystyk, które szeregują go/ją w odpowiedniej kategorii. Popołudniami, już w domu, utrwala zdobytą wiedzę, uczy się i przygotowuje do sprawdzianów kontrolnych. Jego popołudniowi wychowawcy – rodzice mają pełny elektroniczny wykaz ocen, uwag, obraz zachowania i postępów dzięki dziennikom elektronicznym. Jak tu się nie stresować?
Co wyzwala stres u pierwszoklasistów, a co u starszych dzieci?
Reklama
Rozwój społeczny i emocjonalny dziecka jest tak zmienny, że w pierwszych latach życia co sześć miesięcy mamy do czynienia z innym człowiekiem. Proszę zwrócić uwagę, gdy mama czasem mówi: „Takie to było cygańskie dziecko, do wszystkich wyciągał rączki, a teraz chowa się za spódnicą”. Potem zmiany następują wolniej, bardziej w cyklu rocznym i tak np. przeciętny pięciolatek jest zazwyczaj spokojny, stabilny emocjonalnie, podczas gdy sześciolatek traci tę stabilność i częściej kocha lub nienawidzi, niż jest opanowany. Siedmiolatek staje się bardziej skryty i narzekający, a rok później jest to już pełen entuzjazmu zuchwalec. U dzieci siedmio i ośmioletnich stres może objawiać się w postaci fobii specyficznych, często jest to lęk przed ciemnością, przed pozostawaniem samemu albo lęk przed pójściem do szkoły. Są to silne źródła stresu, mogą one pojawić się nagle i bez przyczyny. Wystarczy okazać dziecku zrozumienie i wsparcie, a stany te miną dosyć szybko. Najgorsze, co można zrobić, to mówić: „No co ty, głupia jesteś? Ciemności się boisz? Wstyd!”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Co powinno zaniepokoić rodziców?
Dzieci w okresie od dziewiątego do trzynastego roku życia pozostają w tak zwanej fazie latencji – są łatwe do wychowywania, do korekty tego wychowania oraz szybko można sobie z nimi poradzić. To, co się dzieje później z młodym człowiekiem w sferze emocji, stresów i popędów, można porównać do wielkiego niewybuchu wykopanego w centrum miasta. Rodzic, który w okresie od trzynastego do dziewiętnastego roku życia chce wesprzeć swoje dziecko i nie popełnić istotnych błędów, musi mieć wiedzę, której nie dostaje genetycznie ani przez tzw. znajomość życia, ani – o zgrozo – przez odwoływanie się do własnych doświadczeń życiowych, które dla nastolatka brzmią jak opowieść z epoki kamienia. Dlatego właśnie rodzice załamują ręce nad nastolatkami, a nastolatki żalą mi się prawie cały czas, że rodzice w ogóle ich nie rozumieją i że zmienili się z „fajnych” w „beznadziejnych”.
Porównałem dorastające dzieci do niewybuchu w centrum miasta, żeby uświadomić wam, drodzy rodzice, że dorastające dziecko robi postępy w rozwoju, przechodząc od jednego konfliktu wewnętrznego do drugiego. Każdy taki konflikt rzutuje na całą przyszłość. Wystarczy jedno wasze zdanie, jedno zignorowanie dziecka, jedno niedostrzeżenie problemu, a pozostaje rysa na całe życie. To jest niewyobrażalnie ważny temat, bo rodziców nikt tego nie uczy.